Rozdział 18

1.6K 83 2
                                    

Ewelina:

Jest druga w nocy siedzimy tu od 4 godzin i dalej nic nie wiemy o Igorze.

- Może zawiozę was do domu ? - Adrian też był zmęczony.

- Nie ma opcji, nigdzie się stąd nie ruszam dopóki nie dowiem się co z Igorem. - znowu zaczęłam płakać.

- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - Brunet próbował mnie pocieszyć.

W tej samej chwili z sali wyszedł lekarz. Zerwaliśmy się i podbiegliśmy do niego mimo braku sił.

- Co z Igorem? - wysapał Adrian.

- Tak jak przypuszczałem kula utkwiła w jego ciele. Przeprowadziliśmy skomplikowaną operację aby ją usunąć. Udała się bez żadnych komplikacji. Ale chłopak przestał oddychać samodzielnie. Musieliśmy podłączyć go do respiratora. Jego stan jest stabilny i jest w śpiączce. Za kilka dni powinno się polepszyć. Proszę być dobrej myśli. - uśmiechnął się i odszedł.

Teraz to załamałam się jeszcze bardziej. Chłopak, którego kocham może umrzeć. Nie chcę i nie mogę go stracić. Jeżeli umrze on to ja odejdę  razem z nim.

- Idę do niego - ruszyłam powolnym krokiem w stronę sali szatyna.

Otworzyłam drzwi i ujrzałam Igora przypiętego do niezliczonej ilości kabelków. Usiadłam obok niego i delikatnie chwyciłam jego dłoń. Była zimna jak lód i blada jak ściana. Twarz też była taka sama. Mimo tego, że mnie nie usłyszy ani mi nie odpowie zaczęłam do niego mówić.

- Igor skarbie, ty nie możesz umrzeć. Musisz żyć. Masz dla kogo żyć. Masz Adriana, Kamilę, Mnie, Dawida i Kacpra. Walcz, nie poddawaj się. Bądź silny. Wiem, że z tego wyjdziesz. Wierzę w Ciebie. Kocham Cię. - nie wierzyłam w moje ostatnie słowa, które wypowiedziałam.

Odłożyłam jego dłoń i opuściłam salę. Nastepnie wszedł Adrian.

Adrian:

Gdy Ewelina wyszła, to ja wszedłem do Igora. Na jego widok zachciało mi się płakać.
Kable leżały pozawijane na jego ciele, a w ustach miał jakąś rurkę. Usiadłem na krześle i zacząłem mu się przyglądać.

- Obiecuję Ci, że dorwiemy te kurwy i pozabijamy. Bez skrupułów tak jak to robią oni.
Nie oszczędzimy nikogo. Ale teraz muszisz z tego wyleść stary. Wierzę w Ciebie.

Jak wyszedłem to Emil siedział z dziewczynami. Miał zabandażowaną rękę i zawzięcie o czymś dyskutowali.

- Powiedziałam Emilowi jaki jest stan Igora - Kamila zwróciła się do mnie.

- Nie możemy tego tak zostawić. Musimy coś z tym zrobić jak on wyzdrowieje. - blondyn też był wyczerpany.

- Ja się z tobą zgadzam. Nie daruję im tego. - trochę się wkurzyłem ale musiałem przyznać chłopakowi rację.

- Teraz to zostawmy. Musimy zaopiekować się Igorem. Zajmiemy się tym później - zięwnęłam.

Usiadliśmy na krzesłach bardzo zmęczeni. Ja zasnęłam jako pierwsza. W nocy budziłam się kilka razy cała zalana potem. Ciągle śniło mi się to samo. Że siedzę sobie z Igorem w tym ogródku w Gdańsku, pijemy sobie spokojnie herbatę śmiejąc się i rozmawiając. Słyszę strzał i widzę jak Igor zsuwa się z krzesła trzymając się ręką za brzuch. Jego bluza zamienia się w czerwoną plamę. Iskierki, które miał w oczach gasną... I w tym momencie się budzę. Boję się. Naprawdę się boję, że on umrze, że stracę go. Cierpliwie czekam kiedy się przebudzi i kiedy spojrzę w jego czekoladowe oczy.Ale mam też ogromną nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Ten Jedyny / ReTo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz