ett hundra och sjunde

87 10 5
                                    

Ten rozdział miał być zupełnie inny. Wyszło jakieś gówno.
Wybaczcie.

No i polecam piosenke na górze ⬆
______________________________________

- Przepraszam- mówi znów, a ja wcale mu w tym nie przeszkadzam. Należy mi się za to wszystko, ale jeszcze bardziej należy mi się wyjaśnienie.

Ale na to przyjdzie czas.

Na razie nic nie mówię. Pozwalam mu dotykać resztek moich włosów i również płakać.

- C-co się stało? Dlaczego to zrobiłeś? Były takie piękne- przejeżdża po nich w kółko palcami i wciąż płacze- Jestem takim okropnym egoistą Ji. Myślałem, że umrę, ale i tak wolałem to niż, coś co mogłoby uchronić cię przed tym wszystkim.

- O czym mówisz hyung?- pytam, bo naprawdę nie rozumiem co próbuje mi przekazać. Opieram się wolnymi dłońmi o obrastającą nas zieleń. Czas jakby się dla nas zatrzymał. Tu i teraz. Jesteśmy tylko my i natura wokół nas, nic więcej się nie liczy.

- Moi rodzice nienawidzili cię od początku- wyrywa mu się kaszel i zaraz potem jęk bólu. Przenosi ręce z mojej głowy na dłonie- Uważali, że jak na nastoletniego chłopca, spędzam z tobą za dużo czasu sam na sam. Próbowali mnie od tego odwodzić, najpierw dyskretnie i delikatnie, a potem siłą. Kiedy zaczęliśmy chodzić na tą polanę i wracałem późno do domu, ojciec spoglądał na mnie wściekłym spojrzeniem. Był rozczarowany i się z tym nie krył. Często mnie bił, by dać mi nauczkę.

Przerywa na chwilę, pewnie by zaczerpnąć oddechu, ale wcinam mu się, bo nagle coś sobie uświadamiam.

- Czyli te wszystkie sytuacje, gdy wyglądałeś na obolałego, albo nagle bez ostrzeżenia nie przychodziłeś do szkoły...?

Jego milczenie i spuszczenie głowy mówią mi więcej, niż jakiekolwiek potwierdzenie.

- Robiłeś to po to, by móc ze mną być?- pytam, a głos mi się załamuje i nie mogę nic na to poradzić.

- Ale żaden ze mnie bohater Ji- pociąga nosem- Jestem tchórzem. Tchórzem i egoistą. Ojciec od dawna groził mi, że źle się dla mnie skończy, jeśli nie przestanę się z tobą zadawać. Ale zawsze kończyło się na pustych groźbach. A wtedy...- zaciaka powieki, jakby nie chciał dać wrócić tamtym wspomnieniom, tak samo jak ja- Tego dnia, gdy wybieraliśmy imię dla kotka, wróciłem do domu i on powiedział, że załatwił dla mnie miejsce w prywatnej szkole w Anglii i daje mi wybór. Mogę dalej upierać się przy swoim i tam wylądować, albo pójść na ugodę i zostać tutaj, jednak zerwać znajomość z tobą. 

Puszczam jego dłonie i prostuję się, pojedyncza łza spływa po moim lewym policzku.

- Wybrałeś to drugie- nie muszę pytać, znam odpowiedź- Sam nie wiem czy to dobrze czy źle- wyciągam trochę świeżego powietrza, bo przez chwilę zapomniałem oddychać.

- Tak bardzo żałuję. Myślałam wtedy o tym, że nie chcę być tak daleko od ciebie, ale wiedziałem, że nie zerwiesz ze mną znajomości od tak- gdy puściłem jego dłonie, nie ma już co z nimi zrobić, więc zaczyna wykręcać sobie palce- Więc pomyślałem o tym, że jeśli odepchnę cię od siebie, to nie będziesz musiał się ze mną męczyć. Byłem taki głupi, uważając, że jeśli cię od siebie odsunę, to będziesz szczęśliwszy. Wcześniej nie miałem dla ciebie czasu, musiałem odwoływać spotkania i sam wiesz co się działo. Chciałem tylko być blisko ciebie, jednocześnie cię nie raniąc.

Zaciskam palce na materiale moich spodni i wlepiam wzrok w ziemię.

- To było tak egoistyczne z mojej strony. Nie miałem pojęcia, że się nie poddasz i tak długo będziesz walczył- sięga ręką w moją stronę, ale w połowie ruchu się powstrzymuje- Tak bardzo przepraszam Ji. To wszystko moja wina i już nigdy tego nie naprawię. Umierałem bez ciebie i myślałem, że to jest okropne, a ty w tym samym czasie przechodziłeś istne piekło na ziemi. Posunąłem się nawet do poniżania cię publicznie, ale ty zamiast przestać, starałeś się coraz bardziej. Jesteś taki odważny, a ja jestem skończonym tchórzem.

Pod natłokiem tych wszystkich informacji, czuję się, jakbym się dusił. Właśnie dość pokrętnie, ale wyznał mi, że był dręczony przez swojego własnego ojca. To tak okropne, że nie mieści mi się w głowie. A znosił to wszystko po to, żeby bronić mnie. Tak, to prawda, że stał się przez to moim koszmarem, ale nie wiedział jak inaczej zapobiec rozwojowi wydarzeń. Zrobił co w jego mocy, nawet jeśli mnie zranił. I to porządnie.

- Co się stało dziś?- dopytuję, chociaż domyślam się co mogło mieć miejsce.

Bierze głęboki oddech, przez co lekko się krzywi i znów spogląda na moją głowę.

- Po tym, jak zobaczyłem cię ogolonego na łyso, uznałem, że to dla mnie za wiele, że już nie dam rady- przekręca się i siada prawym boku- Uciekłem. Chodziłem w kółko po mieście, aż zdecydowałem co zrobić.  Wróciłem do domu i poszedłem do gabinetu ojca, który został dziś pracował z domu i wykrzyczałem mu wszystko w twarz. Ten był tak wściekły, że najpierw na mnie nakrzyczał, a potem mnie pobił. Zamknął mnie w moim pokoju na klucz i kazał czekać do powrotu matki, by ta mogła zobaczyć jakie gówno urodziła. Wtedy zadzwoniłem do ciebie. Uciekłem przez okno, zabierając za sobą kilka najpotrzebniejszych rzeczy.

- Gdzie je masz?

- Upuściłem gdzieś tu w krzakach- pociąga nosem i sięga ręką, tym razem pewniej, do mojej twarzy, by wytrzeć łzy z policzków- Ale to nie ważne.

Wzdycham ciężko i zastanawiam się co mam zrobić. Poznałem prawdę. Ale czy to mi w czymkolwiek pomaga?

- Powinienem teraz powiedzieć, że ci wybaczam i jak bardzo cię kocham, prawda?- podnoszę na niego wzrok.

Mam przed sobą totalnie odsłoniętego Min Yoongiego. Bez żadnych kłamstw i pół-prawd. Bez udawania, że wszystko jest w porządku i, że nic go nie rusza. Bez bagatelizowania problemów i testów z matemtyki zdanych na sto procent.

Jest przede mną całkowicie nagi w swoich uczuciach i błagający o wybaczenie. Zdjął przede mną maskę złożoną z pozorów i płacze.

Po prostu płacze.

- Nie mogę tego tak łatwo przełknąć Yoonie. Te trzy lata jednak zrobiły swoje, tak samo jak ty.

Ja też płaczę.

SmultronställeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz