sjjutioandra

71 19 2
                                    

Trasa do szkoły mija mi powoli, a każdy kolejny krok sprawia, że naprawdę mi się odechciewa. Non stop rozglądam się na boki i za siebie, sprawdzając czy ktoś przypadkiem za mną nie idzie. Ale przecież dobrze wiem, że jeździ znowu samochodem.

Weekend był tak nudny, jak tylko nudne może być siedzenie z kotem na kolanach lub leżenie z nim na łóżku dwadzieścia cztery godziny na dobę. W międzyczasie uczyłem się trochę gotować najprostsze potrawy, by nie musieć cały czas zamawiać jedzenia.

Kopię jakiś kamyk na chodniku i przecieram zaczerwienione oczy. Tak, noce spędzałem na płaczu.

Notuję sobie w myślach, że muszę wstąpić do sklepu zoologicznego po szkole, bo karma dla Haengboga jest już na wykończeniu. Maluch dużo je. 

Za to na razie muszę się skupić na teście z matematyki, który mam dziś na trzeciej lekcji. Uczyłem się całą niedzielę i jestem dobrej myśli. Od razu, gdy o tym myślę, do mojej głowy wdziera się Yoongi. Jest genialny z przedmiotów ścisłych, a szczególnie matematyki. Prawi nigdy nie musiał zakuwać przed testem i czasem pomagał mi, gdy miałem jakiś problem. Teraz jestem zdany tylko na siebie. 

A wszystkie łzy już chyba wypłakałem. Powinienem przestać to roić, bo jeszcze się odwodnię, ale one wypływają ze mnie same. Po prostu na samą myśl o moim (byłym już) chłopaku, którym był przez kilka dni, mam ochotę wyrwać sobie z piersi serce i zwyczajnie się wykrwawić, by juz nie czuć tego potwornego, duszącego bólu. 

Było nam razem tak dobrze. Prawda?

Co się zmieniło?

Nadeptuję na 10 000₩, tarzające się po chodniku. Spoglądam na lekko brudny, zielony banknot. Zielony jest kolorem szczęścia, więc obym je dziś miał. 

SmultronställeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz