-99-

587 43 69
                                    

-W tym samym czasie 250 km dalej od domu-

Na samym środku lasu, który się ściemniał stał mężczyzna w kapturze. Mężczyzna w kapturze chodził w kółko.Wyglądało jakby na kogoś czekał. Był ubrany w czarny płaszcz, pod którym była ciemna bluza, zaś kaptur tej bluzy zasłaniał jego twarz. Miał podarte jeansy na sobie, jak i czarne glany. Mężczyzna powoli się niecierpliwił, kiedy nagle usłyszał kroki podchodzące do niego. Obrócił się w stronę dźwięku. Zza mroku wyszedł kolejny mężczyzna, który miał na sobie czerwoną bluzę na zamek, gdzie pod nią miał ciemno-bordowy golf. Spodnie miał czarne, tak jak i jego sportowe buty. Mężczyzna tak jak i poprzedni miał na sobie kaptur, który zasłaniał jego twarz. Obaj stanęli na przeciwko siebie, gdzie pierwszy zaczął mówić mężczyzna, który czekał.

-Ile można na ciebie czekać?-zapytał mężczyzna w płaszczu.

-Musiałem się przecież jakoś wymknąć z bazy.- odpowiedział mężczyzna w bluzie.

-Masz to o co cię prosiłem?- zapytał się mężczyzna w płaszczu, gdzie wyciągnął rękę z niecierpliwienia.

-Tak..- odpowiedział mężczyzna w bluzie i zaczął wyciągać z pod bluzy dużą kopertę. Mężczyzna w bluzie podał drugiemu do ręki tą kopertę, mówiąc przy tym- Ciężko było to zdobyć.

-Zdaję sobie z tego sprawę- odpowiedział mężczyzna w płaszczu, gdzie nie czekając zaczął otwierać tą kopertę, gdzie na kartkach znajdowało się dokładne miejsce "nowego domu", rozmieszczenia pokoi, i cały plan budynku wraz z zabezpieczeniami. Mężczyzna w płaszczu uśmiechnął się na ten widok.- Tak jak obiecałem..Tak zrobię-powiedział mężczyzna w płaszczu z uśmiechem na twarzy, patrząc na rozkład pomieszczeń i planu dom.

-Nic, co piękne nie trwa długo..- odpowiedział mężczyzna w bluzie odchodząc już od mężczyzny w płaszczu. Zostając sam mężczyzna w płaszczu odprowadzał wzrokiem drugiego, gdzie później sam pozwolił, aby czerń lasu wchłonęła go.

-W tym samym czasie w domu-

Doktor skończył zajmować się małą, gdzie młody i rogacz czekali z niecierpliwością. Doktor wstał od małej, która już spała, więc badanie przeszło nadzwyczaj szybko. Młody widząc, iż doktor wstaje, jako pierwszy podszedł do doktora.

-I jak doktorze?- zapytał się zniecierpliwiony młody.

-Wszystko będzie dobrze.-odpowiedział doktor sięgając coś ze swojej teczki- Tutaj zostawiam wam przeciwbólowe dla dzieci, podawajcie dwa razy dziennie- powiedział doktor i położył fiolkę na ławie.

-Dobrze..- odpowiedział rogacz, który w tym czasie już podszedł do nich. Młody usiadł obok małej i patrzył na nią, jak spokojnie spała. Zaś rogacz odprowadzał doktora.

-Do widzenia doktorze.- powiedział rogacz zamykając za doktorem drzwi. Kiedy jednooki zamknął drzwi też podszedł do małej.- Może lepiej ją położyć, co?- zapytał się rogacz patrząc na młodego. Pikselowooki przytaknął i chciał sięgnął małą, lecz rogacz go uprzedził. Jednooki zaniósł małą do pokoju, gdzie za nimi szedł młody. Rogacz położył małą do łóżeczka, zaś młody przykrył ją kocem.  Jednooki stojąc tak nad małą wraz z młodym, westchnął- Wyobrażasz sobie jaki będzie krzyk jak się obudzi?- powiedział rogacz przytulając młodego do siebie.

-I to właśnie jedna w życiu z chwil, gdzie dzieci to samo zło- odpowiedział młody, gdzie obaj zaczęli się śmiać. Jednak młody poczuł ból brzucha u dołu. Złapał się pikselowooki za brzuch, jednak ból był tak ogromny, że aż na własnych nogach ustać nie mógł.

-Co się stało?- zapytał się zaniepokojony rogacz, kucając przy młodym, który zwijał się z bólu.- Rodzisz?!- krzyknął prawie, że rogacz. Jednak młody spojrzał na jednookiego z błagalnym wzrokiem.

-Za wcześnie przecież, nie mogę..- wydusił z siebie młody, gdyż wiedział, że nie cały 7 miesiąc ciąży jest bardzo za wcześnie. Rogacz zaczął panikować, szybko zadzwonił jeszcze raz po tego samego doktora,gdyż był najbliżej, lecz on domówił przyjazdu, gdyż nie jest ginekologiem. Jednooki, więc zadzwonił po prowadzącego ciąże młodego ginekologa. Wiedział rogacz, iż szybko doktor nie przyjdzie. Wziął na ręce młodego i zaniósł go do ich sypialni. Zaś młody zaczął już głośno krzyczeć z bólu. Jednooki usiadł obok młodego trzymając go za rękę i głaszcząc go po głowie.

-Spokojnie zaraz przyjdzie doktor- mówił rogacz chcąc w ten sposób uspokoić młodego.

-Wypierdalaj! I wyjmij Go! Bo zaraz ja go gołymi rękami to zrobię!- krzyczał młody, zaś rogacz nie wiedział co dopowiedzieć.

Tak o to przez 15 min młody wyzywał rogacza, a ten jak potulny baranek przyjmował wszystko z godnością. Do momentu usłyszenia dzwonka do drzwi. Rogacz, kiedy usłyszał dzwonek szybko zszedł na dół, otwierając drzwi doktorowi, który przyszedł z pielęgniarkami.

-Proszę szybko- powiedział rogacz ciągnąc doktora po schodach za rękaw, gdzie za nimi szły pielęgniarki- Bo ja teraz nie wiem czy on rodzi czy go coś opętało..- stając przed drzwiami powiedział jeszcze- Zastanawiałem się jeszcze nad egzorcystą..- powiedział rogacz i otworzył drzwi, gdzie doktor wszedł pierwszy a za nim pielęgniarki, chciał rogacz też wejść, lecz pielęgniarki nie pozwoliły. Jednooki stał przed drzwiami i słyszał krzyki młodego. Chciał wejść, ale powstrzymywał się. Po 2 godzinach usłyszał płacz małej. Poszedł do niej, biorąc ją na ręce i próbując uspokoić. Będąc w pokoju małej usłyszał, iż ktoś wychodzi z ich sypialni. Wychylił się z małą na rękach i zobaczył, iż to był doktor. Szybko rogacz podbiegł do doktora z małą na rękach- I co?- zapytał się jednooki.

-Gratulacje, macie chłopca.- powiedział doktor wchodząc do łazienki obok, gdyż jego kilt był cały we krwi, jak i jego ręce. Rogacz uśmiechnął się i wszedł za doktorem do łazienki.

-Ale mogę go zobaczyć?- zapytał się rogacz, gdzie mała była już spokojna.

-Syna, czy Pana Toma?- zapytał się doktor myjąc ręce.

-Obydwóch..- odpowiedział szybko rogacz, poprawiając małą na rękach.

-Zaraz pielęgniarka powinna Szefa zawołać.- odpowiedział doktor ściągając kilt. Rogacz pokiwał głową, iż zrozumiał i wyszedł z łazienki, gdzie akurat wychodziła pielęgniarka, która pokazała, aby jednooki podszedł. Jednooki szybko zaczął podchodzić, gdyż widział, iż pielęgniarka trzymała coś owinięte w prześcieradło. Podszedł i zobaczył rogacz, malutkiego chłopca, który trzymał rączki w pięść, jakby był teraz małym zwycięzcą.

-Zobacz Susan to twój braciszek..- powiedział rogacz nachylając małą nad niemowlakiem. Mała uśmiechnęła się do rogacza, gdzie znowu spojrzała na maleństwo owinięte w prześcieradło.

-Braciszek Susan nie ma jeszcze imienia, Szefie- powiedziała pielęgniarka, która uśmiechnęła się do małej. Rogacz jeszcze chwilę się zastanawiał, gdzie później spojrzał na małą, później złapał za malutką rączkę niemowlęcia.

- Witaj na świecie Marcus..- powiedział rogacz uśmiechając się i głaszcząc delikatnie malutką rączkę.

-996 słów-

Proszę, nie.. (TomTord) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz