-108- THE END

939 66 88
                                    

Pozostałości po domu, które zostały dalej ogień trawił jak słomę. Matt stał przed domem z Marcusem na rękach. Koło niego pojawiły się samochody strażackie jak i same auto Torda. Strażacy szybko zaczęli gasić pożar, gdzie Tord wyszedł z  auta i chciał wejść do środka, widząc, że na zewnątrz jest tylko rudy z malcem.  Jednak strażacy zabronili mu podchodzić. Jednooki nie wiedział co się dzieje. Podbiegł do rudego i zaczął go szarpać.

-Co się stało? Gdzie jest Tom ? Gdzie jest Susan?!- krzyczał zdenerwowany rogacz, szarpiąc rudego, gdzie Marcus zaczął płakać. Rudzielec nie wiedział co powiedzieć. Był w szoku. W szoku, iż co zrobił i z tego, iż widział Edda.

-J..ja...- zaczął się rudzielec jąkać.

- Dlaczego tylko ty się uratowałeś.. Dlaczego im nie pomogłeś?!- krzyczał dalej rogacz nie rozumiejąc. Nagle obaj meżczyźni usłyszeli jak jeden ze strażaków krzyczał do swoich kolegów z pracy.

- Te drzwi są zamknięte! Trzeba znaleźć inne wejście, gdyż wyważyć nie możemy, bo zawali się do końca dom.- powiedział strażak do drugiego, gdyż planowali jak wejść do środka. Tord spojrzał na rudzielca, który tylko spuścił głowę na dół.  Złość wewnątrz rogacza wzrosła do maksimum. Nie panował nad sobą i uderzył rudzielca z pięści w twarz, nie patrząc, iż rudy trzymał małego na rękach. Matt upadł na ziemię wraz z Marcusem.  Rudzielec jak i malec zaczęli płakać. Wiedział rudy, co zrobił. Wiedział, że nie powinien, bardzo tego żałował. Żałował wszystkiego co zrobił Tomowi. A teraz nie ma szans chociażby go przeprosić za to. Tak bardzo w tamtej chwili chciałby się zamienić z miejscami z Tomem. Marcus zaczął głośniej płakać, gdzie rogacz schylił się i zabrał mu malca z rąk. Prostując się od rudzielca, Tord spojrzał na niego z góry i powiedział patrząc mu w oczy.

- Rozstrzelać Go..- powiedział to tak bardzo bez emocji, że nawet żołnierze nie wiedzieli, czy wypełnić rozkaz, czy lepiej uciekać. Tord odszedł i patrzył jak strażacy próbowali zmniejszy chociaż ognień, cały czas trzymając Marcusa na rękach. Rudzielec spojrzał wokół siebie, jak Żołnierze odblokowywali swoje strzelby. Chciał śmierci rudzielec. Zamknął oczy, ale jednak w oddali usłyszał śmiech. Otworzył je i widział jak Marcus wyciąga rączkę zza ramię Torda wprost w stronę gdzie był rudzielec. Wiedział już rudy, iż nie może jeszcze umrzeć. Zanim wystrzelili żołnierze Matt wstał i zaczął uciekać w stronę lasu, gdzie Edd i Paul uciekli. Przed ucieczką zdążył powiedzieć sam do siebie, ale patrząc na Marcusa.

-Wrócę po ciebie..

Żołnierze nie spodziewali się , iż rudzielec zacznie uciekać. Tord szybko się obrócił i widział jak im ucieka rudy.

- Łapcie Go!- krzyknął, gdzie żołnierze ocknęli się i zaczęli gonić rudego. Tord znów obrócił się w stronę płonącego już mniej domu. Niestety strażacy nie mieli szans wejść, więc musieli ugasić najpierw pożar.

Po  3 godzinach gaszenia pożaru, Tord siedział w aucie, gdzie łzy mu same spływały, gdy patrzył  na ekran swojej ręki i na nagrane daty z gogli Toma. Marcus leżał z tyłu i spał. Odwrócił się Tord do tyłu. Patrzył na śpiącego Marcusa. Wiedział już, że to nie jego dziecko. Miał ochotę go zabić. Ale nie rozbił tego. Odwrócił się do przodu i westchnął. Nie zrobił tego, bo tylko on pozostał po Tomie. Mimo, iż to nie jego dziecko, będzie kochał i wychowywał jak swoje. W końcu tego na pewno by chciał Tom. Zamyślony tak rogacz został ocknięty przez pukanie do szyby. Obrócił głowę i zobaczył żołnierza, który wcześniej wrazinnymi pobiegł za rudzielcem. Wyszedł po cichu z auta.

- Zabiliście Go?- zapytał się rogacz chowając ręce do tyłu.

- Niestety uciekł nam, sir- odparł żołnierz ze spuszczoną głową i salutował.

-Ty nie kompetentny st..- nie dokończył rogacz podnosząc rękę na żołnierza, gdyż strażak podszedł i przeszkodził.

-Przepraszam..- powiedział strażak. Tord jak i żołnierz, który miał być ukarany spojrzeli na niego.- Nie znaleźliśmy ciał, jedynie to- podał strażak spalone gogle Toma. Tord wziął do ręki gogle i oglądał je.

-Jak to nie znaleźliście?- zapytał się Tord nie wiedząc co ma teraz myśleć.

-Możliwe, iż ogień był tak mocny, iż spalił ich doszczętnie jak ten dom, albo..- westchnął strażak- Albo uci..

-   Żyją?!- krzyknął Tord będąc tym bardzo szczęśliwym.- Ale gdzie oni są? Dlaczego ich tu nie ma? -pytał się Tord a widząc, iż strażak nie zna odpowiedzi westchnął i spojrzał do góry- Najważniejsze, że żyją..

-Jeszcze raz przeszukamy zgliszcza, ale wątpię byśmy znaleźli ich ciała- powiedział strażak i oddalił się w stronę spalonego domu. Tord patrzył cały czas w górę, mając na twarzy uśmiech. Wiedział już, iż na pewno Tom jak i Susan żyją. Nie wiedział czemu uciekli. Myśląc tak wsiadł z powrotem do auta, zapominając iż rudy uciekł od egzekucji. Obrócił się do śpiącego Marcusa. Uśmiechnął się. Wiedział, iż przyjdzie taki dzień, kiedy zobaczy Toma i Susan. Musi być tylko cierpliwy. Jak wcześniej. Oparł głowę o nagłówek siedzenia i zaczął śpiewać z psychicznym uśmiechem na twarzy ulubioną kołysankę Susan, którą Tom bardzo często śpiewał jej:

- 789 słów-

THE END?

Proszę, nie.. (TomTord) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz