-75-

727 60 38
                                    

-Tego samego dnia wieczorem-

Rogacz wszedł do pokoju bardzo po cichutku, gdyż wiedział, iż młody jak i Susan będą spać. Wszedł szybko do łazienki rogacz. Po wykonaniu swojej czynności w łazience jednooki wyszedł, gdzie najpierw podszedł do łóżeczka małej. Nachylił się do Susan i pogłaskał po głowie.

-Słodkich snów, śliczna.- powiedział rogacz. Odchodząc od małej, przed tym jeszcze przykrył ją. Kiedy podszedł do łóżka, gdzie spał młody, szybko wślizgnął się pod kołdrę. Ułożył głowę na poduszce, oraz przytulił się do młodego, który leżał plecami do niego, czyli w stronę ściany. Rogacz przytulając się nie wiedział, iż młody nie spał.

-Jesteś już?- zapytał się młody nie odwracając się do rogacza, zaś jednooki tylko mruknął pod nosem w odpowiedzi, która brzmiała "tak".- S-słuchaj.. J-jak z tym domem? Gotowy już?- pytał się młody, gdyż wiedział, iż rogacz mówił mu, że muszą poczekać, aż wyremontują im dom, gdyż rogacz kupił dom akurat do remontu. Nie nadawał się od razu do zamieszkania.

-Hm.. Mówiłem ci, że to może potrwać taki remont.- mówił rogacz bardziej się przytulając do młodego. Pikselowooki czuł się skrępowany, szczególnie, iż wstydził się tego co zrobił. Myślał, że jak zamieszka z dala od rudzielca to będzie wszystko dobrze. Dlatego był tak zniecierpliwiony.

-Ale ile może trwać zwykły remont.- powiedział młody siadając. rogacz popatrzył się na młodego. Westchnął jednooki.

-Tyle ile powinien..- powiedział rogacz a widząc nie zadowoloną minę młodego dodał- Nie wiem! 6, może 10 miesięcy.. nie wiem- powiedział wkurzony rogacz, gdyż chciał już położyć się.

-To ty kopiłeś dom, czy go dopiero budujesz, bo teraz nie wiem!-odpowiedział mu też wkurzony młody.

-Przecież widziałeś na zdjęciach jaka to była ruina, teraz wszystko trzeba poskładać i doprowadzić do pierwszego stanu użytkowania. To nie jest takie szybkie.- powiedział rogacz też podnosząc się z łóżka i oparł się ręką siedząc- Skarbie, obiecuję że jeszcze w tym roku się tam wprowadzimy.

-No dobra..- powiedział młody kładąc się z powrotem w łóżku, gdzie rogacz szybko przytulił się do młodego.

-Wiesz, że i tak cię kocham?- powiedział rogacz do ucha młodego. Pikselowooki nie wiedział co odpowiedzieć. Przez to, co powiedział teraz rogacz czuł się jeszcze bardziej nie komfortowo. Czuł się jak najgorszy człowiek na świecie. Wiedział już młody, że nie może pozwolić, aby to zdarzenie się powtórzyło. Już nigdy. Myśląc tak młody zasnął. Jednak nie na długo. Nie mógł spać. Dręczyły go wyrzuty sumienia. W końcu po kilku godzinach próby zaśnięcia z powrotem wstał z łóżka. Postanowił, że się orzeźwi powietrzem wiosennym. Chociaż z rana dalej było zimno tak jak i wieczorem to w południe było ciepło, jak to na wiosnę przystało. Więc młody wiedział, że będzie czym oddychać jak wyjdzie znów się przewietrzyć przed budynek.

Młody szedł cichym i ciemnym korytarzem. Były momenty, że kiedy skręcał w korytarzu przechodziły go dreszcze. Było zdecydowanie za cicho. Kiedy w końcu dotarł do drzwi wyjściowych z bazy, uśmiechnął się, gdyż "horror" się skończył. Otworzył drzwi młody, i tak jak zwykle usiadł na schodach.Cieszył się, będąc w tym miejscu. Było spokojnie.. Siedział tak młody patrząc w górę. Ciemne, wręcz czarne niebo dawało taką radość młodemu, że nie zauważył, iż ktoś jest za nim. Młody szybko obrócił głowę w stronę, gdzie słyszał jakiś dźwięk.

-Oh.. to ty..- powiedział młody łapiąc się za klatkę, i uspakajając serce.

-Hm.. A kogo się spodziewałeś?- pytał mężczyzna podchodząc do młodego- Świętego Mikołaja?- pytał się mężczyzna siadając obok młodego.

-Paul, Boże Narodzenie już było, to po pierwsze a po drugie, gdybyś był tym Świętym Mikołajem, uwierz mi, nie siedział byś tutaj gdzie teraz siedzisz.- mówił młody patrząc na brewego.

-A gdzie niby?- zapytał się Paul odpalając papierosa.

-Noo.. Są różne miejsca do pochowania martwych ciał, wiesz?- powiedział młody, przy czym uśmiechnął się do brewego, przekrzywiając głowę na bok. Wyglądał tak uroczo, jakby jego mina nie współgrała się z tym co mówi i jakim tonem to powiedział. Jednak to było na swój sposób psychiczne. Paul uśmiechnął się pod nosem.

-Wątpię byś miał jeszcze miejsce, na kolejne ciało- powiedział brewy odbijając "psychiczną" piłeczkę. Młody spojrzał na niego i obaj zaczęli się śmiać.- No dobra.. a powiedz jaki masz teraz problem?- przerwał brewy śmiech młodego.

-Problem? Skąd wiesz, że ja mam problem?- pytał się zdziwiony młody, poprawiając gogle, gdyż myślał właśnie, iż stąd wie.

-Cóż, zawsze kiedy masz jakiś problem i nie wiesz jak go rozwiązać, to przychodzisz tutaj i siadasz, myśląc nad rozwiązaniem- powiedział brewy, gestykulując rekami.

-Faktycznie..- powiedział młody, z jednej strony był szczęśliwy, iż chociaż jedna osoba go w tej bazie rozumie, ale z drugiej strony był zmartwiony.

- A więc?- przerwał myślenie młodego, Paul.

-No więc masz racje, mam problem.. Znowu..- powiedział młody łapiąc się za kark i robiąc minę zakłopotaną.

-Ahh..-westchnął brewy wstając przed młodym.- Słuchaj, jak mówiłem wcześniej każdy problem da się rozwiązać- mówił brewy cały czas stojąc przed młodym i gestykulując rękami.

-A-ale..- chciał coś powiedzieć młody, jednak brewy mu przerwał.

- Jeśli nie możesz rozwiązać problemu innym sposobem, rozwiąż go innym problem. Czyli zwalczaj ogień ogniem.- mówił Paul, w tym momencie brewy podszedł i klęknął przed młodym.- Pokonaj w sobie to, co sprawia ten problem. Nie daj, żeby to cię pokonało. Zawsze walcz, walcz do końca. Nawet gdybyś nie widział, w tym swojej wygranej, walcz.-powiedział brewy kładąc rękę na głowie młodego. Przybliżył tym sposobem głowę młodego, gdzie dotknął jego czoła swoim czołem i patrząc w prosto w oczy dalej mówił- Nie uciekaj od problemów, tylko staw im czoła. Przegrana nie jest ważna, kiedy w głębi siebie to ty zwyciężasz.- brewy cały czas tak trzymał młodego i patrzył prosto w oczy, gdzie pikselowooki czuł, jak jego serce szybciej bije. Szybciej bije z radości. Z nadziei jaką dał jemu teraz Paul. Miał już szklanki w oczach młody, schylił głowę młody i szybko się przytulił do brewego.

-N-nawet nie wiem jak mam ci podziękować.- mówił ze złamanym głosem młody, gdzie kurczowo na plecach trzymał płaszcz Paul'a, cały czas tuląc się do niego.- Tyle razy mi pomogłeś, że w życiu ci się nie odpłacę- powiedział młody nie puszczając brewego.

-Wystarczy mi to, że pomagam.-powiedział brewy też przytulając się do młodego.- No dobra, idziemy spać, dawaj, wstawaj- powiedział brewy wstając i podając dłoń młodemu, aby pomóc wstać. Obaj weszli do bazy, gdzie przed wejściem na korytarz rozdzielili swoje drogi. Młody szedł prosto do swojego pokoju myśląc nad tym co powiedział mu Paul. Wchodząc do spokoju młody już wiedział co zrobi. Podszedł do łóżka, gdzie po drodze ściągnął bluzę i spodnie, zostając w samych bokserkach. Położył się, gdzie głowę położył nie na poduszce a na klatce rogacza tuląc się przy tym do niego i położył nogę, oplatając go w pasie. Po chwili zasnął młody spokojnym, ale krótkim snem, gdyż młoda jakby wiedziała, że młody już w pokoju i może się wydrzeć, aby obudzić swoich ojców.

-1092 słów-

Proszę, nie.. (TomTord) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz