-67-

855 70 66
                                    


-2 tygodnie później, godz. 7:40 a.m.-

Pikselowooki przez całe dwa tygodnie unikał rudzielca. Nie chciał go widzieć. Bał się młody rudzielca, szczególnie po tym co rudzielec mu zrobił. Bał się, że dowie się rogacz. Młody myślał, że jak się dowie rogacz o tym, to go znów do nie przytomności pobije i zrobi to czego tak nienawidzi. Wolał, więc unikać wyższego, młody. Na szczęście trudno nie było młodemu unikać rudzielca, gdyż od tygodnia śpi z nimi w pokoju Susan. Nie miał młody czasu, nawet na wyjście do toalety, gdyż mała płakała. Wkurzał się młody, gdy jak rogacz przychodził to cały czas nosił Susan na rękach, bo później jak wychodził rogacz do "pracy", to młody nie mógł sobie z nią poradzić. Pikselowooki wychodził akurat z łazienki, kiedy znów usłyszał, że Susan już płacze. Podszedł do łóżeczka i ze zmęczonymi oczami nachylił się do niej.

-Rozumiem, że już po spaniu?- zapytał się młody biorąc Susan na ręce. Kiedy usłyszał, że malutka przestała płakać, był znów wkurzony. Nie na małą a na rogacza. Gdyż to on tak przyzwyczaił małą do ciągłego noszenia. Był już tak wkurzony i zmęczony tym wszystkim, bo tylko on wstaje do niej w nocy, że ubrał małą w cieplejsze ciuchy i wziął na ręce. Szedł w stronę biura rogacza. Kiedy dotarli tam razem, Susan już zasnęła na rękach. Wszedł bez pukania młody. Jednooki jak zwykle siedział przy biurku ze stertą dokumentów, tym razem dokumentów z oddziału naukowego. Chodziło o zatwierdzenie nowych projektów. Tyle tylko zdążył przeczytać młody podchodząc do zdziwionego rogacza, który szybko wstał do nich, myśląc, iż coś się stało.

-Co? Czy coś się jej stało?- pytał zmartwiony rogacz, odbierając nie świadomie małą z rak młodego.

-Stało się to, że tą małą larwę przyzwyczaiłeś do rąk. To teraz się męcz.- powiedział z zaspanymi oczami młody i wyszedł. Zostawiając zdezorientowanego rogacza za sobą. Jednooki zdążył jeszcze powiedzieć jedno zdanie zanim młody zamknął drzwi.

-A-ale ja mam tu dużo dokumentów do podpisania!- powiedział rogacz, po czym młody zamknął drzwi.- A-ale kochanie..- mówił rogacz, spojrzał na małą, która dalej spała na jego rękach. Przytulił małą do siebie i usiadł na fotelu- Widać, że zostaliśmy sami. Twój tatuś pewnie ma „te dni"- powiedział rogacz podkreślając ostatnie zdanie śmiesznym tonem. Trzymając tak małą na rękach wrócił do podpisywania dokumentów.

Młody wracając do swojego pokoju był zmęczony i zarazem szczęśliwy. Szczęśliwy z tego powodu, że w końcu się wyśpi. Idąc tak korytarzem minął jakiegoś żołnierza.

-O! Cześć Tom!- krzyknął z entuzjazmem żołnierz. Młody akurat ziewał, kiedy żołnierz to powiedział, więc młody nie widział kto to.

-Cześć..- powiedział zmęczony młody nie zatrzymując się, tak jak to zrobił żołnierz, który go przywitał. Szedł dalej młody, a myśl o pustym łóżku i jeszcze pustym pokoju sprawiała, że już się robił senny na samą myśl. Nagle poczuł, że ktoś łapie go za rękę i obraca w swoją stronę. Zdziwił się młody, ale kiedy podniósł wzrok zobaczył kto się z nim przywitał. Zamarł młody, gdyż był to rudzielec. Patrząc tak w oczy rudzielca, młody poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Nagle poczuł znów się źle i wyrwał rękę biegnąc do swojego pokoju a konkretnie do swojej toalety. Nie wiedział czemu młody, ale od tygodnia rzyga. Nie smakuje już mu wiele rzeczy, ma wstręt do ostrych zapachów. Bał się młody, gdyż takie same objawy miał wtedy przy Susan. Ale wiedział też młody, że to nie możliwe. Więc jeszcze gorzej się bał, bo nie wiedział czemu. Młody wychodząc już z łazienki wystraszył się. Młody zobaczył rudzielca, który siedział na jego łóżku i czekał. Był wkurzony tym, że nie zamknął za sobą drzwi. Westchnął i udawał, że nic się nie dzieje. Podchodził do rudzielca bardzo powoli.

-Czego chcesz?- powiedział młody podchodząc do rudzielca.

-Czy coś ci jest? Chory jesteś?-pytał się rudzielec wskazując na łazienkę, czyli słyszał jak młody rzyga.

-Nie twój interes.. -powiedział z niskim tonem młody, odchodząc od rudzielca i siadając na bujanym krześle, który był przy miejscu dawnego biurka, które zastąpiło łóżeczko małej.

-Nie wyglądasz najlepiej. Od dawna tak rzygasz?- nie odpuszczał rudzielec. Usiadł nawet wygodniej na łóżku dając nogę na nogę. Siedział teraz niczym jak jakiś szef.

-Nie udawaj, że cię to martwi..-powiedział młody odwracając wzrok od rudzielca, cały czas siedząc, był bardzo spięty. Wyzywał się w myślach, że nie potrzebnie wychodził z pokoju.

-Słuchaj ja na twoim miejscu bym się martwił..- powiedział rudzielec i wstał. Podszedł do drzwi wyjściowych z pokoju. Młody odprowadzał go wzrokiem. Wstał przy drzwiach i dodał- Takie poranne mdłości miałeś przecież już kiedyś..-powiedział ze smutkiem w głosie rudzielec. Bardzo zdziwiło młodego ton wyższego. Mówiąc to rudzielec wyszedł z pokoju młodego, pozostawiając go zamyślonego.

Rudzielec szedł szybko w stronę oddziału naukowego. Chciał się czegoś dowiedzieć. Wszedł szybko do Sali, gdzie była doktor Ishihara.

-O! Znam cię!- krzyknęła niska doktor ściągając okulary ze swojego nosa. Siedziała przy biurku, gdzie było mnóstwo różnych części, których rudzielec nie wiedział do czego służą.

-Jestem Matt..-powiedział podchodząc bliżej doktor.

-Właśnie Matt. Czy coś się stało? Coś Szef potrzebuje?- zapytała się niewinnie doktor wstając z krzesełka.

-W sumie to nie Szef mnie przysłał.-powiedział będąc już bliżej doktor.- Mam pytanie..- mówił wyższy nie wiedząc jak się zapytać.

-No słucham?- zapytała się doktor ubierając znów okulary na nos.

- Czy dawaliście Tom'owi kolejne ziarno, wiecie o które mi chodzi..- pytał się bezpośrednio wyższy. Pytanie bardzo zdziwiło doktor.

-Przepraszam, Matt.. ale nie mogę ci takiej informacji udzielić.- powiedziała po czym wróciła do składania kawałków metalu.

-Ah.. A Szef wie coś o tym?- pytał się dalej rudzielec.

-Szef? Tak oczywiście, że wie.- powiedziała nie przerywając składanie.

-Dobra, dzięki.- powiedział i szybko kierował się ku wyjścia, dodając- Powodzenia z nowym projektem- rudzielec mówiąc to wyszedł już z Sali. Doktor obróciła się zdziwiona do zamykających się drzwi.

-Projektem? Ja tylko naprawiam toster..- powiedziała doktor do samej siebie, odwracając wzrok na rozłożony toster w częściach.

-934 słów-

Proszę, nie.. (TomTord) ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz