Rozdział 10

2K 200 68
                                    

Naruto czekał przed bramą. Miły sprzedawca Ramenu, ani razu nie odniósł się do niego nieuprzejmie, co bardzo zdziwiło chłopca, ale nie dał po sobie tego poznać. Nie lubił pokazywać uczuć, a teraz, po wczorajszym wypadku, powoli tracił w ogóle jakiekolwiek chęci. Czuł się zmęczony ciągłą walką z rodziną, która nawet nie chciała go w domu.

"Może powinienem zamieszkać na ulicy? Albo uciec z Wioski? Moja drużyna, mnie nie chce, rodzina też...prawdę mówiąc nic mnie nie trzyma tutaj, a ta misja może być świetnym sposobem, by uciec jak najdalej....może Hatake Kakashi zlituje się nad nim i pozwoli mi odejść? I tak mnie tu na pewno nie chce..."

Zamyślił się i nawet nie zauważył jak do niego zbliżyła się Sakura i Sasuke. Różowowłosa przyjrzała się twarzy czerwonowłosego. Nie próbowała nawet tego ukrywać widząc, że jej towarzysz wędruje daleko myślami. Spojrzała na Sasuke, który trochę starał się ukryć swoje zainteresowanie, ale ani ona, ani on się nie odezwali. Wtem dołączył do nich Kakashi, który wydawał się zmieszany i jakby smutny. Spojrzał na Namikaze, ale sam uciekał przed jego wzrokiem, jakby bał się jego spojrzenia. Nie było to dziwne. Większość cywili uciekała przed jego wzrokiem, ale ninja zazwyczaj hardo wpatrywali się w jego twarz. Wyglądało to tak, jakby Hatake czuł się winny czemuś, ale unikał konsekwencji.

Uzumaki jednak odebrał jego zachowanie zupełnie inaczej.

"Tak mnie nienawidzi, że nie jest w stanie na mnie patrzeć....może da mi umrzeć, przy pierwszej lepszej okazji...?"

Ciszę przerwał najwyraźniej ich zleceniodawca. Był to starszy mężczyzna o siwych włosach. Na nosie miał okulary, a na głowie słomkowy kapelusz. Lekko ciemna i pomarszczona skóra mówiła o jego długim wysiadywaniu na słońcu.

-Ty jesteś Hatake Kakashi?-zapytał się mężczyzna jounina.

-Tak...to moja drużyna-powiedział i wskazał dzieciaki stojące zaraz za nim. 

-A czyli to bachorstwo będzie mnie ochraniać?-zapytał się mężczyzna, ale zaraz wybuchnął śmiechem, jakby opowiedział wspaniały żart. 

Dowódca drużny siódmej westchnął i zaczął wychodzić z Wioski. Jednak zanim zdążył ją przekroczyć zobaczył jak staruszek podchodzi do czerwonowłosego Namikaze.

-Masz siniaka, dzieciaku, na policzku-powiedział i bez skrupułów, nie przejmując się wrogim i jednocześnie pustym spojrzeniem chłopca, przylepił mu plaster na policzku, po czym poczochrał po włosach.

-Przypominasz mi mojego wnuka, chociaż masz groźniejsze spojrzenie niż on-zaśmiał się i poklepał chłopca po ramieniu. Sam stanął przed ninja i zaczął iść drogą. 

Wszyscy wpatrywali się w szoku w plecy mężczyzny. Tak po prostu podszedł do Uzumakiego i potraktował go jak zwykłego smutnego dzieciaka. Z jednej strony było to absurdalne, a z drugiej cała drużyna poczuła jakby ulgę, jakby ten cywil pokazał im jak mieli traktować towarzysza, Uchiha i Haruno zaczęli iść za nim, ale Kakashi rzucił jeszcze spojrzenie na ucznia. Jego oko rozszerzyło się w szoku. Nie dowierzał. Mimo, że nadal nie był w stanie zajrzeć w jego oczy zasłonięte grzywką, to usta chłopca lekko się rozwarły, a mięśnie twarzy rozluźniły się. Widział jak w wielkim szoku był chłopiec, tak jakby nikt nigdy nie okazał mu takiej czułości. Z jednej strony było to smutne, ale z drugiej patrzenie na emocje wypisane na twarzy Naruto sprawiło, że szarowłosy poczuł ciepło na sercu. 

Jednak te kilka sekund szybko minęły jouninowi, a twarz Namikaze znów zobojętniała. Mężczyzna odwrócił się i szedł przed siebie, a zaraz za nim zaczął kroczyć czerwonowłosy genin. 

Wszyscy szli spokojnym krokiem główną drogą prowadzącą w stronę Kraju Fal. Był ciepły, prawie upalny dzień, więc mało osób kroczyło tą ścieżką. Większość ninja wolała skakać z drzewa na drzewo w lesie. Nie dość, że była to szybsza droga to wtedy shinobi chronili się przed promieniami słońca, które teraz doskwierały geninom. Mimo to Kakashi wolał tą drogę. Mniej pułapek i zasadzek mogło się wydarzyć na prostej, szerokiej drodze niż w gęstym ciemnym lesie. Poza tym podróżowali z cywilem, który nie poradził by sobie w buszu, więc oczywistym było co muszą wybrać.

Nagle na środku drogi Kakashi zauważył dwie kałuże, w delikatnym odstępie od siebie. Nie czuł zdziwienia. Jako ninja był przyzwyczajony do tego typu zasadzek, więc bez strachu szedł dalej co nie mógł powiedzieć o dwóch geninach, którzy drgnęli na ten widok. Ciszyło go to, że jego uczniowie dostrzegli tą marną próbę ataku z zaskoczenia, ale jednocześnie zaczął się obawiać, czy jego podopieczni będą bezpieczni na tej misji. 

Nim dzieciaki zdążyły drgnąć ich opiekun pozbawił przytomności dwóch napastników ukrywających się w kałużach. Widząc zatrwożenie na twarzy geninów i zleceniodawcy, uśmiechnął się, i zwrócił do dzieciaków.

-Wyślę ich do Hokage i będziemy kontynuować misję, ale panie Tazuna, czy mógłbyś nam powiedzieć co tak naprawdę kryje się za tą misją?-zapytał szarowłosy.

Starszy meżczyzna westchnął i spojrzał w bok. Podrapał się po głowie i spojrzał na jounina.

-Chyba nie mam wyboru...

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz