Rozdział 54

1.7K 193 118
                                    

Pukanie do drzwi wybudziło ze snu chłopca. Naruto podniósł się ociężale i zaczął mrugać by przegonić ostatnie senne mary. Rozejrzał się przez chwilę nie rozumiejąc co się właściwie stało, jednak pukanie do drzwi szybko otrząsnęło go z zamyślenia. Dzieciak wstał i otworzył drzwi.

-Dzień dobry, Naru-chan-powiedział zamaskowany Mizukage. -....Moi....shinobi zapraszają cię na śniadanie, co ty na to?-zapytał się miło Yagura.

Uzumaki nie miał nawet czasu odpowiedzieć, a mężczyzna już złapał go i zaczął z nim iść taszcząc go gdzieś przez motelu. Nie długo zajęło im chodzenie po korytarzach, prawdę mówiąc już po dwóch minutach stali przed szukanym mieszkaniem. Zamaskowany podniósł pięść chcąc zapukać, ale nagle dało się usłyszeć jak ktoś zaczyna tłuc naczynia, zaraz po tym padła wiązanka przekleństw, a następnie głuchy dźwięk uderzenia rozbrzmiał im w uszach.

Nieznajomy westchnął i zapukał w końcu. Drzwi otworzyły się tak szybko, że uderzyły przywódcę Kirigakure w twarz, a ten poleciał na sąsiednią ścianę wbijając się głową w tynk. Na szczęście przeleciał nad Namikaze, więc dzieciakowi nic się nie stało, mimo że stał w nie małym szoku wgapiając się w kobietę o pięknych jasnofioletowych włosach z białym kwiatem oraz origami we włosach. Spojrzała zdziwiona na czerwonowłosego, ale zaraz schyliła się opierając dłonie o kolana. Jej wzrok skupiony był na twarzy dzieciaka, lekko się uśmiechnęła i zaczęła mówić.

-Ty jesteś Naruto Namikaze-Uzumaki?-zapytała.

Chłopak zdawkowo mruknął potwierdzenie. Kobieta poklepała chłopca po głowie i wciągnęła go do gwarnego pokoju. Zaraz po zamknięciu drzwi usłyszeli jednak huk uderzenia. 

Okazało się, że Mizukage chciał wbiec za nimi do pokoju, ale nie zdążył i łupnął łbem o przeszkodę, która nagle pojawiła się na drodze. Nieznajoma zignorowała jednak to i delikatnie popchnęła Naruto w stronę stołu przy którym siedziała drużyna z Kirigakure, z którą za niedługo miał zmierzyć się na egzaminie, jednak oni nie wydawali się bardzo zdenerwowani, czy też wrogo do niego nastawieni. Cała trójka mimo, że wydawał się poważna, ani trochę nie udawała, że nie interesują się jego osobą. Ich ślepia były wlepione w niego, a nawet Uzumakiemu zdawało się, że widzi w nich iskierki. Druga kobieta w pokoju, jounin opiekująca się drużyną geninów lekko uśmiechnęła się do niego przymykając jedyne oko. Połowa jej twarzy była skryta za grzywką kasztanowych włosów, a błękitne szaty podkreślały zielony kolor tęczówki i jasny kolor skóry. Przy stole jadalnym siedzieli również jeszcze dwaj mężczyźni. Jeden miał szare ulizane do tyłu włosy, drugi nosił maskę, a jego skóra była mocno spalona słońcem. Oboje mieli ogromne guzy na głowach, a ich wzrok był wlepiony w puste talerze przed sobą. Mężczyźni jak i fioletowowłosa oraz Mizukage nosili takie same, czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. 

-Naruto-kun...-odezwała się najwyraźniej gospodyni mieszkanka.- Jestem Konan, już pewnie znasz drużynę z Kirigakure, ale przedstawię ci ich jeszcze raz.... To Hoki-wskazała na chłopca o brązowych, ciemnych włosach. Ten kiwnął mu głową i wysłał lekki uśmiech.- ....ten tu to Shinori.- Dzieciak o białych, krótko przystrzyżonych włosach pomachał mu.- ...a ten to Nawa- czarnowłosy uśmiechnął się odrobinę szerzej.- Ich mistrzem jest Mei Terumi.

Wymieniona kunoichi mrugnęła do chłopca.

-...Tamta dwójka-ciągnęła, kunoichi dość niechętnie.-....ten szarowłosy to Hidan, a ten drugi to Kakuzu.

-Siadaj-odezwał się Hoki klepiąc krzesło obok siebie. 

Namikaze był zbyt nieufny by po prostu się zgodzić i usiąść. Myślał nawet o wyjściu z tego pokoju i zapomnieniu o całej sprawie, ale nagle poczuł dłonie na ramionach.

-Yeeeey! Naru-chan! Będziesz jeść z nami śniadanie!-krzyknął na cały głos Mizukage i posadził go siłą przy stole. Zaraz po tym rozbrzmiały cztery pstryknięcia palcami, a chłopiec zrozumiał, że już nie ma jak uciec....właśnie postawiono cztery bariery oddzielające ich od Wioski i wszystkich, którzy mogliby mu pomóc. 

Serce podeszło mu do gardła.

"Czemu ja tu przyszedłem?"

***

Śniadanie, w przeciwieństwie do posiłków wśród Uchiha, nie wydawało się spokojne, czy dystyngowane. Było głośno. Różne rozmowy toczyły się wokół, nawet jedzenie kilka razy wzlatywało w powietrze.....ludzie z resztą również. Wszyscy wydawali się spokojni, roześmiani...może frywolni? Jednak mimo, iż widać było w nich wiele radości i swobody, to Naruto widział, że te osoby kryją wiele bólu, z którym starają się walczyć i szukają szczęścia w małych rzeczach. Podobało mu się takie podejście.

Siedział nie wiedząc co z sobą robić, z jednej strony chciał zaufać tym ludziom, bo wydawali się....osobliwi, inni od tych których do tej pory spotkał. Byli trochę podobni....do Himiko i Kimiko, jednocześnie nie posiadali tej widocznej złości, a raczej tłumioną wściekłość i ferwor w sobie. 

-Naruto-kun?-zaczęła Konan widząc, że chłopiec coraz bardziej zatraca się w myślach.-Coś się stało?

-.....Nie jesteście shinobi Kirigakure-powiedział rzucając spojrzenie dorosłym, którzy byli ubrani w czarne szaty.-.....Czego tak naprawdę ode mnie chcecie?

Słysząc pustkę i zdanie, które brzmiało dziwnie, niczym oskarżenie sędziego. Wprawiło to w drżenie zebranych. Temperatura w pokoju spadła o dobre kilka stopni, a dorośli poczuli.....tak....poczuli strach. Coś siedziało za oczami tego chłopca i na pewno nie było to normalne dziecko, ale przecież dlatego tutaj przybyli.

-....Masz rację-powiedział fałszywy Mizukage.- .....nie jesteśmy z Mgły i mamy do ciebie sprawę....

Oczy dzieciaka, chciały przedrzeć się przez maskę mężczyzny, a jednocześnie nieznajomy wbijał swoje oko w jego grzywkę. 

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz