Kakashi stał od kilku minut w biurze swojego byłego senseia i przywódcy Wioski. Tylko lekko zmarszczona brew mówiła o tym, że nie podobają mu się słowa Hokage, co więcej był bardzo zdenerwowany.
-Proszę o wybaczenie, czcigodny, ale nie zgadzam się by moja drużyna przyjęła tę misję-powiedział przerywając ciszę i ciężką atmosferę.
-Proszę?-zapytał się blondyn siedzący za biurkiem.
-Moi uczniowie są w ciężkim stanie po eliminacjach, dodatkowo jak wie Hokage-sama, Sasuke oraz Naruto, biorą udział w następnej rundzie, która odbędzie się za miesiąc. Zazwyczaj ten czas wykorzystuje się na podszlifowanie umiejętności, a nie na misję....
-Gdy wrócą będą mogli to zrobić-wtrącił się Namikaze.
-Podróż do Kraju Ziemi i z powrotem zajmie nam co najmniej trzy tygodnie. Czy nie mogłaby to zrobić inna drużyna, która nie ma, aż dwóch uczestników egzaminu w drużynie? Jestem przekonany, że drużyna jedenasta będzie się cieszyć z tej misji....
-Jednak ja wybrałem twoją dru....-warczał, ale przerwało pukanie. Praktycznie od razu do pokoju wszedł wężowy sanin, Orochimaru. Miał na sobie jasnoszare kimono z błękitnymi wstawkami. Szyja, twarz oraz ręce były pokryte chorobliwie zieloną, wężową skórą, a złote oczy z pionowymi źrenicami sunęły po pomieszczeniu analizując całą atmosferę. Długie, ciemne włosy miał upięte wysoko w swego rodzaju kok.
-Hokage-sama....wzywałeś, więc przybyłem jak najszybciej było to możliwe-lekko się ukłonił.
-Dziękuję Orochimaru-san-powiedział blondyn wstając.
Sanin lekko uśmiechnął się dając tym do zrozumienia, że mają dokończyć sprawę, a jego traktować jak powietrze. Hatake oraz Namikaze wiedzieli po co. Ten mężczyzna uwielbia być doinformowany, dlatego jego przywołańce, węże, często są wykorzystywane jako zwiadowcy lub obserwatorzy....jak zazwyczaj tłumaczył się podsłuchiwaniem prywatnych rozmów " to zboczenie zawodowe naukowca".
Przywódca Liścia zagryzł wargę, najpewniej nie było mu to na rękę, natomiast dla Kakashiego wręcz przeciwnie.
-Niech będzie-powiedział szarowłosy zwracając się do byłego mistrza.- Moja drużyna przyjmuje misję. Jednak wyruszymy dopiero jutro, po dzisiejszym zebraniu klanów.
Szarowłosy skierował się do drzwi, jednak stanął w nich. Teraz zrozumiał dlaczego jego mistrz wezwał saninów. Menma wyrwał się spod kontroli przez przeklętą pieczęć, plus chce najpewniej przeciągnąć ważne osobistości na swoją stronę by uniemożliwić działanie przywódców klanu i starszyźnie! Co nie wróżyło dobrze ani dla Wioski, a szczególnie dla jego czerwonowłosego ucznia. Nie mógł pozwolić na to!
-Przynajmniej Naruto będzie bezpieczny z dala od tej Wioski-powiedział wysyłać znad ramienia wrogie, pełne obrzydzenia spojrzenie. Zobaczył błysk w oczach czarnowłosego sanina.
"Kakashi-kun ryzykuje swoje dobre nazwisko mówiąc coś takiego do Hokage....to prawie jak zdrada, ale...skoro to zrobił, coś złego się tutaj dzieje..." Pomyślał.
Kopiujący Ninja trzasnął drzwiami wychodząc z biura i pozostawiając Minato, który aktualnie w furii patrzył na zamknięte wejście.
***
W tym czasie ktoś przyglądał się przywódcy z daleka. Wiatr igrał z czarnymi włosami mężczyzny, który w gniewie wtopił spojrzenie w umysł i duszę blondyna.
-To takie dziwne, że ludzie rozpoznają czym jest dobro, a czym jest zło, a i tak popełniają zło...
-Według mnie to ohydne...-odezwał się kobiecy delikatny głos.- Chociaż gorszym jest to, że wiedzą iż nie mają racji, a i tak brną krzywdząc innych wokół nich-Dziewczyna miała może piętnaście, może szesnaście lat, a jej szaty jak i włosy były śnieżno białe. Na jednym z policzków dało się dostrzec trzy poziome blizny, a na drugim jedną, tuż pod okiem.- Hokage, chce przeciągnąć na swoją stronę ludzi, kłamstwem i manipulacją.....imitacją człowieka z przeszłości....
-Prawdziwy Minato Namikaze zmarł już lata temu...-mruknął czarnowłosy.- To jedynie potwór...
***
Naruto siedział na zielonej kanapie owinięty grubą warstwą bandaży. Lekko workowate ubrania, które znalazła doktor Shizune spadały z drobnego ciałka chłopca, ale nie wyglądało na to, że mu to przeszkadzało.
Namikaze mimo, że mało przebywał z nią, to mógł uznać, że odrobinę przywiązał się do tej kobiety oraz jej biura. Od lat przychodził tutaj po pomoc, gdy chorował lub został pobity na ulicy. W swoich trudnych momentach bywał tutaj nawet dwa lub trzy razy w tygodniu. Przychodził właśnie do tej kobiety, bo ona jako jedyna nie drążyła skąd ma tyle siniaków....czemu tak źle wygląda? Lub co gorsze gdzie są jego rodzice? Brązowowłosa nie zadawała takich pytań. Raczej trzymała je w sobie, chociaż Uzumaki miał świadomość, że pisała raporty dla siebie z każdej jego wizyty lub najmniejszej ranki.
Mimo swojego pogodnego charakteru brązowowłosa, nie potrzebowała zadawać mu multum pytań prywatnych i praktycznie idealnie omijała jego drażliwe tematy, prawie jakby mieli niepisany, cichy, pakt wykluczający je z rozmowy....chociaż bąkanie słów w odpowiedzi na monolog chyba nie zalicza się do rozmowy.
Shizune Kato wyrobiła sobie przez te lata wiele nawyków względem Naruto. Chociaż wielu nie uwierzyłoby jej, pamiętała chłopca gdy maska obojętności dopiero się formowała, a dzieciak dostawał ataku płaczu. Nie dziwiła się. Chłopiec wtedy nie rozumiał....może nawet nadal nie rozumiał, tej całej nienawiści wokół. Mimo, że nigdy nie powiedział jej co się działo ciemnooka wiedziała, że to dotyczy jego rodziny, ale milczała...bała się wystraszyć chłopca. Wolała widzieć go co jakiś czas i pomagać mu niż walczyć z czymś co wrosło w społeczeństwo, a potem stracić go może i na zawsze z oczu.
Wstała od biurka, gdzie przed chwilą skończyła opisywać stan chłopca, mimo że on nie odezwał się słowem Shizune zauważyła pewną rzecz....ktoś najwyraźniej również się nim opiekował w Wiosce. Jego masa mięśniowa, dzięki lepszemu odżywianiu się, wzrosła i teraz mogła spać spokojnie bez strachu, że może już nie zobaczyć chłopca....żywego. Mimo wszystko do perfekcji wiele jeszcze brakowało, ale postęp był widoczny. Spojrzała na leżącego na kanapie rudzielca i widząc pusty kubek wzięła go ze stolika i zaparzyła kolejną herbatę.
Pierwsze czego nauczyła się przy nim było by nie zadawać pytań...po prostu robić to co się uważa za słuszne, bo mały Namikaze na każde pytanie najpierw będzie odpowiadał "nie". Położyła ciepłą herbatę przed dzieciakiem i usiadła obok. Może i panowała między nimi cisza, ale nie była ona ciężka. Kato lekko się uśmiechnęła.
"Mam nadzieję, że wszystko się zmieni, Naruto-kun...."
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...