Rozdział 82

1.5K 150 60
                                    

Cień powoli zakrywał las pragnąc pogrążyć go w mroku nocy. Widząc to grupa zbiegłych shinobi zatrzymała się, chcąc odpocząć rozbijając obóz.

Grupa stanęła i zaczęła rozbijać namioty oraz rozpalać ognisko, a Obito Uchiha powoli opuścił leżącego na nim dzieciaka na trawę. Spojrzał na niego, gdy tylko ułożył go na ściółce. Dzieciak nadal wydawał się nieobecny....zamknięty w sobie. Czyżby spotkanie z biju, aż tak go załamało? A może jego ojciec....nie....już nie jego ojciec...

-Naruto-odezwał się pewnym głosem, mimo iż w środku trząsł się ze strachu przed spojrzeniem dzieciaka.

Czerwonowłosy spojrzał na niego. Przez sekundę patrzył na niego niepewnie, zamrugał i zadrżał jakby wybudzając się z głębokiego i długiego snu. Wzrok chłopaka utkwił w oku mężczyzny.

-Jak się czujesz?-zapytał starając się brzmieć spokojnie i ciepło. Widząc lekkie niezrozumienie w oczach bliznowatego, zaraz się poprawił.- Wiesz....masz obite żebra....możesz....

Naruto podniósł się bez problemu i odparł.

-Nic mi nie jest....

Zebrani patrzyli na niego ze strachem i zdziwieniem, gdy ten podniósł się i otrzepał ubranie. Delikatny uśmiech wpłynął na usta dzieciaka, a przyjemny ciepły powiew otoczył ich serca. Jednak ich ekscytacja nie trwała długo. Widzieli...lub raczej czuli fałszywość tego wykrzywienia twarzy, była to idealna, twarda maska. 

Mocno zasmuceni westchnęli w swoich głowach, a zaraz Kakuzu oraz Konan zaczęli opatrywać chłopaka. Przez ostatnie trzy dni i noce nie zatrzymywali się na dłużej niż kilkanaście minut. Teraz byli na tyle daleko od Konohy, jak i na tyle blisko kraju Fal, że mogli sobie pozwolić na porządny odpoczynek i opatrzenie młodego.

Fioletowowłosa podniosła jego koszulkę do góry i spojrzała na fioletowe siniaki....Zamrugała mocniej widząc, że...plamy prawie całkowicie zniknęły pozostawiając zaledwie kilka oznak swojego przemijającego istnienia. Kobieta jednak nie odezwała się i delikatnie opatrzyła to co pozostało z nich, delikatnie pogłaskała chłopca po głowie każąc mu odpocząć, a sama podeszła do Obito cicho szepcząc do niego.

-Siniaki zniknęły....

-Co?-zadziwił się czarnowłosy.

-Powinien mieć obite żebra...miesiąc ślad i co najmniej dwa miesiące bóle...ale....to wygląda dobrze....Przerażająco dobrze....

-Masz jakiś pomysł?-zapytał się zbiegły Uchiha.

-Nie...dzieciak....od samego początku nas zaskakuje....to nie ma znaczenia co myślę, ale jestem pewna...że stanowczo za mało wiemy by osądzać.

Czarnowłosy kiwnął głową ukradkiem spoglądając na chłopca siedzącego spokojnie pod drzewem.

***

W końcu po kolejnych pięciu dniach dotarli do Kraju Mgły. Dość oporna walka przez morze nie miała trwać długo, terroryści musieli jedynie znaleźć środek transportu. Naruto szedł pomiędzy nimi nadal patrząc pod nogi z lekko zmęczonym wyrazem twarzy oraz obojętnością bijącą z oczu.

Dorośli czuli silne współczucie względem malca, jednak wiedzieli że są bezsilni. Jak mogliby go pocieszyć lub jakkolwiek dodać mu ciepła? Konan miała ogromną ochotę, po prostu rzucić się na malca i przytulić mówiąc, że wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, bo jest z nimi....ale co to dla niego zmienia?

On już nie ma nic....

To dziecko zostało ograbione z emocji, dzieciństwa, nadziei, poczucia bezpieczeństwa, a co najważniejsze miłości. Jak mogłoby zaufać im...to już jedynie pusta skorupa...bez nazwiska, przynależności...może i bez przyszłości.

Nagle fioletowowłosa kobieta poczuła dłoń na swoim ramieniu. Obito spojrzał na nią poważnym wzrokiem. Ścisnął je mocno w przyjacielskim geście i jakby wiedząc o czym myślała uśmiechnął się delikatnie.

-My zapełnimy tą pustkę-powiedział i spojrzał na chłopca sunącego za nimi. Wyciągnął do niego dłoń i poczochrał jego włosy. Uśmiechnął się szeroko do niego.

Chłopiec podniósł głowę i spojrzał na Obito.

Chwilę zastanawiał się nad gestem mężczyzny. 

Dzieciak nie okłamywał się był....zmęczony....pusty w środku. W końcu zrozumiał czym jest....i czym od tak dawna powoli się stawał. Pustą skorupą człowieka. To było smutne. Ludzie zabrali mu wszystko nawet bycie człowiekiem. Nigdy nie odkrył co tak na prawdę lubił, jaki ma charakter, czego szczerze chce....nie dano mu tego prawa. To go dobijało jednak patrząc w czarne oczy Uchihy, poczuł ciepło....Tak bardzo brakowało mu miłego i przychylnego spojrzenia, mówiącego "pomogę ci", że dopiero teraz zorientował się jak wiele pomocy potrzebuje.

-Co tak smutno patrzysz, młody?-zapytał się czarnowłosy.- Uwolniłeś się od nich...oni nie zrobią ci już nic, nie tkną cię palcem, ani nie usłyszysz od nich ani słowa....Jesteś z nami....i zostajesz z nami dzieciaku.

Wtem Naruto poczuł uderzenie w ramię. Spojrzał w tył zaskoczony.

-Yo!-Shinori wyszczerzył swoje zęby.- Ile mieliśmy czekać, aż przyjdziecie?! Tu nie ma nic do roboty!

-Spokój!-krzyknął na niego Nawa, który szedł z rękami wsadzonymi do kieszeni.- W końcu....miałem ochotę go już kilka razy utopić za jego zawodzenie.

Naruto zamrugał zaskoczony, a za geninem oraz chuninem pojawiła się długowłosa jouninka z trzecim uczniem. Uśmiechnęła się słodko do czerwonowłosego.

-W takim razie możemy już wracać do domu-powiedziała.-Statek czeka.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz