Shinobi z Konohy odwrócili się przerażeni i wlepili oczy w Naruto, który nadal toczył walkę. W tej chwili Konan wściekła uderzyła Shinoriego oraz Hidana w głowy.
-A to, kurwa, za co?-syknął mężczyzna.
-To ty uczysz te dzieci złego słownictwa-powiedziała i poprawiła uderzenie tak, iż mężczyzna leżał teraz nie przytomny na podłodze.
W czasie tych krótkich wymian zdań myślenie Naruto nic się nie zmieniło....no może oprócz tego, że doszła jeszcze istna furia, że nic nie działo się w trakcie tych kilku minut.
-Spokojnie....Ai.....dobrze wiesz, że nie wolno nam....-dobrze znany mu głos, własnego złudzenia zniknął pośród szumu krwi w uszach.
-Nieeee......mam dość czekania!- zabrzmiał głos w głowie rudowłosego.
Kushina stała na trybunach nie daleko swojego męża. Po swojej prawej usadziła dwie córki i razem do tej pory patrzyły na rozgrywające się pojedynki w ciszy, jednak teraz.....czuła jak jej serce zaczyna obijać się o żebra, a branie oddechu staje się coraz trudniejsze. Krew pulsowała w jej głowie chcąc znaleźć jak najmniejszą rankę by uciec z jej ciała, jednak nie ból był najgorszy, a ......krzyki i wycie biju siedzącego pod pieczęcią. Dziewięć ogonów, pysk jak i łapy uderzały coraz mocniej o kraty własnego więzienia, chcąc roznieść ją od środka. Kyuubi niczym dzikie, nierozumne zwierze, potwór, wpadło w szał i próbowało się uwolnić z własnej klatki. Uzumaki zadrżała i podniosła się z siedzenia, po czym szybko wybiegła, czując metaliczny posmak w ustach. Trzech saninów, którzy siedzieli niedaleko widząc jak blada żona Hokage wybiega z areny, pobiegli za nią. Tuż za wyjściem kobieta stanęła i padła na kolana, jej dłonie uciskały mocno mostek, chcąc pobudzić swoje płuca do pracy.
-Co się dzieje, Kushina?-zapytała Tsunade klękając obok niej. ANBU, którego zadaniem było opiekowanie się czerwonowłosą zjawił się i przykląkł zdziwiony zachowaniem kobiety.
-Uzumaki-sama?-bąknął nie bardzo wiedząc co się dzieje.
Żona Hokage otworzyła usta, ale zamiast jakiekolwiek słowa, z jej ust wypłynęła krew, a zaraz potem z nosa i oczu. Czerwona ciecz zabarwiła i zmieszała się z piachem , jednocześnie brudząc jej zieloną sukienkę. Matka Naruto zaczęła drżeć, a jęki zaczęły opuszczać gardło i krtań byłej shinobi. Jej do tej pory lekko opalona skóra, zaczęła przybierać barwę betonu.
Ślimacza Księżniczka chwyciła kobietę za ramiona, a zaraz potem seledynowe światło otoczyło jej barki. Nim jednak zaczęła samo leczenie męczącej się koleżanki poczuła szarpnięcie i ona sama została wyrzucona w powietrze. Żabi Mędrzec złapał saninkę by nie padła głową na ziemię, ale zaraz wrócili wzrokiem do cierpiącej, która teraz drżała kuląc się na ziemi.
-Potwory! Potwory! On przez was umiera! Musicie zdechnąć zanim On odejdzie, wy cholerne robaki! Nic nie znaczące kreatury!
Lis zaczął drapać ściany w umyśle kobiety sprawiając jej agonalny ból. Czerwonowłosa wiła się po ziemi, próbując krzyczeć, wziąć oddech lub cokolwiek zrobić by ten jebany ból zniknął. Jednak po chwili zemdlała czując jak cierpienie odbiera jej świadomość.
-Więcej! Więcej! Za to co zrobiliście, powinniście się zwijać z bólu przez lata! Przez wieczność!
Zęby biju szczęknęły i wbiły się w metal oddzielający go od świata. Chciał ich zabić....wszystkich wytępić! Rozorać ich brzuchy pazurami!
Ryk wściekłości wydobył się z jego gardła zupełnie ogłuszając kobietę wydzierając jej sercu ostatnie szczątki nadziei i odwagi.....bo sprawiedliwość nigdy nie poznała jej rodziny.
Na arenie walka, jednak trwała nadal. Uzumaki zadrżał i nagle wyskoczył ponad płomienie. Jego czerwona czupryna wtopiła się w kolor płomieni. Jednak gdy cała jego postać wyłoniła się zza ściany ognia, ogromna energia przytłoczyła Shikamaru. Zachwiał się czując jak powietrze uchodzi mu z płuc i.....było po wszystkim. Namikaze wylądował tuż przed przeciwnikiem i praktycznie wbił go w ziemię ogłuszając.
-Koniec walki!-krzyknął sędzia.- Zwycięża Naruto Namikaze-Uzumaki!
Wiwat wielu klanów rozdarł powietrze, jednak Naruto zupełnie nie zwracał uwagi na tłum, nawet raz nie spojrzał na nich. Spokojnie skierował swoje kroki z powrotem do wyjścia z pola bitwy. Gdy tylko cień zakrył jego postać, a gwar pozostał na zewnątrz czerwonowłosy pozwolił sobie na odetchnięcie. Jego ciało wrzało od emocji, aż palił się do następnej walki, jednak nie to najbardziej go zastanawiało. Jego wzrok na zmianę mętniał i wyostrzał się w prawym oku, na dodatek jakby na złość od nasady nosa do skroni czuł pieczenie, jakby świeżej rany, ale....przecież podczas pojedynku nie dał się nawet tknąć!
Westchnął wiedząc, iż na razie nic na to nie poradzi i, że powinien teraz skupić się na opanowaniu emocji niż roztrząsaniu mało ważnych "ranek". Drgnął jednak słysząc kroki, niosące się po schodach. Sabaku oraz Nawa szli na swój pojedynek z wysoko podniesionymi podbródkami. Shinobi Kirigakure kilka kroków za przeciwnikiem sunął już z dłonią na rękojeści katany. Jednak gdy tylko miał minąć Naruto przystaną pozwalając przeciwnikowi już wyjść na arenę.
-Shinori przegrał, abyś się w końcu wziął w garść-mruknął. - Ludzie denerwują się popełniają przestępstwa, ale nawet jeśli chcesz być ponad nami, to nie wygrasz z tym tam-kiwnął głową w stronę schodów. - Weź go roznieś, bo jeśli chcesz by się czegoś nauczył najpierw musi dostać lekcję.
Chłopak zaczął iść, ale jeszcze zanim wyłonił się z cienia zamachał ręką w górę i powiedział.
-Staniemy na arenie razem, już jako chunini.... Nie biorę innej opcji pod uwagę, Uzumaki.
***************************************************************************
Oto drugi na dzisiaj i niestety ostatni, ale znów zobaczymy się 07.07, więc proszę czekać!
;)
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...