Naruto westchnął przeciągle. Jego podróż łodzią do Kraju Wody zaczęła się dopiero dzień temu, a już doskwierał mu brak lasów. Wolałby spędzać ten poranek na łonie natury, wokół drzew i liści, przy treningu. Jednak był tutaj, na środku morza, a lądu nie było widać z żadnej strony. Mimo, iż ten widok zapierał dech w piersiach to poczuł delikatny ucisk w piersi. Czy na prawdę zdradził Konohę? Ojczyznę? Nie wiedział co myśleć o swojej ucieczce, był zmęczony ciągłym rozmyślaniem o tym jakby się to skończyło, gdyby...gdyby sam postarałby się i coś zmienił.
-Yo!- lekkie uderzenie w plecy otrzeźwiło zamyślonego dzieciaka.
Shinori wyszczerzył w uśmiechu białe zęby i złapał za kark Naruto. Ścisnął go i poszarpał za włosy. Chciał trochę pomęczyć nowego przyjaciela, jednak wtedy Nawa przerwał mu brutalnie kopiąc dzieciaka w tyłek i wbijając białowłosego w barierki.
-Eh....wybacz...-powiedział znudzonym głosem do czerwonowłosego.
Za brązowookim pojawił się Hoki z szerokim i miłym uśmiechem.
-Shin lubi skracać dystans-powiedział cicho się śmiejąc.- No ale nie tak bardzo jak Nawa...
-Hę?-warknął szatyn.- Mówiłeś coś , Hoki?
Wymieniony chłopak przewrócił oczami, pokazując jak bardzo boi się zdenerwować towarzysza. Wyszczerzył się znowu do nowego i sam podszedł do barierki siadając na niej.
-Ważne, że nie masz choroby morskiej -westchnął Nawa, stając obok Naruto.
Stali chwilę w milczeniu wpatrując się w morze. Były ninja Liścia, lekko zestresowany spuścił wzrok. Nie wiedział jak reagować, prawdę mówiąc czuł się zbyt pusty by móc jakkolwiek....o czymkolwiek zadecydować. Czy on nie stał się...prostą maszyną? Był zmęczony....tak bardzo zmęczony tą monotonią smutku i apatii.
-Naruto...-cała trójka ninja z Mgły patrzyła na niego spokojnym i ciepłym wzrokiem.- Co masz zamiar teraz zrobić?- zapytał się Nawa.
-Co...mam zamiar...?-powtórzył jakby nie rozumiejąc sensu jego słów.
Odpowiedziało mu krótkie kiwnięcie głową i nachalne spojrzenia. Brązowooki przeciągnął się i spojrzał w morze. Chwilę wpatrywał się w piękne fale, aż westchnął przerywając ciążącą im ciszę.
-Shin, Hoki zostawcie nas na chwilę.
Towarzysze drgnęli, ale bez zająknięcia wykonali rozkaz znikając z pokładu. Wiatr zawiał im w twarz tańcząc na tafli, figlarnie podrywając kropelki wody i rzucając im je.
-Nie masz celu-powiedział Nawa, mimo że to miało brzmieć jak stwierdzenie, dla Uzumakiego, było to jak policzek w twarz. Czy jego zagubienie było, aż tak widoczne?- Nie masz rodziny, domu, ani dokąd iść....nie masz nic...
Cisza przerywana szumem fal rozbijających się o łódź ciążyła Naruto. Co miał odpowiedzieć? Tak, nie mam? Nie, mylisz się? Obie te odpowiedzi brzmiały żałośnie.
-To piękne...-westchnął jednooki. Głowa czerwonowłosego poderwała się, a oczy wbiły w rozmówcę, jakby właśnie powiedział coś dziwnego.- Pomyśl....jako niemowlaki nie mamy wyboru...gdzie się urodzimy, kto jest naszym rodzicem....nie mamy wpływu na środowisko, w którym będziemy żyć...a ty....teraz masz wolne ręce...Nazwisko...kraj....nic cię nie obciąża...zaczynasz od nowa.
Szatyn odwrócił się do chłopaka twarzą.
-Możesz wybrać cokolwiek i nikt cię nie zatrzyma. Wybrać spokojne życie w Mgle, iść za Akatsuki, zostać ninja Kraju Wody....podróżować...dosłownie....nic cię teraz nie ogranicza....po raz pierwszy w życiu, twoim największym problemem jest to, czego ty chcesz-powiedział. Podszedł do niego i dźgnął go w pierś.- Czemu wydajesz się pusty i rozżalony? Masz czystą kartę. Możesz ukształtować sam siebie jak tylko chcesz, zostać tym kim chcesz...Jedyne co musisz zrobić to zastanowić się.
Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie i potarmosił młodszego po włosach.
-Za dwa dni dobijamy do brzegu....masz sporo czasu na samotne przemyślenia.
Dzieciak zniknął pod pokładem, najpewniej kierując się na śniadanie z terrorystami. Naruto stał chwilę wpatrując się we własne ręce.
"Może i mam pełną dowolność...ale ja potrzebuję, by ktoś mi doradził..."
-Od czego masz mnie-czarnowłosy nieznajomy pojawił się tuż za nim, jakby od zawsze tam stał. Trzy blizny na policzku zdobiły jego twarz, a ciemny płaszcz osłaniał całą jego posturę.-Yu-ki! Yuki! Mam od nowa cię uczyć jak wymawiać moje imię, młody?-prychnął i poklepał chłopaka po głowie.- Masa i Nozomi przez chwilę nie będą nas podsłuchiwać...mimo wszystko chciałbym z tobą porozmawiać, na spokojnie.
Czerwonowłosy kiwnął głową.
-Wiem, że nie mam teraz szans by cię przekonać do powrotu i....nawet nie wiesz jak było blisko by świat zakończył swoje istnienie...mimo wszystko ludzie mają sporą władzę i moc w zmienianiu przyszłości...eh...nie ważne, rozwodzę się nad drobnostkami-podniósł wzrok do nieba.- Mam ci pomóc znaleźć drogę co nie...? Co powiesz na...ratowanie dzieciaków z opresji...mam na myśli takich jak Kimiko i Himiko....mimo wszystko wydawały mi się dosyć blisko ciebie....-mruknął chłopak.- Wiesz....pomoc jest fajna....tak myślę....eh....tym powinna zająć się Masa, nie ja....
Chłopak rozprostował się i spojrzał na młodszego. Mrugnął do niego i uśmiechnął się.
-Zastanów się młody...co dalej musisz zrobić?
Mężczyzna tak nagle jak się pojawił, tak nagle zniknął. Czerwonowłosy chwilę patrzył na miejsce w którym niezna.....Yuki....w którym Yuki się rozpłynął.
Wtem ciężka dłoń spadła na jego ramię.
-Śniadanie-powiedział poważnie Obito patrząc na dzieciaka z góry. Od minuty stał i próbował do niego przemówić, ale ten albo bardzo zagubił się w myślach, albo sprawnie go ignorował.- Idziesz młody?-zapytał się otwierając drzwi na schody prowadzące w dół pokładu.- Jeśli się nie pośpieszymy Shinori i Hidan zjedzą wszystko.
Widząc lekkie niezrozumienie w oczach chłopca złapał go za ramię i zaczął pchać w kierunku schodów.
-Jeść! JUŻ!
![](https://img.wattpad.com/cover/219096028-288-k888536.jpg)
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...