Rozdział 77

1.4K 160 79
                                    

Chłopiec stał i słuchał, jak jego matka zalewała się łzami żałując każdego dnia. Dłońmi ocierała czerwone oczy, a jej usta przepraszały wyrzucając z siebie trochę nieskładne zdania. W końcu Kushina doszła do punktu, gdy nie miała już żadnych słów do wypowiedzenia w stronę syna. Podniosła głowę i spojrzała w oczy Naruto. Ten nie spuszczał z niej wzroku. Smutny i zarazem zadowolony chłopiec podszedł o krok bliżej do rodzicielki, jednak przecząc dziecięcym odruchom stanął i tylko delikatnie uśmiechnął się do niej.

-Dziękuję, mamo-powiedział, nie wiedząc co więcej dodać do jej słów. Był świadkiem jak, prawdę mówiąc obca mu kobieta, przeprosiła go za siebie i każdego członka jej rodziny.

-N-nie mów tak do mnie-powiedziała drżącym głosem.- Co ze mnie za matka, że pozwoliłam cię krzywdzić przez tyle lat....?

Chłopiec skrzywił się lekko, ale nie odpowiedział jej. Kiwnął głową i odwrócił się do niej plecami.

-Wybaczam ci-powiedział i spokojnie zaczął iść w swoją stronę.

-A...ale nie powinieneś-zatrzymał go jej głos.- Nie...

-To moja decyzja co robię ze swoim zaufaniem....-powiedział chłopak.- Każdemu należy się druga szansa.

Zaczął iść spokojnie z lekkim sercem. Czy on właśnie....pogodził się z matką? Zastanawiał się. Nie był tego pewien, ale mimo lat spędzonych w tej rodzinie nie był w stanie znienawidzić jej, ani sióstr, jedynie jego brat i ojciec wywoływali w nim nienawiść, czuł że najlepszym posunięciem będzie odciąć się od tej dwójki, jednak....skoro miał teraz osoby po swojej stronie, to czy powinien odwracać się od nich?

Szedł okrężną drogą. Chciał pobyć sam...pomyśleć co powinien zrobić. Nie lubił podejmować decyzji pochopnie, tak jak nie lubił popełniać błędów. Czuł, że stoi po raz pierwszy w swoim życiu na rozstaju dróg, gdzie jego decyzja będzie miała znaczenie. Tak jakby po raz pierwszy powiedziano mu, że on też może o czymś decydować. Było to dla niego przerażające, ale i jednocześnie dawało poczucie wolności. 

Szedł powoli drogą, patrząc na pomarańczowe promienie słońca, zachodzą za lasem otaczającym Wioskę. Podziwiał kolory roztaczające się dookoła i kręcił się po uliczkach. Wyglądał jakby ignorował lub nie zauważał nie przychylnych spojrzeń, które chciały go wbić w ziemię, jednak takie stwierdzenie było błędne. Wiedział o nich, co więcej każde piekło jego skórę i wypalało w nim dziurę. Chłonął je wyczuwając coraz więcej wątpliwości w swoim postanowieniu. Wtem przystanął dostrzegając szare włosy lekko szarpane przez wiatr. 

Jego nauczyciel stał na środku cmentarza wyraźnie nieobecny. Naruto nie wiedział co go tu zaprowadziło, ale czuł, że musi do niego podejść, że tego właśnie chce i potrzebuje do podjęcia odpowiedniej decyzji.

Czerwonowłosy zszedł i stanął obok sensei'a chwilę przyglądał się jego twarzy, aż w końcu spojrzał na płytę leżącą pod ich stopami. Zmarszczył brwi widząc jak przeznaczenie dobrze się nim bawi.

-Obito Uchiha?-zapytał wyrywając Hatake z zawieszenia.

-N-Naruto? Gdzie Itachi? Powinien się tobą zajmować teraz-zaczął, ale widząc brak zainteresowania chłopca jego słowami, a jedynie nagrobkiem westchnął.

-Towarzysz z drużyny, sensei'a?-zapytał chłopiec. Mężczyzna drgnął słysząc to, jednak nie wiele myśląc zaprzeczył głową.

-Nie....-czuł lekkie zaskoczenie w aurze chłopaka, więc naprostował swoją odpowiedź.- Mój przyjaciel....

-Dlaczego tu leży?-zapytał się bez ogródek Kakashiego, który był mocno zszokowany pytaniami chłopca.

-Em....-zawahał się, jednak mentalnie uderzył się w twarz. "I tak pewnie się kiedyś dowie."- Przez moją arogancję i stawianie prawa ponad drużynę.....on i Rin Nohara zginęli na jednej z misji...

-....- Naruto nic nie odpowiedział jedynie podniósł wzrok na mężczyznę. Jego błękitne oko przeszło na wskroś jego duszę, wyrywając każde uczucie i domagając się pełnej odpowiedzi przywarł mężczyznę do mentalnego muru.

Kakashi niczym w transie spojrzał przed siebie i zaczął mówić. Nie potrafił przestać i mimo, że podświadomie, wiedział, że to Naruto go do tego zmusił, to nie był w stanie logicznie tego wytłumaczyć, brak techniki, pieczęci...on po prostu czuł przymus.

-....Podczas misji w trakcie trzeciej wojny, mieliśmy wycofać się z linii frontu i przejść na tyły. Tuż przed wykonaniem rozkazu Rin została porwana...mimo to chciałem zmusić Obito do wycofania się, gdy mnie nie posłuchał odszedłem sam-mruknął zagłębiając się w myślach.- Wróciłem się, ale było za późno...Rin została przygnieciona przez kamienie, a ostatnim co zdołała mi powiedzieć było to, że ktoś zabrał ciało Obito....-mężczyzna wyglądał na przybitego, rany które leczył przez lata znowu otworzyły się zaczęły krwawić. Stare wspomnienia znów spadły mu na barki, jednak Naruto przerwał jego handrę.

-A może Obito-san, żyje...-mruknął patrząc na zimną płytę.

Hatake spojrzał na chłopca, ale zaraz upominając się wyprostował ramiona.

-To Danzo go zabrał....wyrwał mu oczy i przekazał dalej....-zastanowił się chwilę, czy powinien mówić o tym dziecku, jednak uczucie przytłoczenia znów powróciło informując, że chłopiec chce odpowiedzi.- Gdy zostałem wcielony do Korzenia, jako szpieg przeszedłem wiele lekcji i inicjację....w tym właśnie włożono we mnie sharingana....Danzo był zupełnym psychopatą, więc zgadnij czyje oko zostało mi przekazane...-mruknął zapominając, że rozmawia zaledwie z dzieckiem.- Druga gałka zniknęła, jako jedyna po obaleniu tej szui. Jednak nic to nie zmienia, że to ja zdradziłem towarzyszy....to ja ich zabiłem, porzuciłem...

-...-Naruto zastanowił się chwilę, stał w ciszy starając się powstrzymać cisnące mu się na usta słowa, jednak skapitulował.- Sensei.....jesteś tylko człowiekiem....a ludzie często, żałują błędów popełnionych w przeszłości...ludzie nie wyprzedzają, nie myślą nad skutkami....dopiero jak do nich dojdzie żałują- spojrzał twardym zimnym wzrokiem w źrenicę Kakashiego.- Skoro popełnił pan ten jeden błąd, to czy nie należy wyciągnąć z tego wnioski? Czemu nie powie sobie sensei, że już nigdy nie porzuci drużyny, towarzysza, czy przyjaciela? Zamiast wracać do tych wspomnień i katować się myślami, powinien Pan stanąć twardo na ziemi...tego pewnie chciałby pana przyjaciel, by to już nigdy się nie wydarzyło...

Chłopiec w ciszy obserwował mężczyznę, który był zbyt mocno zszokowany by jakkolwiek mu odpowiedzieć. Czuł się źle besztany przez własnego ucznia. Zagryzł wargę. Te słowa on już je słyszał, już je znał, jednak usłyszenie tego po raz drugi było o wiele silniejszym ciosem. Naruto zaczął powoli odchodzić pozostawiając mężczyznę samego. Hatake czując jak aura chłopca się oddala nie wytrzymał.

-Twój ojciec powiedział mi to samo.....

Te słowa zawisły w powietrzu pomiędzy nimi. Ciężka atmosfera spadła na cmentarz. Chłopiec nic nie odpowiedział, zniknął tak nagle jak się zjawił.

Hatake stał chwilę wpatrując się we własne buty i imię wyryte na płycie, gdy uderzyła go myśl.

"Przecież on jest sam...!"

*******************************************************************************

Lekka obsuwa z rozdziałem przez.....maturki! Tak właśnie dzisiaj nadszedł dzień odbierania wyników! Więc to moja ostatnia szansa, by się nimi uratować :P

Kolejny rozdział 13.08

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz