Rozdział 83

1.1K 137 76
                                    

Menma siedział na balkonie. Jego nogi zwisały w dół, a głowę oparł o balustradę. Zimna, metaliczna... dawała mu ukojenie po gorączce dnia. Wszystko szło źle....jego matka zginęła, Mei została kaleką, Natsuki zrezygnowała z bycia ninja, a jego ojciec....on....został otoczony hańbą....wszystko co zostało kiedykolwiek przez nich popełnione wypłynęło na wierzch i osadziło się na jego rodzinie. Teraz...Konoha nie miała już czwartego Hokage....Minato Namikaze został usunięty z tej posady, a decyzja o jego następcy jeszcze nie zapadła. To był cios dla jego rodziny jak i dla całej Konohy. Strach przed uderzeniem ze strony jakiegokolwiek kraju rosła wraz z godzinami wybierania. Przerażenie, niepewność jak i złość otoczyły Kraj Ognia. Teraz wystarczyło tylko jedno potknięcie by wbito im nóż w plecy.

Menma podrapał się po swoich złotych włosach. Był wściekły, ale....nie potrafił ukierunkować swojej złości. Miał nienawidzić Naruto? Nadal? Nie...przecież...jego matka wyraźnie powiedziała...powinien nienawidzić siebie....i tylko siebie...

Mimo, że słowa czerwonowłosej krążyły mu po głowie to nie mógł pogodzić się z nimi. Przez lata nienawidził tej porażki życiowej jego rodziców! Jak mógłby porzucić całą wrogość płynącą przez jego życie....w kilka dni? On nigdy nie kochał...nigdy nie uważał Naruto za kogoś...za brata...może i nawet za człowieka. Nie da się zmienić poglądów z dnia na dzień.

-Menma...-głos Natsuki wyrwał go z zamyślenia.- Kolacja gotowa -powiedziała smutno uśmiechając się do brata.

Blondyn wstał i podążył za siostrą. Przy stole siedział już jego ojciec. Wyglądał strasznie blado i pusto, nie wiedział czy to z powodu zdjętej pieczęci z niego...ale on sam nie czuł się tak źle po tym zabiegu...może dlatego że ojciec jest starszy...?

Minato spojrzał na syna i kiwnął mu głową by usiadł obok niego.

***

Menma siedział na środku pola treningowego numer 7. Westchnął przeciągle. Nie chciał tu być. Jak mógł zostać przydzielony do tej cholernej drużyny siódmej?! Powinna zostać podzielona albo rozbita, przez brak jednego członka. Wolałby zostać cofnięty nawet o rok tylko by nie dostać się do niej....na miejsce swojego "brata". To musiał być żart ze strony starszyzny. Jak miał się kształcić się na lepszego ninja, jeśli miał chodzić na misję z takimi płotkami?!

Nagle za jego plecami pojawiła się chakra. Kakashi zjawił się na polu treningowym wraz z pozostałą dwójką. Najwyraźniej nie tylko Menma nie był zachwycony ze składu tej drużyny.

-Yo, Menma-powiedział dość sztywno szarowłosy.- Od dzisiaj razem będziemy trenować oraz...

-Tak, tak wiem-burknął blondyn wstając.- Możemy skończyć już ten dzień nie mam ochoty patrzeć na wasze ohydne gęby. 

Sakura zacisnęła pięści w złości. Wiedziała, że ten parszywy gnojek się nie zmieni, tak łatwo...jednak...ani ona, ani Sasuke nie mogli teraz wycofać się ze swojej decyzji. Zmienią tego Namikaze...pokażą mu jakim odrażającym potworem tak naprawdę jest on i jego rodzina...ale....nie robią tego dla siebie. Tylko i jedynie dla Naruto, który chciałby tego...zmiany tych ludzi na lepsze. 

Różowa spojrzała na blondyna, tylko dlatego zaproponowała przyjęcie go do drużyny....jej przyjaciel miał zostać w Wiosce...obiecał, że się spotkają następnego dnia....ale....zabrali go. Dorośli nie chcą im powiedzieć, ale wiadomo, że ktoś groźny....bardzo groźny go zabrał. Ona, Sasuke-kun i sensei, przysięgli sobie, że odnajdą go i sprowadzą z powrotem....jednak...muszą najpierw przygotować to miejsce dla niego. Zniszczyć tą nienawistną i głupią rodzinę do cna. 

-Zacznijmy trening-burknął Hatake.

-Co?-zdziwił się Namikaze.- Po chuj nam trening?

-Po chuj jesteś ninja, skoro jeszcze nigdy nikogo nie uratowałeś-warknął nagle Sasuke.- Jesteś słaby....żałosny....

Czarnowłosy wyglądał tak jakby chciał coś dodać jednak ręka, szarowłosego na jego ramieniu otrzeźwiła go.

-Nie obchodzi mnie co chcesz, a czego nie-warknął jednooki.- Jesteś w mojej drużynie, na naszych zasadach...starzyzna dała tobie oraz twojej rodzinie kartę ulgową. Gdyby nie to ty, twój ojciec oraz twoje siostry zostalibyście pozbawieni zawodu i wygnani. 

-Za co niby?!

- Znęcanie się nad własnym członkiem rodziny, łamanie praw ninja, niszczenie domów obywateli, niewywiązywanie się z misji, posiadanie pieczęci, które zostały zakazane lata temu oraz uwolnienie kyuubiego.

-My...!-zaczął wrzeszczeć blondyn.

-Zniszczyliście doszczętnie praktycznie całą Wioskę i przynieśliście hańbę oraz najpewniej wojnę temu krajowi, ciesz się, że jeszcze żyjecie...nie tak jak wielu, którzy zginęli podczas ataku kyuubiego...

Menma wydawał się jakby chciał skoczyć na mężczyznę i rozszarpać go za te słowa, jednak wtedy wtrąciła się Sakura.

-Prawda boli....co nie?-mruknęła. Spojrzała zimnym wzrokiem na chłopaka.

Sasuke odwrócił się do zbiorowiska, a zaraz za nim Sakura.

-Potrenujemy sami...niech sensei zajmie się tą...."porażką".

***

To był męczący dzień dla Kakashiego. Menma nie potrafił, żadnych podstawowych ruchów, od wchodzenia na drzewo, na przełamaniu liścia chakrą kończąc. Żart...istny żart. Pieczęć która niedawno została zdjęta z jego ojca oraz niego samego, najwyraźniej pomagała mu również tworzyć techniki, bo on sam nie potrafił tego zrobić. 

Po dniu spierania się i męczących kłótni, Hatake pozwolił Sakurze oraz Sasuke, którzy świetnie nawzajem pilnowali swojego treningu, wrócić do domu. Chciał sam zamienić parę słów z blondynem. Nie wiedział, czy chce on się poprawić, jednak miał zamiar dobitnie pokazać mu, że teraz to on słucha się jego.

-Menma-powiedział parząc wprost na chłopaka, który siedział na ziemi z założonymi rękami, jak mały bachor.- Słuchaj mnie....nigdy nie zostaniesz dobrym ninja...nigdy nie odratujesz nazwiska swojego ojca, ani nigdy nie zdobędziesz wybaczenia od strony Wioski. Wiesz kim teraz jesteś?

Te słowa nie uderzyły chłopaka...a przynajmniej tak zdawało się Hatake.

-Jesteś totalnym zerem, które powinno zamienić się ze swoim bratem miejscami-warknął. Odwrócił się do niego plecami.- To ty teraz powinieneś być torturowany.....nie on...

Szarowłosy odszedł nie oglądając się wstecz.

Blondyn siedział nadal na trawie. Spierzchnięte usta miał mocno zaciśnięte. Jego grzywka rzuciła cień na szklące się od łez oczy. 

-To....moja....wina...-ciche poczucie winy, w końcu zaczęło wbijać się do jego głowy...

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz