Rozdział 34

1.8K 185 63
                                    

Czerwonowłosy minimalnie wziął większy oddech. Nie wiedział co zrobić. Jeszcze przed walkami chciał zrezygnować....osiągnął już to co chciał, więc nie miało dla niego sensu brnięcie dalej w egzamin, jednak widząc, że wszyscy starają się z całych sił dojść do następnego etapu, czuł trochę większą motywację by zrobić to samo co oni. Ale co potem...i tak przegra. Nawet gdyby był silny jego ojciec nie pozwoli mu na otrzymanie rangi chunina...

-Hej, Naruto-zaczął Sasuke. Czarnowłosy widział zawahanie w towarzyszu, nie miał zamiaru mu pozwolić na poddanie się....chciał zmierzyć się z nim na egzaminie i jego rezygnacja dla niego nie wchodziła w grę.- Nie waż mi się przegrać-powiedział tak by tylko czerwonowłosy i ich mistrz usłyszeli te zdanie.

Namikaze udając, że nic się nie stało i nie usłyszał słów Uchihy stanął na arenie. Z tej perspektywy wydawała się większa, bardziej otwarta, jednak nadal zbyt mała by używać obszarowych ataków...

"Jeśli jakiekolwiek bym znał...." Pomyślał Naruto.

-Naruto-kun!-krzyk czarnowłosego przeciwnika wyrwał go z zamyślenia.-Dajmy z siebie wszystko Naruto-kun! Niech nasza WIOSNA MŁODOŚCI pokaże jak powinna wyglądać prawdziwa walka!

Namikaze stał zdezorientowany. Zupełnie nie rozumiał o czym mówił jego przeciwnik. Jednak jedno wiedział....on również chciał się wykazać w tym egzaminie. Skoro doszedł tak daleko, to czemu ma teraz rezygnować?

Dwójka geninów ustawiła się w swoich pozycjach. Chłopak w zielonym kombinezonie był prawie idealną kopią mistrza, więc nikogo nie zdziwiło, gdy wielkooki przyjął postawę Zielonej Bestii Konohy, jednak gdy jounini spojrzeli na Namikaze myśląc, że dostrzegą postawę Żółtego Błysku lub Krwawej Habanero, to zostali mocno spoliczkowani. Oboje dorośli za czasów misji preferowali mocno schylone i stabilne pozy, ale najwyraźniej ich najstarszy syn miał inny pomysł na siebie.

Jego postawa była lekka i nie wyglądała na stabilną, nie przypominało to żadnego stylu jaki do tej pory widzieli ninja. Bardziej jak przygotowanie do tańca. Jednak po chwili zauważyli, że to nie jest jeden styl, a zupełna mieszanka stylów. Nogi były odrobinę zbyt blisko siebie by wykonać szybki unik, natomiast ręce wyglądały jakby były przygotowane do stylu lekkiej pięści, mimo że dłonie były zaciśnięte w pięści. 

-To nie będzie wyglądać dobrze...-powiedział Asuma widząc postawę chłopca.

-Nie oceniaj go po samym wyglądzie-odezwał się Kakashi i spojrzał na starych przyjaciół.- Ten dzieciak trzymał mnie w stałej gotowości w taijutsu, a nawet ukradł mi sam dzwoneczki...-przeciągnął wzrokiem po geninach. 

-Naruto od lat....pewnie od dziecka trenował taijutsu-powiedział Sasuke, który nadal miał oczy wlepione w towarzysza.

-Hm...-kiwnął głową Hatake.-Uczył się wszystkich stylów jakie był w stanie znaleźć w bibliotece....przez to ma opanowany własny styl i każdy inny z osobna.....nie lekceważcie mojego ucznia-lekko uśmiechnął się pod maską.- Nie jednych jeszcze zadziwi.

Jounini spojrzeli na arenę. Dwójka geninów stała, czekając na walkę, aż w końcu usłyszeli upragnione słowo.

-Zaczynajcie!

Lee z niesamowitą prędkością wymierzył kopniaka w twarz Uzumakiego ten ku zdziwieniu publiczności zasłonił się rękami. Krew bryznęła na podłogę, gdy świeże strupy zerwały się pod wpływem uderzenia. Jednak Namikaze wydawał się w ogóle nie czuć tego bólu. Naruto chciał kopnąć w brzuch Rock'a, ale ten szybko uniknął jego ciosu. Znowu stanęli w niemałej odległości. Jednak w tym momencie czerwonowłosy zrobił coś czego większość osób nie zrozumiała....zmienił pozycję. Schylił się mocno i ugiął kolana. W dłoni pojawił się kunai, a drugą zwinął w pięść. 

-Co do...?-zaczęła Kurenai, ale wtem syn Hokage wyskoczył w przód. Ostrze minęło wielkookiego o kilka milimetrów, ale Lee nie przejął się atakiem, zaraz z zamiarem uderzenie przeciwnika w plecy. Namikaze nagle przekręcił się i kopnął od razu starszego genina, najmocniej jak umiał. 

Chłopak w zielonym kombinezonie nie czekał na więcej, niczym gromy, uderzenia zaczęły spadać na członka drużny siódmej. Syn Hokage wiedząc, że nie zdoła kontratakować i unikać jednocześnie wolał jedynie wykonywać uniki. Wtem przerywając monotonię ataków Lee, Namikaze zatrzymał się i uderzył pięścią w twarz wielkookiego. Wytrącony z równowagi chłopak odskoczył. 

-Widzę, że wielka jest w tobie Wiosna Młodości, Naruto-kun! Ale ja też mam jej wiele!-powiedział czarnowłosy. Chwycił za obciążniki na nogach, pasie i nadgarstkach. Nim ktokolwiek się obejrzał wyrzucił je w górę i pozwolił upaść. Te rozłupały podłogę i wznieciły tabun kurzu nad arenę. 

Nim ktokolwiek zdołał złapać oddech Lee przeciął niczym strzała powietrze i pojawił się tuż przed Namikaze. Uzumaki nie miał szans zrobić unik. Został wbity w ścianę, ale nadal nie pozwolił sobie na omdlenie. Czerwona posoka splamiła jego klatkę piersiową powoli sącząc się z ust. Padł na podłogę i jedynie wspierał się na drżących ramionach. Czuł i widział jak ciepła ciecz spływała po jego palcach, ale one same wydawały mu się kawałkami lodu, w których powoli tracił czucie. Kątem oka dostrzegł swojego mistrza oraz Sasuke. Stali wbijając w niego swoje spojrzenia.

"No podnoś się!" Krzyczały oczy Uchihy. Nie waż się przegrać...jego głos zasyczał mu w uszach.

-Młody....-nowy, ale znajomy głos odezwał się, jak gdyby tuż przy jego uchu.-....Zabawa się skończyła.....-tuż przed oczami chłopaka stanął obraz na oko dwudziestoletniego mężczyzny. Miał trzy poziome blizny na jedynym policzku, a oczy błękitne i pełne radości, ale teraz mówiły tylko jedno "Wstawaj!". To był ten sam mężczyzna, którego spotkał na swoim polu treningowym.- Jak długo mają jeszcze czekać....No dawaj! Walcz!

Naruto przełknął ślinę. Jego ciało zadrżało na słowa nieznajomego. Jakby....ze szczęścia i emocji. Poczuł jak serce szybciej mu zbiło. Powoli zaczął się podnosić i spojrzał hardo na przeciwnika. W tym momencie grzywka delikatnie zsunęła się z oka czerwonowłosego i tylko Lee był w stanie dojrzeć jak błękit przedziera się przez szare chmury.

*************************************************************************

Moi drodzy, przepraszam was za przypadkowe dodanie nie pełnego rozdziału wczoraj. Jak wiecie często zdarzają mi się missclicki, więc wybaczcie. Tak to jest jak wszystko się chce robić na szybko :(

Mam nadzieję, że ten rozdział odrobinę poprawił wam humor.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz