Rozdział 75

1.9K 172 80
                                    

Naruto dusił się poduszką lub jak on twierdził starał uciszyć się, wygłuszając jęki pościelą. Krew pulsowała mu w żyłach, a głowa próbowała oderwać się od ciała i uciec od wszechobecnego bólu. Przełknął ślinę. Od czasu pobudki na polu treningowym to niemiłosierne cierpienie coraz bardziej napierało na niego. Spojrzał zamglonym wzrokiem na łóżka obok siebie. Itachi oraz Sasuke spali z nim w jednym pokoju, dlatego z całych sił starając się nie wybudzić nikogo ze snu, jednak wtem do jego uszu dotarło krzątanie się po kuchni. 

Czy to znaczy, że dzień już nastał? Jeśli tak to właśnie zmarnował kolejną okazję do przemyślenia swojego wyboru, czy powinien czy nie, zaufać Akatsuki. Ta myśl i kołatający ból chwilę zaprzątały mu myśli, aż pierwsze talerze padły z hukiem na ziemię. 

Nie minęła chwila, a wszyscy stali w kuchni. Praktycznie każdy domownik rzucił się do drzwi sypialni i wpadł do pokoju otrzeźwiony hałasem. Pani Uchiha trzymała się mocno za brzuch drżąc. Nie potrafiła wydusić z siebie nawet jednego słowa. 

-Itachi!-krzyknął Fugaku.- Biegnij po Orochimaru-san. 

Nie musiał zachęcać chłopaka. Ten wybiegł z domu i pognał niczym rażony po wskazaną osobę. Minuta minęła, a napięcie rosło w willi. Nikt nie wiedział co robić. Jedynie szczęk zębów kobiety wypełniał ciszę krążącą po domu. Wtem przez drzwi wpadł starszy syn Uchiha oraz wężowy sanin. Wydawał się zmęczony i o dziwo nie zdziwił go widok Mikoto, leżącej w agonalnym bólu.

Podszedł do niej bez słowa i zaczął badać. Przyłożył jej dłonie do łona i zmrużył oczy. Po kilku minutach odetchnął. Złożył kilka pieczęci i postawił dziwną pieczęć na jej łonie. Mikoto przestała odczuwać ten palący ból jednocześnie senność zstąpiła na jej powieki. Sanin odwrócił się do dzieci.

-Możecie już iść, wszystko będzie dobrze-mruknął. Sasuke zdenerwowany chciał zaprotestować, ale Itachi widząc ponaglający wzrok długowłosego mężczyzny odszedł zabierając dzieciaki do pokoju, a zaraz potem na ogród.

Mężczyźni podnieśli ciężarną i położyli ją na kanapie.

-Więc?-zapytał Fugaku starając się nie pokazać rozgorączkowania.

-Mimo, że minęły dopiero dwa dni od egzaminu....do szpitala zgłosiło się wiele osób z tymi samymi bólami....

-Ciężarne...

-Tak, ale nie tylko. Ta chakra niczym zaraza uderzyła w najsłabszych fizycznie. Dzieci, kobiety....jeszcze się nie zaczęła rozprzestrzeniać i nie pokazuje się fizycznymi plamami jak u Naruto, ale ból oraz jej krążenie po żyłach ludzi jest takie samo.

-Można to jakoś powstrzymać?

-Nie...-mruknął sanin.

***

Sasuke stał przy drzwiach prowadzących na ogród...usłyszał tą rozmowę. Podsłuchiwał i mimo, że na początku obawiał się to robić teraz nie żałował swojej decyzji. Czyli to że jego matka cierpiała to wina Naruto?

Chwile zastanawiał się nad swoimi myślami, aż usłyszał swoje imię. Jego brat wołał go do siebie. Zaraz za nim stał czerwonowłosy, który tępo patrzył na ziemię. Czarnowłosy zganił się w myślach. Nie powinien tak myśleć. 

Jego przyjaciel pewnie sam cierpi, a jak zwykle udaje, że wszystko jest dobrze....to wkurzające. Sami nie wiedzą skąd ta chakra i blizna....nie powinien tak myśleć. Mimo to ten cichy głosik krążył mu z tyłu głowy nie pozwalając o sobie zapomnieć....powoli chcąc go przekonać, że to wina starszego syna Hokage.

Młodszy Uchiha otrząsnął się z zamyślenia i podszedł do brata, który zaczął tłumaczyć im technikę ognia.

"Znowu trening?" Przeszło, przez myśl Sasuke.

***

Minato stał odwrócony tyłem do dwójki saninów. Patrzył na swoją Wioskę.....tą którą chroni, kocha....której poświęcił tak wiele. Teraz część ninja znienawidziło go za słowa jego starszego syna. On nie potrafił dojrzeć w sobie winy, przecież robił wszystko by odgrodzić ich, ratować, od tego jebanego potwora, który mimo wszystko miał miano jego syna.

-Minato...-odezwał się Jirayi'a.- Dlaczego masz tą pieczęć i przejmujesz się zdjęciem jej? Przecież i tak bez niej nikt cię nie pokona.

-Tu nie chodzi o mnie-powiedział blondyn.- Dobrze wiecie, że Menma jest na pierwszym miejscu....

-Ta głupia przepowiednia....-westchnęła Tsunade mówić do siebie.

-Dobrze wiecie czego się obawiam...więc czemu tu jesteście i podważacie moją decyzję?-zapytał Namikaze.

-Zamykanie chakry kyuubiego w sobie jest bezsprzecznie idiotyczne, a Orochimaru już przestrzegał cię przed samą pieczęcią. Gdy klany dowiedzą się o tym....

-Jeśli!

-Nie, Minato-warknęła kobieta.- oni się dowiedzą jutro, czy tego chcesz czy nie. Mimo wszystko Hokage musi słuchać głów klanów.

-Mam rozważyć ich głosy....

-Rzeczywistość i twoje raporty są niezgodne, a więc będziesz musiał je naprostować....ty i Menma...nie możecie chodzić z bronią na plecach, która może wykończyć wszystko i wszystkich dookoła.

-To jest jedynie na Naruto...

-Co ci ten dzieciak zrobił?!-krzyknęła Tsunade wybuchając i uderzając pięścią w biurko.- Kłamałeś nam na jego temat przez całe życie....Wiosce....każdemu! Rozpuściłeś Menmę i obwiniłeś Naruto za wszystkie błędy twojego "wybrańca"! Co takiego zrobił, że tak znienawidziłeś własnego syna?!

-TO NIE JEST MÓJ SYN! To jedynie potwór!-krzyk Minato rozniósł się po budynku. Sanini ucichli. Ich ramiona opadły, a oczy rozszerzyły się. Szok i niedowierzanie kłębiły się w ich pustych głowach. 

-Cz-czemu....?-zdołał wydusić Żabi Mędrzec.

-Czemu?! Bo to on pozabijał cały mój klan! To przez niego ma umrzeć mój syn i Młody Panicz! Niech zdechnie, nie ważne jak!-warknął im w twarz.

Wtem blondynka obecna w pokoju wyprostowała się, a jej oczy zaświeciły ze zdenerwowania.

-Oskarżasz go o śmierć swojego klanu....?-jej głos był cichy, ponieważ nie dowierzała własnym uszom.- ....Bo co? Bo urodził się tego dnia? Bo kyuubi podczas jego narodzin wylazł z twojej żony i pogrzebał praktycznie większość ludzi, w tym twoją rodzinę? Bo jakiś jebnięty terrorysta przeszkodził mu w przyjściu spokojnie na świat?

-Tsu....-zaczął białowłosy.

-BO JAKAŚ ZJEBANA PRZEPOWIEDNIA POWIEDZIAŁA CI, ŻE ZABIJE DRUGIEGO SYNA?!!!....czy ty siebie słyszysz? Z takich powodów go nienawidzisz?! To strażnik w szale zabił twoją rodzinę! Nie on! To niewinne dziecko!

-Porozmawiamy jak przez was zginie Menma-odpowiedział jej Minato.

-....lub jak przez ciebie Wioska upadnie-odpowiedziała mu i chwyciła za klamkę, chciała wyjść z trzaśnięciem, jednak tuż przed nią na holu stała Kushina. Kobieta okalała się rękami, jakby chroniąc od zimna, a jej spojrzenie było utkwione w własnego męża....

-To ten powód?-zapytała przerażona czerwonowłosa.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz