Rozdział 29

1.7K 202 18
                                    

Wtem Uzumaki zatrzymał się i pchnął towarzyszy w krzaki ukrywając ich. Tuż przed nimi nagle zjawiła się jakaś drużyna. Mieli ochraniacze z Kraju Ziemi. Każdy z nich miał brązowe włosy, ale w innych odcieniach. Jeden z nich wyglądał dość specyficznie. Jego grzywka przykrywała jedno oko, a ubranie wyglądało zbyt elegancko jak na ninja. Miał na sobie białą koszule i długie brązowe spodnie jego oczy były brązowe. Pozostała dwójka wyglądała bardziej adekwatnie do swojego zawodu, ale ich twarze były mocno znudzone i jedynie raz po raz wysyłali wkurzone spojrzenia na eleganckiego gostka. Jeden o najjaśniejszych włosach miał szare oczy, a drugi o najciemniejszych z trójki, czarne.

-Gdzie oni są!?-warknął do siebie najpewniej tymczasowy dowódca drużyny.

Jego drużyna najpewniej przyzwyczajona do wybuchowości towarzysza zignorowała jego krzyk. Krzykacz zaczął się rozglądać szukając jakby kogoś do rozszarpania.

-Yon-powiedział chłopak o najjaśniejszych włosach.- Nie ma ich tutaj....spróbujmy gdzie indziej....

Wtedy krzykacz uderzył pięścią szarookiego, a ten zatoczył się do tyłu i upadł. Trzeci nawet nie zareagował.

-Widzę, że ich tutaj nie ma tempa dzido!-warknął.- Musimy dostać się jak najszybciej do następnych.

Po chwili zniknęli, ale Namikaze nie pozwolił wstać towarzyszom. Czekał jeszcze chwilę, aż chakra przeciwników, a raczej jednego z nich zniknie w gęstwinie. Może i nie był dobry w jej wykrywaniu, ale bez problemu mógł wyczuć, że chłopak nie był zwyczajnym geninem, a jinchiuriki. Wolał nie wchodzić w żadną niepotrzebną walkę, więc zmusił swoją drużynę do uniknięcia wrogów. Chwilę jeszcze przytrzymał towarzyszy i za chwilę pozwolił im wyjść.

"Ciekawe..kogo ma w sobie?"Pomyślał Uzumaki. Szybko odgonił myśli.

-Idziemy dalej?-zapytała się Sakura.

Naruto po chwili kiwnął głową.

-Nie ma sensu wracać na wierzchołki drzew...raczej powoli powinniśmy już zmierzać do wieży. Zostało nam pół dnia i nie więcej niż kilometr do przebycia-powiedział czarnowłosy, a pozostała dwójka powoli zaczęła się przemieszczać. To że byli śledzeni bardziej otworzyło im oczy, przecież na końcu pewnie wiele osób czeka na takich jak oni: wykończonych i rannych po walce z dwoma zwojami, dzięki temu przeciwnicy mogli być pewni wygranej. Teraz potrzebowali jedynie ostrożności. 

Ku ich uldze stanęli naprzeciw ogromnych drzwi prowadzących do wieży.

***

Naruto siedział na zimnej podłodze chcąc chwilę odpocząć. Mieli jeszcze sporo czasu zanim nastąpi koniec egzaminu i ogłoszenie wyników, a do tego czasu musieli zostać w wierzy. Nie przeszkadzało to im, szczerze czuli, że potrzebny był im wypoczynek. Czerwonowłosy oparł się plecami o gołą ścianę. Możliwe, że większość osób nie polubiła by tego przeszywającego chłodu, ale tym razem Namikaze czuł ulgę opierając swoje ciało o zimny beton. Wiedział, że pod ubraniem może mieć sporo siniaków, a jego ręce były poparzone. Spojrzał na nie. Były całe w czerwonych strupach. Bardzo żałował, że nie miał czegokolwiek by je zakryć. Czuł od kilku dni jak jego towarzysze przyglądają się jego rękom, ale przecież sami nie wyglądali najlepiej. Sakura miała całe popalone plecy i ramiona, a Sasuke pierś i jedną nogę. Mimo to starali się ukrywać ból, ale nie byli wystarczająco dobrymi aktorami. On natomiast nie czuł go....ani trochę nie czuł bólu na rękach. Nie wiedział czy to źle, czy powinien się martwić, ale na razie nie miał jak się dowiedzieć czy sobie pomóc. Skrzyżował ręce na piersi i pozwolił sobie na płytki sen. 

Co chwilę budził się słysząc jak kolejni i kolejni pojawiali się w wejściu i wchodzili do wieży. Starał się ignorować wszystkie rozmowy i hałas. Jednak za każdym razem gdy budził się na chwilę, spoglądał kątem oka na leżącą nieopodal drużynę. Chociaż nieopodal to dość małe niedopowiedzenie, bo mimo, że on nawet nie drgnął i już od paru godzin siedział pod ścianą bez ruchu, ci zbliżali się do niego centymetr po centymetrze. Wiedział, że to robią, ale uznał że łatwiej będzie mu to zignorować, niż uciekać po całym pokoju. W końcu jednak dał radę przespać więcej niż kilka minut, ale wtem poczuł ruch powietrza nad sobą, nim zdołał spojrzeć na wroga usłyszał uderzenie, a zaraz potem głuchy huk po drugiej stronie sali. 

Oczom Uzumakiego ukazał się Shisui Uchiha, a w niedalekiej odległości stała jego drużyna oraz inni genini z Konohy...najwyraźniej wszyscy zdali. Młody jounin stał do niego odwrócony plecami i mimo wszystko dało się od niego wyczuć dość wrogą aurę. Namikaze dyskretnie spojrzał na drugi koniec pokoju....cóż nie zdziwił się gdy zobaczył swojego młodszego brata leżącego naprzeciw ściany.

"Obronił mnie...." cichy głosik zapiszczał mu w głowie, ale zaraz został stłumiony przez inne rozyślania.

"Menma staje się coraz mniej ostrożny....a to przez to że ma coraz mniej sojuszników po swojej stronie plus nie ma już tak dobrych sytuacji by mnie gnębić...jest geninem tak jak ja...mamy inne misje i nie widzimy się praktycznie w ogóle więc ani ojciec, ani on nie mogą nic zrobić. Traci cierpliwość, bo jego bycie pępkiem świata zawsze było spowodowane tym, że udawał poszkodowanego, a ja byłem tą czarną owcą...rolę teraz się odwróciły."

Te myśli jednak nie sprawiały mu przyjemności. Nie czerpał żadnej satysfakcji ze sprawiedliwości jaką otrzymał jego młodszy brat...wolałby zamiast tego normalną rodzinę.

Czerwonowłosy wstał wiedząc, że już nie zaśnie i to właśnie był koniec jego odpoczynku. Menma nie zdążył jeszcze się podnieść, ani nic powiedzieć, a Shisui najpierw odwrócił się do Naruto chcąc o coś zapytać, jednak widząc wzrok dzieciaka skierowany na brata zamknął usta. Wyczuł delikatną zmianę w aurze chłopca to zimno było zabarwione smutkiem, jednak zaraz ponownie wróciła obojętność. Dzieciak najwyraźniej chciał się wycofać, gdy jego drużyna dopadła go z dwóch stron. 

-Nic ci nie jest?-zapytał Hatake. W odpowiedzi otrzymał jedynie potwierdzenie głową. Starając się nie pokazywać żalu jednooki się uśmiechnął. Odwrócił do kapitana złotego rodzeństwa.- Dziękuję za obronę moje ucznia.

-Nie ma za co Kakashi-san-powiedział spokojnie czarnowłosy, ale zaraz zwrócił się do swojej drużyny. Wszyscy patrzyli jak jounin podchodzi do swojego ucznia i każe mu wstać, a potem bez słowa idzie w inną stronę wzrokiem ciągnąc drużynę za sobą. Wiedział, że jego słowa nic nie zdziałają.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz