Rozdział 74

1.4K 153 18
                                    

-Nie!-powiedział Kakashi widząc jak Naruto zaczyna rozgrzewkę.- Ty siedzisz i przyglądasz się. 

Chłopak stanął i spojrzał na mistrza zatrwożony.

-Orochimaru-san powiedział mi o tym, że nadal krąży w tobie ta trucizna....masz siedzieć jasne? Trochę odpoczynku ci nie zaszkodzi.

Mężczyzna uciął rozmowę i zostawił chłopca pod drzewem. Itachi pożegnał się i wyruszył do budynku administracyjnego.

"Zapowiada się...nudny dzień..." Pomyślał Naruto.

***

Zielonowłosa dziewczyna usiadł obok chłopca i podkurczyła kolana do brody. 

-Zgodzisz się?-zapytała.

Namikaze przetarł oczy zszokowany. Znowu miał przywidzenia.

-No wiesz, Ai!- burknęła dziewczyna widząc zdziwione spojrzenie chłopaka.- Żeby zapomnieć o własnej bliźniaczce! Huff!

Dziewczyna zarzuciła ręce na piesi i westchnęła ciężko niczym męczenniczka. Jej włosy były ciemne, długie, ale również mocno roztrzepane. Na twarzy miała pięć poziomych blizn, trzy na jednym policzku oraz dwa na drugim. Jej oczy były błękitne i iskrzyły się łapiąc każdy promień słońca. Chłonąc każdy widok z nieskrywaną radością.

-Więc...?-zapytała się przechylając głowę i wyrywając czerwonowłosego z zamyślenia.- Masz trzy drogi do wyboru....zostać w tej Wiosce i liczyć na szczęście tutaj, iść z czerwonymi chmurami i liczyć na szczęście u nich....lub wracać do domu i porzucić wszystkich.... To zabawne-mruknęła jednak tracąc humor.- Żadna opcja nie wydaje mi się do ciebie pasować, Ai.

-Ai....?-zapytał Naruto. 

-Już przestań udawać-burknęła dziewczyna i pstryknęła mu palcami przed twarzą. - Budź się, bo wszyscy czekamy i czekamy na ciebie! I ci ludzie i my na górze! 

Chłopak nadal nie wiedział co odpowiedzieć. Co powinien zrobić? Słowa nieznajomej były ciepłe i troskliwe, ale również oburzone....najwyraźniej jego zachowaniem. Tylko zastanawiało go dlaczego tak bardzo martwiła się o nieznajomą osobę.

Dziewczyna położyła się na trawie delektując się zimną trawą pod sobą.

-C-co mam zrobić?-wyrwało się młodemu Namikaze.

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i podniosła się z powrotem do siadu.

-To nie moja decyzja.....-powiedziała poważnie.- Ja nie decyduję o działaniach, ale nie opuszczę cię aż do końca, braciszku, bo bliźniaki zawsze trzymają się razem!

-C...-zaczął, ale dziewczyna wtrąciła mu się w połowę zdania.

-Ty jesteś i ja jestem, ty znikasz, ja znikam, a jak nas nie będzie.....nie będzie za co walczyć więc Yuki oraz Masa też znikają....taka kolej rzeczy. Brak jednego ogniwa niszczy łańcuch... Dlatego nawet jeśli będę z tobą niezależnie co wybierzesz....to wiedz, że jak znikniesz to i my znikniemy.....to wszystko zniknie.

Naruto siedział oniemiały. Czy rozumiał słowa dziewczyny? Tak! Czy rozumiał ich sens? Nie! Czuł się beznadziejnie głupio, jakby był ślepy i głuchy, a ktoś wrzucił go do morza, każąc wrócić na ląd, jedna droga prowadziła prosto na brzeg...a inne w dal. Jeśli wybierze źle umrze...

-Muszę znikać....twoja drużyna się zaczyna niepokoić-powiedziała.

Nagle coś uderzyło w Naruto niczym policzek.

-AKATSUKI!-krzyknął i podskoczył w miejscu.

-O....ten specyfik działał dłużej niż przypuszczałam.....-powiedziała zielonowłosa.- Tak....został ci jeden dzień....przemyśl co masz zamiar zrobić.

Bez pożegnania, dziewczyna rozmyła się pozostawiając chłopaka w osamotnieniu.

***

Głowa Namikaze wystrzeliła w górę i uderzyła w brodę schylającej się nad nim osoby. Czerwonowłosy zamrugał zdziwiony. Rozejrzał się widząc swoją drużynę oraz Itachiego. Słońce powoli zachodziło pozostawiając pomarańczowy poblask na liściach i trawie.

Z tyłu różowowłosa Sakura, mocno trzymała się za szczękę, obok stał już Kakashi i uspokajał dziewczynę, która powstrzymywała łzy. Czerwonowłosy wyraźnie zmieszany próbował wstać, ale blizna na jego twarzy zaczęła pulsować, aż zebrało mu się na wymioty. Opatrunek na oku jakby pogarszał sprawę, czuł palący ból przez dotyk białej tkaniny. Jednak zmusił się do zwrócenia uwagi na Haruno. Nie trudno było mu wywnioskować, że to właśnie dziewczyna oberwała od niego kilka sekund wcześniej.

-J-ja...-było mu strasznie głupio za wyrządzenie krzywdy niewinnej dziewczynie, jednocześnie, ból również wiązał pętle na jego gardle.- ....wy-wybacz...

Zająknął się nie wiedząc co mógłby zrobić, więcej. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, Sakura szybko otarła łzy i spojrzała na chłopaka.

-Spokojnie....to tylko wypadek. Nie masz się czym przejmować.

Mimo jej słów, dzieciak czuł się okropnie i fizycznie, i mentalnie. Przez niego dziewczyna,jego przyjaciółka cierpiała. 

-Dobrze...-westchnął Kakashi. Spojrzał na chłopca i dostrzegł nierówny, płytki oddech, mimo że dzieciak bardzo starał się udawać, to to oraz chorobliwa bladość mówiły "jest źle".- Co ci jest?

Szarowłosy podszedł do dzieciaka, ale ten zaprzeczył głową. 

-Nic...

-Naruto...

-Nic..-jego głos był spokojny, ale stanowczy. Wiedział, że nikt mu nie pomoże z tym bólem, musiał go przetrwać.

***

Mikoto chwyciła się za brzuch. Żółć napłynęła jej do ust. Przeszywający ból przeszedł jej ciało. Padła na kolana, a pot wystąpił na jej skroniach. Półprzytomny jęk i płacz wyrwał się jej z gardła. Łzy zaczęły spływać jej po twarzy.

-Mikoto?-przywódca klanu Uchiha stanął w drzwiach widząc żonę w tak okropnym stanie.

Mężczyzna podbiegł kładąc dłoń na jej twarz. Podniósł jej brodę i spojrzał w oczy. Czuł się przerażony. Nigdy nie widział by jego żona słabła z bólu. Ta jednak starając się udawać, uśmiechnęła się i spojrzała w twarz męża.

-T-to tylko....m-mdłości....

****************************************************************************

Dzisiaj taki krótki rozdział, ale spokojnie, za niedługo będziecie mieli co czytać ;)

Następny rozdział 29.07 <3

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz