Rozdział 18

2K 187 83
                                    

-Kiedy macie zamiar się spotkać?-zapytał Itachi.

-Za dwa tygodnie. Nara muszą najpierw zająć się poszkodowanymi. Dodatkowo to będzie długoterminowe zebranie, a więc za jedynym razem nie zdecydujemy, co zrobić. Mamy zamiar przedstawić wszystkie oskarżenia sobie nawzajem oraz przedstawicielom rady, a po upływie kolejnych dwóch tygodni ponownie zdecydować.

-Skąd ten pomysł? Tylko ten jeden wybryk was do tego zmusił?-zapytała się Mikoto.

-Nie....raczej faworyzacja przez Hokage jego rodziny, ten wypadek, nasze podejrzenia i dowody względem zachowania Naruto, jak i to że do tej pory żadna ich misja na terenie Wioski, nie została ukończona, a porzucali praktycznie każdą...no i liczne skargi ze strony Shisui'a.

-Jest aż tak źle?-zapytał się Sasuke.

-Na misjach? Jeśli wierzyć Shisui'owi to tak. Są nieodpowiedzialni...takie małe rzeczy jak trzymanie warty jest dla nich zbyt męczące!

Fugaku westchnął. Jeśli genini zaczęli tak bardzo się staczać i okazywać, aż taki brak szacunku to nie chciał wiedzieć w jakim kierunku idzie ten kraj.

-Idź się prześpij-powiedziała Mikoto do najmłodszego syna.-Pewnie jesteś zmęczony. Mieliście niesamowicie trudną i jednocześnie świetną misję-przytuliła czarnowłosego i wysłała go do pokoju.

***

Naruto nie poszedł od razu do domu. Najpierw postanowił coś zjeść w Ichiraku Ramen. Był strasznie zmęczony i głodny. Starał się przez całą misję odbierać tym biednym ludziom jak najmniej, by przynajmniej ich życie było odrobinę łatwiejsze. 

Mimo, że starał się z całych sił pozbyć się uczuć, bo przecież ludzie nigdy nic dla niego nie zrobili, to nadal tliła się w nim iskierka, że jednak coś się zmieni, że jego życie się zmieni. 

Nie zjadł wiele, bo już po kilku kęsach czuł się pełny, a nie miał zamiaru marnować jeszcze tego dnia.

-Hej, chłopcze..-odezwał się sprzedawca ramenu i uśmiechnął do dzieciaka.-Nie wyglądasz zdrowo. Może powinieneś iść do domu i odpocząć?-zapytał się.

Jakaś młodsza kobieta również wyjrzała zza lady na twarz czerwonowłosego i wysławiła dłoń. Położyła ją na czole dzieciaka.

-Jesteś chyba chory, mały. Wracaj lepiej do domu...

-Nie..-odpowiedziała pustka. Jednak zamiast drgnąć kobieta i mężczyzna posmutnieli na twarzach.- Dziękuję za troskę, ale muszę jeszcze kilka rzeczy załatwić.

Chłopak miło podziękował za posiłek i poszedł na swoje ulubione pole treningowe.

***

Po ciężkim i męczącym treningu musiał wrócić do domu. Chłopak ominął całą rodzinę. Wszedł niezauważony i zamknął się w pokoju. Położył się i prawie, że natychmiast zasnął. Z samego rana wstał i równie niezauważony jak poprzedniego wieczoru wyszedł z domu. Ku jego zdziwieniu nie przeszedł nawet kilku kroków a usłyszał lekko zmęczony głos.

-Naruto ...

Namikaze spojrzał w kierunku skąd dobiegło go wołanie. Ale zdziwił się bardzo, gdy nie zobaczył, żadnego człowieka, a psa w okularach i kamizelce. Na łapie miał zawiązaną odznakę shinobi liścia.

-Yo, dzieciaku. Jestem Akino, ninken Hatake Kakashi-powiedział psiak.

Uzumaki spojrzał na niego czekając na dalsze słowa. Wyglądało na to że przywołańca speszył ten brak odzewu typu...."O boże! Gadający pies?!". Jednak po chwili udało mu się powrócić do głosu.

-Twój mistrz chce byś zjadł coś i poszedł na pole treningowe numer siedem. Ty oraz twoja drużyna, będziecie mieli dzisiaj wspólny trening-powiedział i usiadł jakby czekał na ruch malca.

-Już idę...-powiedział dzieciak i chciał wyminąć psa, ten jednak zagrodził mu drogę.-Mistrz chce żebyś coś zjadł, a potem poszedł na trening...nie czuję od ciebie zapachu jedzenia.

Namikaze zmarszczył brwi. Nie miał ochoty na jedzenie czegokolwiek. Był w podłym nastroju. Krew w głowie buczała mu i przeszkadzała w myśleniu, czuł gorąco na policzkach i jednocześnie zimno, ale przede wszystkim on NIE CHCIAŁ iść do domu i spotkać rodzinę. Nawet jeśli były by to jedynie przelotne spojrzenia to nie chciał na nich patrzeć. Czuł do nich złość, która wzmagała się każdego dnia, ale była ona skryta pod idealną maską zobojętnienia. Tylko tak potrafił kontrolować emocje, ukrywając je przed światem. 

Uzumaki przeskoczył nad psem i zaczął iść swoją drogą, jednak czworonożny nie odstąpił go i zaczął mu marudzić, że jest nieodpowiedzialny i powinien słuchać swojego sensei'a, ostatecznie nic nie wskórał tylko dodatkowo przyprawił chłopca o ból głowy.

Chociaż, może to nie była jego wina?

Chłopak westchnął. W kilka minut był już na polu, a Akino nadal go nie odstępował na krok. Siedział obok niego i wpatrywał w daleki horyzont. Najwyraźniej był lekko podirytowany, ale już nie zatruwał życia chłopcu widząc, że nic nie zdziała. 

Po pewnym czasie na polu zjawiła się pozostała dwójka geninów, a zaraz za nimi Hatake Kakashi o dziwo tylko odrobinę spóźniony.

-Witajcie dzieciaki-powiedział i uśmiechnął się zza maski. Pies wstał i podbiegł do swojego mistrza. Szarowłosy odwołał go i stwierdził, że to czas zająć się treningiem jego uczniów.-Dobrze po pierwsze zacznijmy od kontroli chakry. Chcę byście weszli na drzewo nie używając dłoni.

-To znaczy? Sensei?-zapytała Haruno.

Kopiujący Ninja podszedł do konara drzewa, postawił nogę na nim, a po chwili szedł zupełnie nie zwracając uwagi na grawitację. Dla lepszego zaprezentowania stanął na gałęzi, dla geninów wyglądało to tak jakby wisiał do góry nogami. 

-A więc...-nie zdążył dokończyć, bo dzieciaki już zaczęły próbować. Nawet nie czekały na jego wytłumaczenie.

Namikaze widząc próby swoich towarzyszy sam podszedł do jednego z drzew i normalnie wszedł jak zawsze robił podczas swoich treningów.

******************************************
Hejo! Ludziska!
Jest prośba ode mnie
Czy moglibyście wejść na Fanfic Demoniczny Asta/Black Clover? Napiszcie autorowi swoje opinię i proszę pozostawcie tam po sobie ślad :)

Co do mojego opo.... Planuję maraton, ale muszę jeszcze odrobinę nad nim popracować... :) Do zobaczenia w niedzielę

:P

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz