Rozdział 51

1.8K 208 335
                                    

Hejo! Miałam wrócić jutro, ale widzę i słyszę, że się bardzo niecierpliwicie :)

No to daję wam rozdzialik :)

Następny w środę

************************************************************************

Orochimaru odprowadził drużynę pod drzwi Hokage, by mogli zdać pełny raport i rozejść się do domów. Nie trwało to długo, więc już po zaledwie godzinie Kakashi oraz genini i sanin stali przed biurem administracji.

-Zostały nam cztery dni do egzaminu-powiedział Kakshi zaskarbiając sobie uwagę swoich uczniów.- Chciałbym wiedzieć, czy chcecie jakoś specjalnie pracować. Może zdążycie się nauczyć jednej techniki, ale to tyle...mamy za mało czasu by wyćwiczyć coś więcej.

Czekał chwilę, aż ta informacja dojdzie do jego uczniów, aż w końcu czerwonowłosy podniósł rękę.

-Eh....-westchnął Hatake widząc to.- Naruto mówiłem, że jeśli chcesz się o coś zapytać lub powiedzieć nie musisz czekać na moje pozwolenie...o co chodzi?-zapytał.

-Czy mogę uczyć się sam?-zapytał. Szarowłosy spojrzał na niego jakby delikatnie zraniony, jednak Orochimaru wyprzedził głos nauczyciela i odezwał się do Uzumakiego.

-Nie wolałbyś się uczyć z własnym sensei'em? Tak będzie o wiele łatwiej niż nauka samemu-powiedział wężowy.

Namikaze zaprzeczył. Kopiujący ninja czuł, że tym razem nie ma jak przekonać chłopca. Może coś planował....może w końcu znalazł jakiś cel i chce teraz sam do niego dążyć.

-Dobrze...-westchnął nauczyciel.- Dam ci wolną rękę, ale chcę wiedzieć gdzie masz zamiar trenować i ,jak zawsze, masz zjawiać się rano i wieczorem w domu Uchiha...Zrozumiano?

Krótkie kiwnięcie głową uspokoiło grupę, a zaraz po tym wszyscy się rozeszli, chcąc już zacząć przygotowania do egzaminu.

Namikaze westchnął kilka razy stojąc przed wejściem do domu. Jedyna myśl, która teraz jednak go uspokajała to, ta że jego ojciec najpewniej jest w biurze, a rodzeństwo pewnie na treningu. Powstrzymując głośne westchnięcie wszedł do domu. Ku jego zmieszaniu od razu zauważył w jadalni połączonej z kuchnią swoją mamę, dwóch saninów oraz kochanka Ślimaczej Księżniczki.

-O...wróciłeś bachorze-prychnęła Tsunade na zaczepkę. Chłopiec jednak wydawał się wyzuty z emocji, gdy patrzył na nich. To jednak były tylko pozory. Dzięki Himiko, która pokazała mu, że w tak beznadziejnej sytuacji w jakiej oni są, powinien nie być wystraszony, a....wkurzony, to właśnie to teraz czuł. Wściekłość na tych ludzi. Niby są jednymi z najsilniejszych ninja z Konohy, a są ślepi, leniwi, a wszytko poza ich nosem mają gdzieś.

Naruto wyminął ich bez słowa.

-EJ!-krzyknął za nim Żabi Mędrzec, ten jednak nadal go ignorował. Czerwonowłosy wszedł do swojego pokoju i zrzucił z siebie brudne ubrania, by założyć nowe. Pozostawił rzeczy z misji na podłodze, a zaraz potem chwycił trzy książki i schował je w bluzie.

Szybkimi krokami ponownie minął zebranych i wyszedł z domu bez słowa.

-Na prawdę nie nauczyliście go żadnych manier-warknęła blondynka.

Sanini spojrzeli na Kushinę. Kobieta wydawała się mocno zrozpaczona. Widok jej syna, którego obrzydzał jej własny widok było niczym dźgnięcie w pierś. Łzy zaczęły się jej zbierać w oczach.

-Hej...chyba się nie przejmujesz jego zachowaniem?-zapytał zdziwiony Jirayia.-To dzieciak....wyrośnie z tego-powiedział chcąc uspokoić kobietę.

Jednak sam był mocno zdenerwowany. Czemu Krwawa Habanero, osoba o tak wybuchowym charakterze, o którym, aż krążyły legendy, wylewała zły za jakimś bachorem. Wiedział, że to jej syn i może mieć inne odczucia względem jego zachowania niż on, ale....nie powinna go raczej ustawiać niż załamywać nad nim ręce?

-Wracając-odezwała się Tsunade chcąc przegnać tą trudną atmosferę.- Nie wiem co zrobić z Natsuki i Mei. Zupełnie nie potrafią opanować mojego stylu walki, ani medycznych jutsu. Nie tylko przez to, że nie mają do tego talentu, ale również widać, że tego nie chcą. Proponowałbym, żebyście znaleźli kogoś bardziej odpowiedniego na moje miejsce-powiedziała.

-Ta....to samo u mnie. Próbowałem nauczyć Menmę przywoływania żab i ropuch, ale zupełnie nie jest do tego zdolny. Nawet kijanki nie potrafi.....więc zacząłem uczyć go panowania nad pieczęcią. Jednak uważam, że nie wyszło to zbyt dobrze, a jego wyszkoleniem pod tym względem powinien zając się Orochimaru...-niechętnie przyznał białowłosy.

-R-rozumiem....jednak-powiedziała Uzumaki próbując skupić się na czymkolwiek innym, niż na jej najstarszym synu.-....uważam, że nie zawiniliście. Jeśli Natsuki, Mei i Menma nie starali się to ich strata...przykro mi, że poświęciliście czas, a oni nie odwdzięczyli się wam.

-Nic nie szkodzi-powiedziała Ślimacza Księżnika.-To tylko nastolatki, nie masz na nich zbyt wielkiego wpływu.

-T-tak....-zająknęła się czerwonowłosa.

-Eh....no cóż my się chyba już zbieramy...-powiedział białowłosy.

Gospodyni kiwnęła głową i odprowadziła gości...jednak jeden z nich nie chciał odejść i został u niej. Do tej pory nie odzywał się zbytnio, jednak Kushina widziała w jego oczach, że chce rozmawiać.

-Więc? Kato-san? O czym chciałeś porozmawiać?-zapytała siadając naprzeciwko mężczyzny.

-.....Tsunade oraz Jiraya-san niedawno pokłócili się mocno z Orochimaru, do tego stopnia, że od dwóch tygodni nie odzywają się do siebie. Zaniepokoiłem się tym, więc porozmawiałem z Wężowym Mędrcem....a potem z Nara.....potem z Uchiha, a następnie z Yamanaka....aż w końcu miałem dosyć chodzenia po Wiosce i słuchania tego samego.....Czy rozumiesz co mam na myśli?

Kushina patrzyła zdziwionym i nie rozumnym wzrokiem na Dan-sana, nie wiedziała do czego zmierzał, jednak miała przeczucie, że nie będzie to miła rozmowa.

-....W takim razie powiem w prost...-powiedział Kato wstając od stołu.- Nikt oprócz Tsunade oraz Jirayi nie ma wątpliwości, że znęcacie się nad Naruto-powiedział. Uzumaki przez kilka sekund chciała coś krzyknąć w jego stronę."Jak on śmie obrażać mnie i moją rodzinę?!" Wtem jednak Kato przerwał jej myśli.- Nie dał się zbadać mi, ani Tsunade, unika was jak ognia i najpewniej nienawidzi....dodatkowo to co wy powinniście robić, czyli uczyć go, karmić i pilnować robią Uchiha!-warknął jej w twarz. Kobieta, aż pobladła. Nigdy nie widziała zdenerwowanego Dan'a....pewnie nikt nie widział.- ....Prawda jest taka, że żałuję tego dziecka i mam nadzieję, że ucieknie z tej Wioski....a szczególnie od was!-powiedział.

Błękitnowłosy stanął w drzwiach, przekręcił głowę i zobaczył zszokowaną Kushinę, czuł wściekłość. Ten dzieciak latami cierpiał przez swoją własną rodzinę. Co za rąbnięty świat i Wioska!

-Zdajesz sobie sprawę z tego, że prawdę mówiąc przez twoje zachowanie oraz reszty dla niego już nie jesteście rodziną? Jeśli kiedykolwiek nią byliście....-mężczyzna otworzył drzwi, a przed nimi stało złote rodzeństwo, które z szokiem patrzyły na niego. Obcy ninja wyminął ich, ale stanął tuż przed bramą na uliczkę i spojrzał na rodzinę Namikaze. Czerwonowłosa wybiegła przed dom i razem z dziećmi stała u drzwi.- Powinniście się wstydzić nazywać jego rodziną....bo nie zasługujecie na to miano.

Mężczyzna zniknął im z pola widzenia. Blondyni i kobieta stali chwilę. Te proste słowa....były zbyt w punkt by nie ugrzęzły w głowach dzieci i matki.....Wiatr zawiał rzucając im piasek w oczy... coś się zbliżało...i na pewno nic dobrego dla nich.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz