Wężowaty wyprostował się i spojrzał kobiecie w twarz. Westchnął w myślach, wiedząc co musi powiedzieć jej i przywódcy klanu. Wstał i spojrzał z góry na małżeństwo.
-To...dość niecodzienne-powiedział sanin.- Kiedy dokładnie poczuła Pani pierwsze zawroty?
-Em....Myślę, że podczas walki Naruto i Menmy....do teraz nie mogą mnie opuścić mimo leków-powiedziała.
-Tak....Wygląda na to, że chakra Naruto uwolniona podczas tego pojedynku, zaszkodziła Pani-powiedział patrząc wprost w jej oczy. Para wyglądała na przerażonych tym stwierdzeniem.- Czuje Pani ból taki, jaki najpewniej odczuwa chłopiec...jednak proszę się nie martwić, z jakiegoś dziwnego powodu Pani dziecko jest zupełnie bezpieczne....
-A co z nią?-zapytał Fugaku bojąc się o zdrowie żony.
-Oprócz bólu nic Pani nie będzie. Gdy dane będzie mi zbadać ponownie tą dziwną chakrę czającą się w Mikoto-san oraz Naruto-kun, może będę w stanie wam ulżyć, lub po jakimś czasie to samo odejdzie.
-Jest Pan...
-Tak jestem pewny-sanin wyprzedził pytanie.
Wężowaty pożegnał się z Uchiha i wyszedł chłonąc zimne powietrze nocy. Było na tyle późno, że już tylko lampki nocne w dziecięcych pokojach paliły się w domach. Długowłosy przystanął na środku ulicy, rozejrzał się po dachach budynków. Czuł się obserwowany, jednak nie wiedział przez kogo, a jego węże nie alarmowały go.
"Chyba zaczynam być przewrażliwiony"
***
Poranek nastąpił szybko. Gospodyni rezydencji Uchiha już uwijała się z obiadem, gdy w drzwiach stanął czerwonowłosy chłopiec.
-Naruto-kun....nie powinieneś jeszcze odpoczywać? Po wczorajszych wydarzeniach pewnie jesteś zmęczony-powiedziała delikatnie uśmiechając się do chłopca.
Dzieciak zaprzeczył głową. Lekko zażenowany podszedł do czarnowłosej i poprosił ją by pozwoliła mu przynajmniej pomóc. Mikoto uśmiechnęła się radośnie i zaczęła tłumaczyć mu co ma zrobić krok po kroku. Po półgodzinie reszta rodziny powoli zaczęła się wyłaniać ze swoich pokoi i siadać do stołu. Śniadanie minęło im na cichych błahych rozmowach, ale zaraz po nim, Fugaku zechciał wytłumaczyć synom, dlaczego Naruto jest tutaj...i będzie jeszcze przez jakiś czas. Mimo wszystko według niego, nie wiedza jest najbardziej niebezpieczna.
-Zanim pójdziecie na trening, musimy porozmawiać, chłopcy-oznajmił poważnym tonem. Nawet Naruto podniósł na niego wzrok.- Wczoraj jak już Itachi wie, w Wiosce pojawił się Jednooki, który ponad trzynaście lat temu zszargał nam reputację.
-Dlaczego?-zapytał się Sasuke.
- Ponieważ posiada on Sharingana...i to niestety Mangekyo. Dlatego uważa się, że to członek naszego klanu jest odpowiedzialny za ostatni atak kyuubiego na Konohę....jednak nie to jest teraz najważniejsze, a to że wrócił i to nie sam. Kakashi twierdzi, że widział jeszcze trzech obcych shinobi.
-Czego on chce? Zabrać strażnika?-zapytał się Itachi.
-Jak się okazało wczoraj najwyraźniej nie-powiedział Fugaku i przeniósł wzrok na Naruto.- Co pamiętasz sprzed obudzenia się w szpitalu?
Wszyscy przenieśli wzrok na dzieciaka, który wyglądał na skonsternowanego. Nie dokładnie rozumiał co się stało i dlaczego to takie ważne.
-...Jak ja i drużyna staliśmy na balkonie widokowym przy głowach Hokage....
-Co?....-zapytał się najmłodszy Uchiha.
Ojciec uciszył go i zaczął mówić.
-Naruto znaleziono cię na polu treningowym, za Wioską. Nie przytomnego, odurzonego. Jednooki i jego banda chcieli cię zabrać z Wioski....najpewniej siłą, sądząc po zgliszczach jakie tam pozostały....Pamiętasz.
Chłopak wydawał się zdziwiony. Nie zbyt rozumiał o czym mówi mężczyzna, dlatego zaprzeczył głową. Mężczyzna wydawał się zawiedziony tym jednak nie pisnął nawet jednej skargi.
-Dlatego, chcę Itachi byś opiekował się chłopakami gdy nie ma innego jounina w pobliżu. Nie wiemy co ten mężczyzna planuje.
-D-dobrze, jednak...
-Tak?
-Wczoraj przegrałem, zostałem ogłuszony...
-Nie spodziewałeś się tego poza tym klany powierzyły nam opiekę nad Naruto.....To się dotyczy także ciebie Sasuke, pilnuj go, a ty-wskazał palcem na czerwonowłosego.- Nie odchodź sam, masz na głowie nie tylko teraz Wioskę, ale i nukeninów.
-H-hai....-powiedział chłopiec.
Pouczenie w końcu się skończyło, a chłopcy prowadzeni przez Itachiego zostali wygonieni na trening.
Uchiha oraz Namikaze dostali się na poligon numer sześć i zastali tam już Sakurę. Pozostało im tylko czekać na mistrza.
***
Kakashi stał nad grobem swojego przyjaciela. Patrzył tępym wzrokiem na jego nagrobek zaciskając pięści i zęby. Czy gdyby postąpił inaczej zdążyłby? Czy jeśli od razu poszedłby za Obito to ten teraz stałby obok niego? Może zdążyłby go wtedy uratować...uratować jego oczy...
Hatake był wściekły na siebie. Nie chciał zawieść kolejnych osób. Po trzeciej wojnie, chcąc odpłacić za swoje winy poprzysiągł zemstę na oprawcy jego przyjaciela. Był wręcz przekonany, że to właśnie tej jednooki posiadał drugie oko jego przyjaciela, ale...jak? Pracował dla Danzo? On przecież otrzymał je po latach służby w ANBU Korzenia.....po lekcji ciszy.....po złamaniu go.
Mimowolnie przypomniał sobie, jak jego mistrz, Minato po zostaniu Hokage pomógł mu wrócić do normalnego życia....jak zniszczył tego pieprzonego, chorego potwora....jak oddalił się od niego po tym....
Nie wiedza jest bolesna....Kakashi nie wiedział dlaczego jego mistrz tak się zmienił. Nie wiedział kogo oprócz siebie samego za to obwiniać, ale rozumiał jedno, Obito najpewniej obserwuje go z góry i zaciska zęby z zawodu. Wszystko może poszłoby lepiej, gdyby nie pozostawił swojej drużyny....gdyby nie odpowiedział na wezwanie Wioski....gdyby pozostał wierny Obito i Rin.
![](https://img.wattpad.com/cover/219096028-288-k888536.jpg)
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...