Naruto siedział na ganku przed domem. Oficjalnie i dobitnie odmówił jedzenia. Nie chciał im zabierać czegoś czego nie mają, czułby się źle... czułby się dłużny. Wolał umrzeć z głodu niż zjeść samemu. Przyzwyczaił siebie i ciało do takich długi odstępów od posiłków...nic mu nie będzie, czyż nie?
Po chwili usłyszał jak do pokoju wchodzi reszta jego drużyny i wspólnie jedzą śniadanie. On jedynie czekał przed drzwiami. Przypuszczał, że pójdą dzisiaj od razu nad most by dalej wykonywać misję, dlatego czekał cierpliwie. Siedział na pobliskim moście i wpatrywał się w jezioro. Nie było duże, ale przyjemny chłodny wiatr bawił się jego włosami. To było bardziej niż przyjemne. Zamknął oczy i wsłuchał się w niego. Słuchał wiatru, jego opowieści i niesionej muzyki przez niego. Wtem usłyszał otwierane drzwi. Wstał i spojrzał na zespół, który już wybierał się na miejsce budowy mostu. Nie czekając na zaproszenie dołączył do nich.
-Ty zostajesz-powiedział Kakashi. Nie widząc żadnego zawahania, tak jakby jego słowa ominęły uszy chłopca dopowiedział.- Jesteś ranny i potrzebujesz odpoczynku.
-Nic mi nie jest-odpowiedział mu chłopak nie dając sobie przemówić do rozsądku. Tazuna oraz Tsunami chcieli pomóc jouninowi i zatrzymać chłopca by przynajmniej jeszcze dzień odpoczywał, ale on najwyraźniej ich zignorował.
Dorośli w końcu odpuścili i z ciężkim sercem patrzyli jak dzieciak pracuje ponad miarę i możliwości. Wcale nie pomagała im świadomość tego, że nie zjadł nic. Kakashi cały czas trzymał dłoń na pulsie, by być gotowym na złapanie go jeśli zemdleje. Jednak chłopak zdawał się w ogóle nie odczuwać zmęczenia, czy bólu. Wdrapywał się na konstrukcje i pomagał w budowie mrożąc krew w żyłach geninów oraz jounina.
Dzień minął im na oglądaniu jak czerwonowłosy balansuje na wysokości i pomaga wszystkim wokoło. Mimo to nie wydarzył się o dziwo żaden wypadek, a grupa wróciła z oddechem ulgi do domu.
Sasuke oraz Sakura cały dzień trzymali się na uboczu i rozmyślali. Jednak nikt nie uraczył ich pytaniem co ich dręczy, może dlatego że Kakashi wiedział. Sam miał z tym problem. Czy naprawdę uwierzyć, że rodzina Namikaze jest tylko idealna na zewnątrz? On widział to, a raczej jego nikken widział codzienne zmagania chłopca z rodziną, ale dzieciaki nie miały dowodów, nie miały zaufanego źródła, które mówiłoby o problemie "czarnej owcy" z rodziny Hokage.
Dzieciaki padły zmęczone na łóżka zastanawiając się nad Naruto. Czy zaufać mu? Czy raczej nadal trzymać stronę jego brata? Z jednej strony jeśli dadzą się nabrać na niewinność chłopaka to będą czuć się głupio, że zaufali mu pomimo wielu ostrzeżeń, ale wiele mówiło im, że chłopak był niewinny i jeśli mu zaufają i będą mieli racje to...i tak już są debilami, którzy zaufali kłamcy, który nie miał żadnych dowodów. Prawdę mówiąc, więc nie wiele straciliby jeśli zaufali by czerwonowłosemu, Sasuke nic praktycznie...i tak pochodzi już z tego przeklętego klanu Uchiha.
***
Tydzień mijał, a chłopak nadal pozostawał przy swoim. Zero przerw, a jadł jedynie na tyle mało by mógł żyć. Dla Naruto nie było to nic dziwnego i lekko denerwowało go to, że obca kobieta cały czas zamartwiała się o niego i chciała w niego wmusić jedzenie. Kolejny dzień chylił się ku końcowi więc ninja i zleceniodawca zaczęli iść w kierunku domu.
Ich sensei oraz Tazuna szli wyraźnie z przodu by jako pierwsi zniknąć za drzwiami. Sakura oraz Sasuke wyraźnie spowalniali czerwonowłosego idąc przed nim ślimaczym tempem. W końcu jednak kawałek od domu zatrzymali się jednocześnie stopując czerwonowłosego za nimi. Uchiha i Haruno spojrzeli na niego.
-Dlaczego nie jesz?-zapytał się czarnowłosy, ale odpowiedziała mu cisza, więc zadał kolejne pytanie.- Czemu pomagasz nad swoje możliwości?.... Czemu nie odzywasz się i praktycznie nie masz emocji?
Nadal cisza.
-Czy to twoja jedyna odpowiedź?-zapytała się Sakura.-Nie wiemy o tobie nic, ale...to co się dzieje wokół ciebie....jest dziwne-stwierdziła.-Proszę, jeśli masz problem....nie wiem jak Sasuke-kun, ale chcę ci pomóc, mimo wszystko jesteśmy drużyną-powiedziała i uśmiechnęła się lekko jakby chcąc zachęcić chłopaka do zwierzeń.
Czerwonowłosy spojrzał na nią spod grzywki, jednak kolor jego oczu nie prześwitywał i nie ukazał się dzieciakom.
-Do tej pory radziłem sobie sam -odezwał się lekko ochrypłym głosem.- Nie potrzebuję litości i ckliwych kłamstw-powiedział omijając ich. -Nie jesteśmy drużyną.
Zrobił kilka kroków w stronę domku zleceniodawcy, ale zatrzymał go mocno zdenerwowany głos czarnowłosego.
-Więc, czym?-zapytał.- Czym jesteśmy skoro nie drużyną?...Zostaliśmy przedzieleni do siebie, zdaliśmy egzamin, wykonujemy razem misje...czym według ciebie jesteśmy?
Naruto nie zastanawiał się odpowiedź tak obca w jego ustach, brzmiała jednocześnie jak obelga i wytłumaczenie całego zła na świecie.
-Ludźmi.
Spokojnym krokiem szedł dalej. Te słowo tłumaczyło wszystko, bo człowiek jest pazerną, chciwą i kłamliwą istotą. Ludzie wywołują wojny, sprawiają ból, niszczą, zabijają....to sadystyczne istnienia, które nie powinny.....
"....istnieć?"
Czerwonowłosy zastanowił się. Dlaczego do jego głowy przyszły takie słowa, przecież on też jest człowiekiem....więc czemu nie czuje przynależności do RASY LUDZKIEJ?
Może dlatego, że nie należysz do nich? Spokojny głos odezwał się w jego głowie. Namikaze niezauważalnie drgnął, jednak uznał, że nie będzie się zagłębiał w pochodzenie tego głosu.
"Może zaczynam tracić zmysły?"
*******************************************************************************
Tak więc ruszyłam z pisaniem ponownie "Sześciu", co nadal wydaje mi się trudne, no ale wiem że czekacie na to. Dlatego postaram się wrzucić jutro, albo po jutrze kolejny rozdział. Dokończymy to opo i znowu wrócę do "Zatraconych", a przynajmniej mam taką nadzieje....
A więc do zobaczenia jutro, jeśli nie w tym ff to w "Sześciu" :)
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
Fiksi PenggemarSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...