Rozdział 2

2.2K 213 175
                                    

Naruto wstał i szybkimi ruchami skierował się do łazienki. Przemył się i ubrał. Wyszedł ostrożnym krokiem oraz rozejrzał się jakby sprawdzał czy nie ma niebezpieczeństw w pobliżu. Powoli skierował się do kuchni, chcąc jedynie coś złapać w dłoń i iść do szkoły. Chłopak jednak zastał w kuchni matkę, która krzątała się robiąc śniadanie. Widząc syna uśmiechnęła się lekko, jakby chcąc go uspokoić, ale widząc jego apatię lekko wzdrygnęła się.

"Co myśmy zrobili...?" Pomyślała. Jednak nie odezwała się nawet. Podała synowi śniadanie, do szkoły i już chciała by z nią usiadł, spojrzała na krzesło przy stoliku, ale gdy tylko spojrzała ponownie na Naruto ten już znajdował się w drzwiach i zakładał buty. Nawet nie podziękował, nie odezwał się, nie pożegnał. Nie czuła złości w jego stronę, w końcu nigdy nie nauczyli go tego robić. Czuła ból w sercu, ale przecież nie popełnili błędu? Czyż nie? Przecież świat i przepowiednia są ważne, on to zrozumie, gdy dorośnie....tak czy nie?

Jednak jej matczyne serce znało odpowiedź, a świat znał odpowiedź na inne nurtujące ją pytanie, czy zrobili dobrze?

Nagle w kuchni znalazł się jej mąż i spojrzał na zmarkotniałą żonę.

-Naruto?-zapytał się.

-Nie...nie...-zaprzeczyła kobieta, wiedząc do czego Minato zmierza.-Poszedł już do szkoły...możesz obudzić resztę....?

-MAMO! TATO!-krzyknął Menma schodząc po schodach.

-Coś się stało?-zapytała kobieta.

-Ta porażka znowu rozszarpała mi bluzę!-powiedział i na dowód wyciągnął niebiesko-czerwone okrycie. Kushina lekko zagryzła wargi. To nie tak, że znała prawdę, jej mąż również był świadomy, że jest to kłamstwo. Ich najstarszy syn, przecież nie ma własnych broni ninja, z powodu jego wcześniejszego "ataku" na Menmę, jak i nie ma dostępu do kuchni, ale nadal....przepowiednia.-Jak wróci do domu po lekcjach to z nim porozmawiam-powiedział Minato uśmiechając się do swojego faworyta.-Jak na razie weź coś innego.

Poczochrał włosy syna i patrzył jak chłopak wchodzi po schodach i wraca do pokoju wymijając dwie dziewczyny. Córki Minato i Kushiny zeszły również na śniadanie, już ubrane i przygotowane do szkoły.

Natsuki usiadła i patrzyła się  na jedzenie, jednak jej siostra patrzyła raczej w stronę mamy. W jej oczach widać było cichą prośbę i błaganie.

-Wy wiecie, że to kłamstwo....-powiedziała jakby rażąc piorunem całą rodzinę.

-Kochanie....zrozumiesz, gdy trochę wydoroślejesz-powiedział ojciec i spojrzał na gazetę. 

***

Naruto siedział w ławce i czekał, aż skończą się lekcje. Jego brat, Menma ponownie zmyślił historyjkę, tym razem o zniszczonej bluzie. Cóż czerwonowłosy nie przejął się tym. Nie miał już żadnej reputacji do zszargania, nie miał już czego bronić, więc przyjął kolejną dawkę nienawistnych spojrzeń jak chleb powszedni. Doczekał ostatniego dzwonka i poszedł na swoje pole treningowe. Stanął kilka metrów od drzewa, wziął rozbieg i...udało mu się wbiec, aż do pierwszych gałęzi, a potem z łoskotem spadł. Nie był to wielki wyczyn dla geninów lub chuninów, ale czuł, że nie zmarnował czasu na wkuwanie teorii. 

Gwiazdy pojawiły się na niebie, a on był w stanie już wejść na sam szczyt drzewa i to idąc! Był z siebie dumny. Udało mu się coś zrobić i to bez pomocy kogokolwiek z zewnątrz. 

Otrzepał się z liści i trawy. Powolnym krokiem szedł przez Wioskę, klucząc między uliczkami, aż trafił do domu. Westchnął. Wiedział co go czeka za nimi. Nie obawiał się, ale nieprzyjemne uczucie, złości i poczucie braku sprawiedliwości lekko go raniła, mimo to otworzył drzwi i wszedł. Zdjął buty, a zaraz potem chciał tylko dostać się do pokoju, już nawet zrezygnował z jedzenia, jednak nie dane było mu wejść po schodach do pokoju.

-Naruto...-głos jego ojca był spokojny, jednak chłopiec dobrze znał ten ton. Niby bezuczuciowy, z drugiej strony spokojny, ale twarz zawsze pozostawała obojętna.

Czerwonowłosy podszedł do niego. Kątem oka zobaczył swoją całą rodzinę siedzącą wspólnie w salonie. Matka niezauważalnie ścisnęła dłonie, siostry patrzyły na niego lekko zmęczone, jakby ta sytuacja była dla nich uciążliwa. Jednak jego brat wydawał się wysyłać mu uśmiech satysfakcji. 

Naruto nie wiedział, dlaczego jego brat aż tak go nienawidził. Od dziecka zwalał na niego najmniejszą winę, przez co stał się czarną owcą w rodzinie. Pamiętał, że zaczęło się od niewinnego zrzucania na niego winę ze strachu przed konsekwencjami i obowiązkami. Na samym początku pozwalał na to, bo kochał go i wolał przyjąć na siebie karę niż potem katować się myślami o płaczącym w kącie braciszku, ale teraz Menma stwarzał problemy by tylko go nimi obrzucić, nie wiedział dlaczego. Skąd znalazł się w nim ten pokręcony pomysł jednak nawet udowadnianie, że są to czcze gadanie i kłamstwa nic nie dało, bo w końcu jego brat jest wybrańcem....tym który udowodni, że ludzkość zasługuje na łaskę.

Jego ojciec, wielce szanowany Hokage, podszedł do niego i zaczął mówić o tym jak niewdzięcznym osobnikiem jest, chociaż nie były to dość miłe słowa, chłopiec nawet nie drgnął. 

-Zejdź mi z oczu-warknął na koniec.

Naruto stanął w drzwiach salonu i stanął chwilę zastanawiał się jednocześnie dziwiąc tym rodzinę.

"Słowa nienawiści mają czasami mniejszy wydźwięk, przeciwko słowom nienawiści, czasami okazana miłość w odpowiedzi na zło jest najgorszym co można odpowiedzieć drugiej osobie."

Chłopak nie wiedział skąd znał te słowa, ale posłuchał się ich, chciał pokazać jak wiele błędów popełnili.

-Też was kocham, rodzinko-powiedział zachrypniętym głosem i wyszedł nie patrząc na przerażone twarze. Ból, który rozbrzmiał w tych słowach mógł załamać wielu shinobi, dlaczego nie ich?....ah....bo tak, przepowiednia. 

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz