Uzumaki nie zwracał uwagi na pełne ciekawości spojrzenie nieznajomego mężczyzny. Minął go i powolnym krokiem szedł wzdłuż ściany. Czuł, że jego sensei ani ta dziwna kobieta nie idą za nim, ale dosłyszał szybkie oraz lekkie kroki. Nie trudno było się domyśleć, że to Uchiha go gonił. Nagle czarnowłosy zastąpił mu drogę.
-Wracaj tam-warknął pokazując zirytowane spojrzenie.
-Nie.
Namikaze chciał wyminąć Sasuke, ale ten nie dał się spławić zimnym tonem. Złapał za rękaw chłopaka bojąc się dotknąć jego ran i zakazić je przez dotyk. Spojrzał na towarzysza i wyraźnie sapnął wściekły.
-Jesteś cały we krwi i chyba zwariowałeś myśląc, że nie potrzebujesz pomocy.....to się samo nie zagoi!-warknął dosadnie i szarpnął za materiał, chcąc wywołać lekką falę bólu u chłopaka, by potwierdzić swoje słowa, jednak Naruto nawet nie syknął na ten ruch...po prostu nie czuł bólu na rękach.
Czerwonowłosy nie miał zamiaru słuchać towarzysza. Nie myślał o sobie jak o człowieku. Przecież skrzywdził ninja z własnej Wioski! Miał gdzieś własne zdrowie i to od lat! Czuł się nic nie wartym śmieciem, a jedyne na czym mu teraz zależało to pójść do byłego przeciwnika i przeprosić, chociaż bał się spojrzeć mu w oczy. Szedł powoli korytarzem czując na sobie oddech Uchihy. Jednak starał się to zignorować i ukradkiem patrząc przez otwarte drzwi w salach.
Im dłużej szedł tym jego umysł tworzył więcej czarnych scenariuszy. Rock Lee może został na zawsze sparaliżowany, albo teraz pałał do niego tak wielką nienawiścią, że od razu rzuci się na niego. Akurat to drugie mało go obchodziło. Jeśli według niego. będzie mu się należało, za to co zrobił, to nawet nie miał zamiaru się bronić. Zacisnął mocniej zęby. Co on sobie myślał? Przecież przed eliminacjami zdecydował, że się już wycofa! Po co mu ten awans? Może dla innych byłoby to spełnienie marzeń, ale on tego nie chciał! Czemu więc walczył? Stanął uczniowi Zielonej Bestii na drodze do celu....a sam nie miał żadnego.
W końcu, czarna czupryna pojawiła się w jednej z sal. Tuż przy przegranym stała cała jego drużyna. Patrzyli na towarzysza i rozmawiali z nim o czymś, natomiast leżący na łóżku chłopak o wielkich oczach co chwilę rzucał się jakby chcąc wstać i dalej walczyć. Wtem jounin stojący do tej pory tyłem do dwóch obcych geninów i krzyczący jakiś pokrzepiające frazy do młodszych, odwrócił się i zeskanował wzrokiem gości.
Oczy jego uczniów powędrowały zaraz za jego spojrzeniem. Dostrzegając kto stoi w drzwiach nie mogli ukryć zdziwienia pomieszanego z lekkim przerażeniem.
"To mnie się tak boją...." Wewnątrz Naruto już drżał ze strachu mimo, że jego twarz i aura jak zawsze wyrażały chłód i obojętność. Jednak nie miał racji. Drużyna jedenasta była przerażona stanem chłopca, a nie nim samym. Mimo że czuli nie mały szacunek za pokaz jaki zobaczyli na arenie teraz głównie drżeli w środku z trwogi jaką przynosił im widok zakrwawionego trzynastolatka.
Jego ręce były ściśnięte blisko ciała, a ramiona odrobinę podniesione. Ubranie, które było w zupełnych strzępach odkrywało połacie mięśni, przykrytych świeżą lub zaschniętą krwią zmieszaną z kurzem.
Namikaze chwilę zbierał się w sobie by powiedzieć jak bardzo jest mu przykro z powodu walki i tego, że Rock Lee jest teraz w skrzydle szpitalnym. Zanim jednak zdołał się przebić przez maskę, która chroniła go przed światem, głośny krzyk przeciął powietrze.
-Naruto-kun! -jakby zganił go Guy-sensei.- Czemu nie jesteś w swojej sali z lekarzami! Aż krew z ciebie kapie! To nie jest, ani trochę młodzieńcze!
Hyuuga spojrzał na Uzumakiego nieprzychylnym wzrokiem.
-Czego tu szukasz?-zapytał się lekko warcząc w jego stronę.
Gdy już otwierał usta znowu mu przerwano. Lee wyskoczył z łóżka i znalazł się tuż przed twarzą czerwonowłosego. Chłopak jednak nawet nie ruszył się o centymetr czekając na uderzenie. Jednak ku jego zdziwieniu zamiast tego usłyszał krzyk tuż przed twarzą.
-Chcesz się jeszcze raz zmierzyć?! Naruto-kun wiedziałem, że jest w tobie wiele WIOSNY MŁODOŚCI!
-Ani mi się waż!-krzyknęła w stronę zielonego Tenten. - A teraz cicho, nie dajecie mu dojść do słowa!
Uzumaki czuł jak wzrok drużyny przed nim oraz Uchihy wbijają się w jego osobę. Wiedział, że trudne będzie ściągnięcie maski na tą jedną chwilę przed nimi, ale nie spodziewał się, że aż tak.
Czerwonowłosy lekko pokłonił się, na tyle by nie stracić równowagi i nie upaść.
-Przepraszam....-to słowo zawisło w powietrzu wprawiając zebranych w szok. Dzieciak chciał coś dodać, ale prawie od razu przerwał mu Rock Lee.
-Za co?- wszyscy czekali w napięciu na następne słowa najstarszego syna Hokage, ten jednak jeszcze nie zdołał ubrać odpowiednich słów w głowie.
-....Za pojedynek...-jego głos lekko zadrżał. Nie wiedział co czuje, więc nazywał te kotłujące się w nim emocje strachem.
Sasuke chwilę patrzył zaskoczony tym, że jego towarzysz nagle zdjął tą maskę obojętności i spokoju. Jego aura był nadal chłodna, ale teraz mógł wyczuć strach, panikę oraz ogromną winę.
-Nadal nie rozumiem-przyznał się Lee. Chyba pierwszy raz ktokolwiek widział jego poważną twarz, wyraźnie skonsternowaną.
-...-Namikaze zebrał w sobie ostatnie okruchy odwagi i dopowiedział.-....za to, że pozbawiłem cię szansy wystąpienia w trzecim etapie...to ty powinieneś wygrać, a nie ja...
Nikt nie dowierzał tym słowom, które wyleciały z ust chłopaka. Te jedno zdanie zmroziło ich tak bardzo, że nawet nie zauważyli jak dzieciak samotnie wyszedł z sali, a zaraz potem ze skrzydła szpitalnego.
Dopiero ciężkie kroki i wtargnięcie do sali Tsunade wyswobodziło z letargu zabranych.
-Gdzie jest ten dzieciak?-zapytała się rozglądając po twarzach ninja.
![](https://img.wattpad.com/cover/219096028-288-k888536.jpg)
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...