Atak kyubiego zabrał ze sobą wiele ofiar, cywilów i ninja....na szczęście dla mieszkańców Konohy, demon został ponownie zapieczętowany....w córce Hokage, Mei Namikaze-Uzumaki. Jednak dziecko posiadające trzynaście lat oraz w pełni rozwinięty układ chakry nie mogło wyjść bez szwanku. Układ dziewczyny został rozerwany przez co Mei straciła szanse na dalsze dążenie drogą ninja. Według wielu mieszkańców Wioski był to ostatni znak, że Hokage chce po prostu zagarnąć całą siłę jedynie dla siebie. Był to tak głupi i nierozważny ruch, że nawet cywile rozumieli skalę porażki, jaka tamtego dnia nastąpiła. Minęły zaledwie trzy dni, a w biurze wdowca, Minato Namikaze pokazała się trójka saninów.
Blondyn niemrawo podniósł na nich wzrok. Wyglądał jak wrak człowieka. Ostatnie słowa jego żony wirowały mu w głowie nie dając chwili odpoczynku, a błąd który popełnił rzucał cień na jego oczy. Czy mógłby się wytłumaczyć tym, że już wtedy był zdruzgotany i popełnił błąd, pchany nadal nienawiścią do wszystkich i wszystkiego? Nie...nic nie usprawiedliwiało tego, że odebrał swojej córce marzenie o byciu kunoichi.
Mężczyzna skupił się na przybyłych.
-Tak?-zapytał.
-Dzisiaj zdejmujemy z ciebie pieczęć-powiedział Jiraiya.
Blondyn spojrzał na nich jakby zwariowali.
-Mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż zajmowanie się tym. Wioska jest teraz pogrążona w chaosie....
-....a ty miałeś w tym spory udział-powiedział Orochimaru.- Jeśli Wioska ma przetrwać najpierw trzeba zacząć od ciebie.
-Ja..!
-Nie dość już zniszczyłeś?-zapytała się Tsunade.- Gdyby nie ty, może kyuubi by się nie uwolnił.
-Czemu niby teraz obwiniacie mnie!?
-Bo skoro kyuubi jest strażnikiem, to nie podobało mu się, że traktujesz swojego syna jak ....
-TO NIE BYŁ MÓJ SYN!-warknął.
-....-Orochimaru zagryzł wargi.- Dobrze wiemy, że twój klan zawsze miał o sobie wysokie mniemanie....wiemy też jak traktował zawsze najmłodsze dziecko w przeświadczeniu o jego niebywałej potędze....-powiedział z goryczą w głosie.-....Zapomniałeś już co wykrzyczałeś swojemu ojcu, gdy zabił twojego starszego brata?
Cisza rozeszła się po sali. Żółte wężowe oczy sanina wbiły się w mężczyznę.
-Jesteś taki sam jak twój ojciec....zostałeś Hokage by uratować honor swojego klanu, a jedynie pogrążasz się i pokazujesz jak wielkimi fanatykami byliście...
-Naruto, jest zupełnie inny. Nie należał do mojego klanu od początku!
-...Jak uważasz...-powiedziała Tsunade.- Szkoda tylko, że musiał się z wami męczyć do tej pory...
-Dobrze wiecie co dalej niesie przepowiednia! Czemu więc nie rozumiecie, że chroniłem jedynie Menmę?!
-....-Jirayi'a zagryzł wargę w gniewie.-
Brat, bratu cierniem w oku,
Nie uchroni go od zmroku,
Krwistą chakrą posoka spłynie,
Gdy strażnika moc go przebije....
Chodzi ci o ten fragment?.... Skąd wiesz, że to właśnie Menma nie ma zabić Naruto?....i to właśnie ty się do tego przyczyniasz...?
Nikt nie odezwał się, srogi wzrok białowłosego sanina, wbijał się w mężczyznę, aż Żabi Mędrzec odwrócił się plecami do byłego ucznia.
-Dziś wieczorem masz zjawić się w sali obrad....-powiedział Orochimaru.- Twój brak obecności zostanie przyjęty jako abdykacja i całkowite porzucenie służby...czyli zdrada Wioski...
Trójka osób zniknęła z biura zostawiając mężczyznę samego.
***
Grupa Akatsuki powoli zbliżała się do granicy Kraju Ognia oraz Wody. Czerwonowłosy dzieciak leżał na plecach czarnowłosego Uchiha z powodu jego obrażeń. Obite żebra oraz liczne siniaki sprawiały mu ból, mimo to nadal nie skarżył się...nie jęczał....jakby jego świadomość była bardzo daleko od ciała. Jego pusty wzrok sunący po krajobrazie martwił dorosłych, jednak w obawie przed nagłym skokiem bólu, gdyby wyrwali go z tego stanu, nie odzywali się.
Uchiha....nadal nie powiedział swoim towarzyszom o słowach kyuubiego...nie wiedział jak o tym myśleć. Czy demon zaczął terroryzować Wioskę z powodu dzieciaka? A może po prostu żal mu było Naruto i chciał mu pomóc?
Nie ważne co by to było...czuł się dziwnie. Jakby nie powinien tego rozpowiadać, a trzymać ten sekret dla siebie.
"Jeszcze te spojrzenie, Naru...Było takie...spokojne i wdzięczne....jakby zobaczył starego przyjaciela....Nie! Co ja gadam....Przepowiednia to bzdurna rymowanka, nic więcej. Klan Namikaze, który wpoił wszystkim ją to zwykła zakała świata."
Jednak czy się nie mylił? Namikaze swego czasu byli równie szanowanym klanem co Uchiha lub Senju. Potężni, spokojni...i posiadający pieczę nad przepowiednią. Ich chwała trwała i trwała, nawet na chwilę nie przygasając....aż do pewnego dnia....dnia gdy cała zgnilizna wylała się z tego klanu ukazując jego prawdziwy charakter.
Morderstwa na pierworodnych, wybijanie dzieci o nie słonecznym kolorze włosów...przerażające wyrywanie emocji z dzieci, by tylko parły na przód w potęgę, ponieważ tylko wtedy przydadzą się Młodemu Paniczowi, który ma ułaskawić świat dzięki nim.
Ich era zakończyła się wraz z przejęciem władzy przez Minato Namikaze, który postanowił zniszczyć tą bańkę chluby i ukazać martwą i chorą prawdę o nich. Śmierć lub raczej zabójstwo jego brata przyczyniło się do tego, jednak ...chwała blondyna nie trwała wiecznie...
Wraz z pierwszym uwolnieniem się kyuubiego w Konohagakure, klan Namikaze uznał to za znak przegranej walki o przepowiednie. Fanatycy pożegnali się ze światem zabierając ze sobą małżonków i własne dzieci...
-Pamiętasz od czego zaczęła się chora żądza krwi tego całego Namikaze?-zapytała Masa, zarzucając swoje włosy na ramię.
-Od potyczki z Danzo....-odpowiedział Yuki.
-..Nie...od słów jego ojca i matki....gdy obwinili Naruto o zagładę tego świata....tylko z powodu jego narodzin....-wytłumaczyła kobieta.
-...To smutne i zarazem śmieszne...-mruknął chłopak, ani trochę nie wydając się rozbawionym tą sytuacją.
-Hm?
-Obwinili tego...na którego czekali....
*****************************************************************************
Nie! Nie! Nie! Ja już niczego nie obiecuję!
Mam przygotowane jeszcze trzy rozdziały i postaram się jakoś logicznie je dodawać, ale kurcze no....miałam nadzieję na powrót już za pierwszym razem, ale jakoś tak....jestem leniwa
T^T
Przepraszam....
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanfictionSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...