Uchiha zadrżał. Czuł coś....dziwnego....coś innego w powietrzu. Spojrzał na swojego mistrza, ale ten raczej nie wyczuwał tego ciepła wokół. Sasuke spojrzał na towarzysza....pierwszy raz od kiedy pamiętał wydawał się zdeterminowany, chociaż może było to byt mocne słowo, ale czarnowłosy nie mógł inaczej opisać tego uczucia, które buzowało od Uzumakiego.
Oko Namikaze uziemiło zupełnie przeciwnika. W tym spojrzeniu był ocean....który mógłby zatopić statek, ale i jednocześnie niebo, które pozwalało mu się unosić na tafli. Zimne, ale nie wrogie.
Czerwonowłosy stał na nogach, może nie prosto, ale czuł chęć do walki. Musiał walczyć dalej....chciał zajść dalej!
-Pamiętasz jak uczyłem cię czym różni się błyskawica od ognia?...Wiem, że pamiętasz młody! Dawaj! Postaraj się!-głos tak obcy i bliski krzyczał mu w głowie.
Naruto skupił się na ruchach dłoni...to miała być pierwsza technika w tym pojedynku! Chłopak zaczął składać pieczęcie jak najszybciej potrafił, ale dla widowni, która czuła to napięcie oraz widziała, że Rock Lee jest uwięziony w spojrzeniu przeciwnika, widziała wszystko jakby w zwolniony tempie, aż nagle wszystko zostało przerwane, a ostatnia pieczęć do techniki złożona.
Nikt nie zobaczył co się stało. Nastąpił tylko grom, a zielony padł na podłogę niezdolny do walki.
Drżący oddech wydobył się z ust syna Hokage, który do tej pory wstrzymywał oddech. Błękit w jego oczach ponownie ustąpił szarym chmurom.
Genini zadrżeli ze strachu. Nie widzieli...nie byli w stanie dostrzec co się stało. Nagle Lee po prostu padł sparaliżowany. Neji i Hinata aktywowali byakugana i spojrzeli na ucznia Zielonej Bestii. Widząc co się stało z ciałem genina, aż wciągnęli powietrze ze strachu.
-Gai-sensei-odezwał się brązowowłosy.- Mięśnie Lee zostały przebite na wylot, ale.....nie wiem jak ani czym. Nie ma żadnego krwotoku, a jego narządy są nienaruszone....-spojrzał na jounina.- Nawet jeden kanalik chakry nie został też naruszony....to....to nie jest możliwe bez byakugana!
-Nie jestem w stanie ci wytłumaczyć tego Neji-kun-powiedział poważnie dorosły nadal patrząc na leżącego nieprzytomnie ucznia.
-C-co to była za technika?-zapytała się cicho Hinata, przejeżdżając przestraszonym wzrokiem po twarzach jouninów.
-Chidori Senbon-nadeszła odpowiedź od Hatake. Jego wzrok nadal był wbity w ucznia, jednak Kurenai przerwała ciszę, która jedynie na chwilę zawisła pomiędzy nimi.
-To przecież nie możliwe, by tak idealnie wymierzył tą techniką! Jest ona niesamowicie trudna i chaotyczna.....
Wszyscy chcieli odpowiedzi, ale nikt ich nie znał.
"To już drugi raz...."Pomyślał Kakashi." W przypadku Naruto niemożliwe nie istnieje, przecież posiada wszystkie pięć Natur. Jego kontrola nad chakrą jest przerażająco dobra, ale to nadal nie tłumaczy jak to zrobił." Smutnym wzrok miał wlepiony w ucznia. Coś się zbliżało....ale co?
Uzumaki nadal patrzył na przeciwnika. "Koniec? Już? Czy się podniesie? Zabiłem go?...N-nie chciałem....przepraszam....ja...."
-Ostatni pojedynek wygrywa Namikaze-Uzumaki Naruto!-krzyknął sędzia.
Słysząc to czerwonowłosy ruszył się w stronę leżącego przeciwnika. Musiał sprawdzić czy oddycha. Jeden krok i jego kolana spotkały się z zimną podłogą. Jego ciało zdrętwiało, ale zaraz poczuł jak ktoś złapał jego tułów w locie. Próbował wykręcić głowę by spojrzeć na wybawiciela i nawet nie zdziwił się, gdy dojrzał swojego mistrza.
CZYTASZ
Zatraceni |Naruto|
FanficSetki lat temu po ziemi chodziły Istoty Niebiańskie oraz ludzie. Nie żyli w zgodzie, a jedynie pałali do siebie nienawiścią. Rodzina królewska niebiańskich posiadała czworo dzieci, dwóch synów oraz dwie córki. Najmłodszy z dzieci, syn o dobrym i spo...