Rozdział 58

1.6K 200 123
                                    

Przez kolejne trzy dni chłopiec trenował pod czujnym okiem Obito. Mężczyzna próbował tego nie pokazywać, ale był pod mocnym wrażeniem zdolności chłopca. Szybko się uczył, chłonął wiedzę jak gąbka, a zaraz potem potrafił ją wykorzystać. Obserwując dzieciaka, czuł się....bardzo nie potrzebny. Jednak jednocześnie czuł dumę, bo widział, że dzięki spotkaniom, treningom i traktowaniu go na równi, zamiast jak pokrzywdzonego, sprawiło, że dzieciak zapominał się, a jego maska znikała z twarzy pozostawiając ciepło w oczach oraz delikatny uśmiech w kącikach ust.

Uchiha westchnął głęboko. Za chwilę musiał wyjść z pokoju, zostawiając go na chwilę samego, a zaraz potem miał patrzeć na jego zmagania na arenie. Jakoś dziwnie przywiązał się do dzieciaka...co więcej, sam czuł się podekscytowany myśląc o egzaminie, zupełnie jakby miał duży wkład w rozwój dzieciaka. Może podświadomie wiedział, że pokazał chłopcu to czego pragnął od lat, bo Naruto nie chciał otoczki, nie chciał się nad sobą użalać, a po prostu dostać to co go omijało przez lata, chciał rodziny.

Czarnowłosy miał już wyjść z pokoju, jednak ostatecznie spojrzał jeszcze raz na wgapiającego się w niego dzieciaka. Położył mu dłoń na ramieniu.

-Wiesz co...mam dla ciebie ostatnią radę -mruknął patrząc na dzieciaka.- ...postaw się im jeśli zalezą ci za skórę, bo czasami dawanie kolejnej i kolejnej szansy, nie nauczy niektórych co robią źle. To nic złego okazywać emocje-powiedział i wyszedł uśmiechając się do chłopca.

Dzieciak chwilę stał w miejscu. Nie wiedział co tak nagle naszło mężczyznę na takie, ckliwe gadki. Raczej unikał tematów związanych z uczuciami, więc postanowił przemyśleć to później.

Uzumaki westchnął i przyjrzał się swojemu ochraniaczowi z symbolem liścia. Obrócił go parę razy w palcach, a potem zawiązał na szyi.

***

Życie i Śmierć są kochankami z wyboru czy przypadku?... 

Wyboru....według wielu, bo to właśnie Życie obdarowywał swoją ukochaną, Śmierć, setkami prezentów. Najpierw były to zwierzęta i kwiaty potem dusze.... Kobieta wreszcie przyjęła Mężczyznę i zawarła z nim pakt. Ich związek nadał krąg istnienia wszechświata, on zaczynał ona kończyła żywoty. W końcu uzależnienie sobą nawzajem utworzyło w nich uczucia, które stały się ich dziećmi, a lud dotychczas podziwiający piękno ich związku zaczął wiwatować, uradowani następcami oraz powodzenia pary.

Odwaga, był pierwszym najstarszym synem. Mimo iż bojowy duch istniał w nim niczym życie w kreaturach, które walczą o przetrwanie, miał równie spokojną i opanowaną naturę niczym matka. Podziwiano go za godność oraz zacięcie w charakterze.

Sprawiedliwość, niczym własna matka przemierzała zastępy istnień i dawała ulgę uciśnionym i zmęczonym. Wiedziała jak prowadzić i pomagać w szczególności Odwadze, który chętnie słuchał jej rad.

Nadzieja i Miłość, byli najmłodszymi bliźniakami. Płomienna Nadzieja niczym słowik umilał dzień swojemu ludowi wywołując uśmiech i radość wśród nich.

Jednak to Miłość zaskarbił sobie najwięcej uwagi. Najmłodszy z rodzeństwa porwał serca i dusze wszystkich istnień tak iż nie mogli sobie wyobrazić życia bez niego. Jednak rodzeństwo nie miało mu tego za złe. Również ukochała swoje najmłodsze rodzeństwo i obiecała go chronić i wspierać.

Wspierać.....ale w czym?

***

Uzumaki zamrugał. Jego głowa zaczęła go boleć. To było dziwne.....ale....te słowa jakby pojawiły się w jego głowie...uszach....wspomnieniach? Zadrżał czując, że dalsza część tych słów za niedługo się pojawi...i nie będzie już tak przyjemna.

Spojrzał na zegar, który wisiał pod sufitem (dop. aut.tak jak ja kiedyś, będę). Wskazywał ósmą.....stał tak ponad pół godziny i nawet tego nie poczuł!

Otrząsnął się i wyszedł z motelu. Szybkimi krokami skierował się na arenę, gdzie dopiero zaczęli pojawiać się ludzie i zajmować trybuny. On sam był trzecim uczestnikiem, który pojawił się i czekał na rozpoczęcie ostatniego etapu. Shinori oraz Nawa już stali, prawie że na baczność jakby czekali na rozkaz do ataku. Naruto zastanawiał się co oni przeżyli. Zupełnie jak Himiko mieli w sobie zaparcie i złość, którą tłumili jednak. Aura tej dwójki jak i ich towarzysza była okraszona mrocznymi przeżyciami, jednak nie poddawali się i brnęli w przód.

Czerwonowłosy zastanawiał się co takiego utrzymywało ich przy trwaniu dalej. Czemu nadal cieszyli się, śmiali, a mieli tak wiele bólu za sobą...bo przecież mieli....

-Coś się stało?-zapytał się Nawa czując wzrok Namikaze na sobie.

Syn Hokage chwilę zastanawiał się, czy pytał by go spłoszyć, czy raczej.....dlatego, że szczerze chciał wiedzieć. Widząc jednak to ciche ponaglenie w oczach starszego genina, postanowił zacząć rozmowę.

-Czemu wydaje mi się, że jesteście bardzo podobni do mnie?-powiedział cicho. 

Shinori zmarszczył brwi. Nie rozumiał słów chłopaka. To było dziwne pytanie, które brzmiało jak oskarżenie lub puste zaczęcie bezsensownej rozmowy, czyli coś na co żaden z nich nie miał ochoty tuż przed egzaminem, jednak Nawa zrozumiał pytanie i parsknął głośno dziwiąc pozostałą dwójkę.

-....Naruto.....jeśli mogę ci mówić po imieniu, mylisz się. Jesteś w zupełnym błędzie-powiedział nadal patrząc wprost na zbierający się tłum.- Nie jesteśmy do siebie ani trochę podobni.

-Przeżyliście coś co pozostawiło na was piętno....

-Tak....ale nasz historia jest zupełnie inna niż twoja, a do tego dobrze wiem, że widzisz tą nienawiść, która się w nas kotłuje.....ona nie ma ujścia i mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że nigdy się jej nie pozbędziemy. Ty, z drugiej strony...-zaciął się i spojrzał z góry na dzieciaka jego oczy zabłyszczały odbijając światło, które wpadało do nich.-....sądzę, że nigdy nawet jej nie czułeś....prawdziwej złości....nie życzyłeś nikomu śmieci, bólu, czy cierpienia, ani nigdy nie starałeś się spełnić tych zachcianek. Nigdy nie marzyłeś o piekle, w którym jesteś katem, dla osób które cię skrzywdziły....

Naruto zmarszczył brwi. Słowa czarnowłosego wydawały się chore, ale Uzumaki miał świadomość, że każdy człowiek posiadał dwie strony. Tę dobrą, którą ukazywał na co dzień, tą którą chciałby na prawdę być, jednak mrok czaił się w zakamarkach.....chora satysfakcja z nieszczęścia i pragnienie kar dla przeciwnika były wpisane w ludzką naturę.

-...Każdy człowiek posiada psychopatyczną stronę....sadystyczną, wypaczoną, która tylko czeka na pokazanie swoich pazurów, by rozorać gardła i wyżyć się na innych....ale ty jesteś pozbawiony tego pierwiastka krwiożerczości, tego co niestety również jest częścią człowieczeństwa-powiedział czarnowłosy, a jego twarz przybrała spokojny wyraz twarzy.- W przeciwieństwie do nas jesteś....płaski, nie pełno wymiarowy...może niekompletny, ale czy to nie dobrze? W założeniu tacy powinni być ludzie, ale przyjemność z brudzenia sobie rąk zawsze była zbyt kusząca....

-Skąd jesteś pewny, że jestem go pozbawiony?-mruknął Naruto.

-Nie jestem....ja mam nadzieję, bo jeśli kiedyś pozwolisz uwolnić się tej bestii....to ona zniszczy cię od środka....-Nawa patrzył chwilę jeszcze na widownię. Kolejni uczestnicy zaczęli pojawiać się na schodach, więc ta rozmowa musiała się szybko zakończyć.-...tylko obawiam się, że za późno zjawiliśmy się by cię stąd wyciągnąć.

Nawa stał nadal czując wzrok swojego przyjaciela z drużyny, który chciał wwiercić mu się w głowę oraz Namikaze, który chciał znać powód jego ostatnich słów, jednak nawet gdyby dane było mu zapytać, czarnowłosy nie odpowiedziałby mu. Dlaczego? Bo nie znał odpowiedzi. Podświadomie jednak czuł....w krwi, w chakrze, która buzowała wokół...nawet ptaki wydawały się wiedzieć co nastąpi podczas tego egzaminu.

Nawa przewidział to.

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz