Rozdział 20

2K 208 91
                                    

-To znaczy, czego od nas oczekujesz?-zapytał się Fugaku, próbując utrzymać kamienną twarz. Opis wychudzenia, zmarnowania najstarszego dziecka Hokage był szokujący, a tym bardziej, że dzieciak najwyraźniej, według Kakashiego, robił to by jak najlepiej unikać rodziny. Mikoto siedziała wpatrzona w swoje dłonie. Nie miała w zwyczaju się denerwować, ale opis zaniedbania syna jej przyjaciółki był co najmniej odrażający. Naruto bał się własnej rodziny, więc wolał umrzeć z głodu, w bólu, niż spotykać się z nimi twarzą w twarz. 

-Chcę rady? Co mam zrobić? Nie chcę by dzieciak zrobił sobie jeszcze większą krzywdę-powiedział Hatake wzdychając.

-Przyprowadź go do mnie!-wyrwała się Mikoto. Spojrzała hardo w oczy męża i sensei'a jego dziecka.- Z samego rana. Sasuke chce się dowiedzieć o nim więcej i chce mu dać szansę, a ja nie pozwolę by jakiekolwiek dziecko cierpiało z powodu jakiejś, głupiej przepowiedni!

Głowa klanu chciała się zaśmiać. Jego żona była cichą i spokojną osobą. W szczególności troskliwą, ale nikt nie mówił, że była słaba. Tym bardziej należało się jej bać, w szczególności jeśli chodziło o relacje dziecko, matka.

-Uchiha-sama, jest pani pewna?-zapytał się Kakashi, chociaż dobrze znał odpowiedź. Jednak nie chciał zrzucać odpowiedzialności na tą rodzinę i tak mieli wystarczająco dużo problemów pomiędzy klanem, a resztą Wioski.

-Tak!-powiedziała i z impetem wyszła z pokoju.

Mężczyźni westchnęli. 

***

Naruto po "rozmowie" z sensei'em poszedł na własne pole treningowe i wykorzystywał wskazówki. Jeśli nie chciał go trenować, to trudno. Poradzi sobie sam, tak jak zawsze. Posiadanie drużyny nic nie zmieniło i tak był osamotniony. Wolał żyć w przekonaniu, że on nikogo nie potrzebuje oraz nikt nie potrzebuje jego. Brak przynależności, to brak więzi, czyli zawodu na ludziach. 

Trenował do zmierzchu jak zazwyczaj. Był bardzo zmęczony, a gorąco uderzało go coraz mocniej. Czuł jak palą go policzki, a głowa pęka z bólu.

"Kolejny raz?" Zastanowił się.

Pozwolił by wiatr przyniósł mu ulgę. Gdy tak się stało, a dzieciak poczuł się odrobinę lepiej wstał i poszedł w stronę domu mimo, że kręciło mu się niemiłosiernie w głowie. Wszedł do domu i ,nie zwracając uwagi na nic, zaraz potem do pokoju. Zamknął się i padł na łóżko. Czuł, że mu gorąco, więc jeszcze tuż przed zaśnięciem otworzył okno na oścież, by zimne, nocne powietrze pomogło mu zasnąć. 

Pierwsze ciepłe promienie słońca wpadły do pokoju chłopca i obudziły go. Mimo ciężkiej nocy, nie marudził i wstał z łóżka. Przemył się w chłodnej wodzie i ubrał, by zaraz po chwili wyjść z domu.

Zdał sobie sprawę, że od czasu gdy jego ojciec go spoliczkował nie odezwał się do nich ani słowem. Oni również tego nie zrobili. Nie uderzyła go żadna fala winy czy smutku, raczej zrezygnowania. Wolałby zostać oddany do sierocińca niż musieć znosić tą ciężką atmosferę w domu i własne rodzeństwo. To było dołujące.

Gdy tylko wystąpił przed dom, zobaczył psa na wycieraczce, który już na niego czekał.

-Witaj znowu, szczeniaku-powiedział pies.- Mam za zadanie zabrać cię w pewne miejsce. Jest to rozkaz od twojego i mojego mistrza, więc ani ty, ani ja nie mamy nic do gadania.

Ninken złapał zębami za rękaw chłopca i zaczął go ciągnąć w sobie tylko znaną stronę. Na samym początku Uzumaki się nie spierał z nim, jak i nie próbował wyszarpać, ale gdy zauważył, że Akio chce wprowadzić go do dzielnicy Uchiha, stanął nie pozwalając się dalej prowadzić. 

Wyszarpał rękaw bluzy z pyska psa, ale nic nie poradził gdy poczuł czyjeś dłonie na ramionach. Najpierw jego serce mocniej zabiło ze strachu, a potem odwrócił się do tyłu. Nie wiedział kogo się spodziewał, ale i tak poczuł zdziwienie gdy zobaczył młodego Uchihę. Może miał osiemnaście, dziewiętnaście lat. Wyróżniał go z dumą noszony strój ANBU oraz mocno zapadnięte policzki. Jego maska była zawieszona na szyi by dzieciak mógł zoczyć jego twarz. Nieznajomy uśmiechnął się. 

Itachi wyczuwał maskę chłopca, a raczej to że jego maska wrosła w naturę trzynastolatka, co bardzo go niepokoiło, ale nie zwrócił na to uwagi, w końcu rozmawiał już kilkukrotnie ze swoim ojcem oraz Shisui'm na temat syna przywódcy Wioski.

-Witaj, Naruto. Jestem Itachi Uchiha i mam za zadanie dostarczenie cię do domu głowy klanu-pociągnął dzieciaka za łokieć, ale czując jego opór zatrzymał się i z przesłodkim uśmiechem znowu spojrzał na chłopca. Poklepał go po głowie i ku skonsternowaniu Uzumakiego jakimś cudem teleportował go na swoje ramię lub zarzucił w bardzo szybkim tempie. Nie przejmując się, że dzieciak próbował się wyszarpać na różne sposoby zaniósł go do domu.

Jednak z powodu swojej pozycji czerwonowłosy nie był w stanie zobaczyć emocji wypisanych w oczach starszego syna głowy klanu Uchiha.

"Jest za lekki jak na swój wiek, bardzo niski i chyba chory. Mogę nawet stąd wyczuć gorączkę....nigdy nie sądziłem, że Hokage-sama może być tak okropnym człowiekiem."

Zatraceni |Naruto|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz