3

7.1K 193 49
                                    

-Nel? Siadając spojrzałam się na Harrego który przyglądał się z zaciekawieniem.

-No co? - sięgnęłam po babeczkę z kremem waniliowym i wlałam sobie malinowej kawy.

-Co od Ciebie chciał ten cały Montague?- spojrzał na niego spod okularów gdy wymówił jego nazwisko.

Zauważając minę Harrego odwróciłam się z babeczka w buzi spoglądając w jego stronę. Ślizgon najzwyczajniej się śmiał że swoją bandą. Wróciłam wzrokiem do Harrego.

- Śmieje się na pewno coś kombinuje. - dodał po chwili nie odrywając od niego wzroku.

-Tak bo każdy kto się śmieje jest zły i straszny- przekręciłam głową i spojrzałam się w stronę drzwi od wielkiej sali do której wchodził Ron i Hermiona z książkami, od razu przysiedli do nas.

*POV DRACO*

Nie mogłem słuchać już tych idiotów z mojego stołu. Wyszło na to że Graham założył się z tymi idiotami że przeleci Wiley, ah jaki uradowany ze wygra zakład. Gdyby to jeszcze było możliwe, ale mam złe przeczucia co do tego spotkania i moje wewnętrzne ja mówi mi żebym sprawdził przebieg spotkania. Nie mogąc słuchać go dalej pożegnałem się z Bleisem i odszedłem od stołu zerkając na nią ukradkiem wyszedłem z wielkiej sali pod salę OPCM.

**

- Nawet jeżeli to są tylko notatki powinnaś być ostrożna nie wiadomo nigdy co tak na prawdę chodzi im po głowie - przytaknęłam Hermionie żeby już zakończyć ten głupi temat Ślizgona.

Po śniadaniu szliśmy w stronę sali na lekcje z nową nauczycielka od ministerstwa, cóż będzie ciekawie. Tak jak mówiłam i nie pomyliłam się co do niej i jej metod nauczania tak z pewnością teoria wystarczy by się obronić pewnie. Harry musiał zostać na szlabanie wieczorem i straciliśmy 50 punktów, jestem ciekawa co takiego wymyśli dla niego ta landrynka.
Po skończonej lekcji miałam okienko przerwy ponieważ nie chodzę na mugoznalstwo wszystko i tak wiem od Hermiony a w tym czasie wolę zrobić coś pożytecznego. Poszłam na błony w moje miejsce pod wierzbą, często tam siedziałam uwielbiałam siedzieć na powietrzu i przyglądać się chmurom tak jak beztrosko sobie szybowały na niebie. Jeżeli mam okienko warto by było z niego skorzystać i zacząć działać nad wypracowaniem. Po około 20 minut skończyłam moją pracę która schowałam do podręcznika od eliksirów. Oparłam się bardziej o pień drzewa i przyglądałam się niebu wdychając i wydychając przyjemne powietrze. Czas bardzo szybko mi zleciał kiedy zorientowałam się patrząc na zegarek że za 3 minuty mam zielarstwo. Wstałam jak najszybciej się da i zabrałam torbę po czym ruszyłam biegiem do miejsca gdzie zaraz miała odbyć się lekcja. Gdy zobaczyłam że się zbliżam poczułam ulgę ale byłam trochę zmęczona tym biegiem ale im szybciej tam pobiegnę tym lepiej.

-Dzień dobry moje dzie- przerwałam monolog mojej nauczycielce otwierając drzwi z hukiem.
Pani Sprout lekko się uśmiechając dodała - Dzień dobry pani Wiley, w samą porę witamy. - kiwnęłam lekko głowa podchodząc do stołu byłam speszona rozbawionym wzrokiem moich rówieśników, no cóż nie rzadko widzą taka akcje że mną w roli głównej.

 Otworzyliśmy nasze podręczniki i omawialiśmy temat nad Trzepotką. Lekcja bardzo szybko minęła profesor się z nami pożegnała i wyszliśmy z cieplarni, oj tak to była nasza ostatnia lekcja, oprócz Hermiony ona jak co roku chodzi na wszystkie przedmioty jakie istnieją w tej szkole. Niedługo zaczynał się obiad więc udałam się najpierw do dormitorium wraz z Harry i Ronem po to aby się przebrać w swobodne ciuchy, umówiliśmy się za pół godziny w pokoju wspólnym. Weszłam do mojego pokoju dzielonego z przyjaciółką zdjęłam z siebie torbę i rzuciłam na łóżko. Podeszłam do szafy aby wyciągnąć jakieś ubrania i buty. Postanowiłam że założę czarna bluzkę na długi rękaw oraz jasne spodnie z lekkimi przetarciami do tego czarne trampki. Zdążyłam wszystko na siebie włożyć i poprawić makijaż oraz moje włosy, złapałam za klamkę od drzwi i zeszłam na dół do pokoju w którym jak się okazało panował hałas prawie wszyscy domownicy siedzieli i rozmawiali ze sobą czekając na obiad. Zauważyłam Rona i Harrego przy stoliku grających w szachy podeszłam do Harrego od tyłu z zamiarem przestraszenia go. Uniosłam ręce do góry i cichutko stawiałam kroki, Ron widząc moje poczynania uśmiechnął się dyskretnie. Co raz bliżej przyjaciela machnęłam sprawnie rękoma w jego barki na co podskoczył w miejscu, odwrócił głowę a ja zaczęłam się śmiać zaczęłam uciekać od niego, Harry jednak nie odpuścił i zaczął mnie gonić. Goniliśmy się po całym pokoju wspólnym niestety zostałam złapana i rzucona na kanapę, zaczął mnie gilgotać po brzuchu na co nie mogłam powstrzymać łez, przez śmiech krzyczałam żeby przestał na co domownicy patrzeli na nas z zainteresowaniem a Ron kibicował Harremu. Po paru minutach przestał, usiadłam się śmiejąc się i ocierając łzy. Postanowiliśmy wybrać się na obiad po całym przedstawieniu.
Dzień przeminął mi bardzo przyjemnie. Tego samego nie mogę powiedzieć o Harrym który źle wspominał odbytą kare u naszej kochanej i miłej profesorki OPCM. Kochana landryna.

Forever in my heart || DRACO MALFOY ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz