63

2.2K 113 17
                                    

Luna patrzyła się na mnie z niedowierzaniem, ale z lekkim uśmiechem.

-Nelly, co Ty tu robisz? - spytała pytająco swoim piskliwym głosem.

-To długa historia - westchnęłam - Trochę się wydarzyło, nie powiem- uśmiechnęłam się ironicznie- a Ty? Co Ty tu robisz? Nie jesteś w Hogwacie? Mówiłaś, że chcesz zostać- spojrzałam głupio na dziewczynę wyczekując odpowiedzi.

-Uwięzili mnie tu, by mój ojciec przestał popierać Harry'ego Pottera w Żonglerze. Taki szantaż - uśmiechnęła się lekko.

Śmierciożercy nie mieli żadnych skrupułów by kogoś porwać, zabić, torturować... oni działali tak jak chciał ich czarny Pan i kropka.
Obok Luny wyłonił się Garrick Ollivander, który był wytwórcą różdżek i głośno chrząknął dotykając ramienia Luny.

-Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek odwiedziła Pani mój sklep, pani Luno...proszę uważać nawet jeśli to ktoś znajomy- ostrzegł ją wyraźnie przestraszony.

-Nelly to przyjaciółka, jeśli tu jest to na pewno ma jakiś ogromny powód - uśmiechnęła się przyjaźnie do Ollivandera, a on spojrzał się na mnie analizując każdy cal mojego ciała.

-Ja nie, ale mój ojciec już tak- wyjęłam różdżkę z prawego paska pokazując mu jej całą okazałość- gdy zmarł to ją wzięłam, od razu czułam jak by miała być specjalnie dla mnie - uśmiechnęłam się mimowolnie patrząc na różdżkę.

-Niesamowite, to jest ta różdżka, Marco Wiley... taka potężna oj tak - przytaknął sobie j jak zahipnotyzowany szedł w moją stronę a właściwie mojej różdżki badając ją przenikliwym wzrokiem - , Cyprys, 10 cali, włókno że smoczego serca, giętka- uśmiechnął się zadziornie pod nosem - pamiętam to jak dziś.

-Pan co tu robi? - spytałam omijając temat różdżki mojego ojca.

-Sam-wiesz-kto i Harry Potter, obie różdżki posiadają taki sam rdzeń, dlatego nie mogą działać przeciwko sobie. On pragnie bym wytworzył mu nową różdżkę, ale nie mogę działać po złej stronie - powiedział przerażony patrząc na swoje ręce.

-Wyciągnę was z tego, obiecuje - wydusiłam z siebie niepewnie - nie wiem jeszcze jak, ale musicie poczekać.

-Nelly, nie narażaj się... Nic nie zrobisz - wyjaśniła blondynka.

Spojrzałam na nią karcąco przegryzając usta, bo Luna ma rację, co ja mogę zrobić? Mimo wszystko chce ich stąd wydostać.

-Musze iść, Bellatriks będzie zaraz coś podejrzewać.

-Uważaj na siebie - uśmiechnęła się życzliwie dziewczyna, a staruszek kiwnął mi głową i udał się pod ścianę zabierając tackę która przyniosłam.

Wyszłam z goryczą w ustach. Na widok stojącej przy kominku uśmiechniętej Bellatriks zrobiło mi się niedobrze, jakim można być człowiekiem, żeby drugiej osobie robić krzywdę.

-Bawi cię to? - spytałam szorstko.

-Mówisz o tych śmieciach? Jak tam spotkanie? - uśmiechnęła się niewinnie.

-Są cali posiniaczeni i brudni, podoba Ci się traktowanie w ten sposób ludzi? - spytałam podchodząc do niej bardzo blisko.

-Odważna jesteś - wysyczała jadowicie przez zęby.

Stałyśmy twarzą w twarz dzieląc się ze sobą powietrzem. Nie bałam się jej, była dla mnie kolejnym popsutym do szpiku człowiekiem.
Mimowolnie złapałam ręka mój pasek gdzie trzymałam różdżkę.

-Wypuść ich - rozkazałam.

Kobieta prychnęła mi prześmiewczo w twarz i zrobiła krzywą minę.

-Będziesz mi rozkazywać? Przeze mnie jeszcze żyjesz, lepiej mi dziękuj zamiast pyskować.

-Chciałabyś - uśmiechnęłam się ironicznie co jeszcze bardziej ją zdenerwowało.
Wiedziałam, że atmosfera wokół nas robi się coraz bardziej gęsta. Wiedziałam też, że jeszcze trochę a Bellatriks puszczą nerwy.

-Bello- wykrzyczała z góry Narcyza schodząc że schodząc ze schodów tuż za nią jej mąż i Draco. Cała trójka wyglądała na zaskoczoną.

Czarnowłosa odsunęła się ode mnie patrząc pusto na siostrę.

-Zejdźcie mi z oczu - wydarła się Bellatriks zatrzymując wzrok na mnie.

-Uspokój się Bello - poprosiła łagodnie Narcyza stając koło mnie.

-Chodź Nelly- Draco pociągnął mnie od tyłu za rękę.
Nie negocjowałam po prostu grzecznie udałam się z nim na górę zostawiając ostatni złowieszczy wzrok na Bellatriks, która odwdzięczyła mi się tym samym.

Gdy już doszliśmy do pokoju Draco zamknął drzwi z głośnym trzaskiem i puścił moją rękę patrząc się na mnie zawiedziony.

-Co Ty wyprawiasz? - spytał od razu.

-Ja? A wiesz co ona wyprawia?- wykrzywiłam twarz w grymasie.

-Nelly...

-Draco! - krzyknęłam ostrzegawczo - w piwnicy przetrzymuje Lunę oraz Ollivandera- Draco spojrzał się na mnie zaskoczony rozszerzając oczy - torturuje, znęca się, karmi ich suchym pieczywem i szklanką wody! Rozumiesz to?

-Po to Cię wolała?

-Znalazła list który Harry do mnie napisał. Odpisał mi kiedy wyraźnie pisałam, że nie ma tego robić, cholera jasna! - czułam jak siły odchodzą wraz z moją bezsilnością.

-Co odpisał?

-W skrócie napisał swoją lokalizację- wywróciłam oczy i spojrzałam na podłogę wspominając sobie słowa przyjaciela jak bardzo za mną tęskni... To nie było ważne, ważniejsze było, że Bellatriks wie gdzie się znajduje.

-Zdradził gdzie jest? No widzisz masz swojego Potterka który niby ocali świat - zaśmiał się szorstko.

-Nie zrobił tego umyślnie... chociaż... Eh, napisał gdzie jest, bo chciał się ze mną spotkać - przyznałam łagodnie.

-Co? Po co? - spytał marszcząc czoło.

-Pisał, że tęskni... no i po prostu chciał mnie zobaczyć.

-Zajebiście- wydarł się wściekły patrząc na mnie z wyrzutem.

-Nie denerwuj się, nie spotkałabym się z nim nawet - wyjaśniłam podchodząc do chłopaka obejmując jego twarz, by spojrzał na mnie. Był bardzo zdenerwowany, ale powoli zaczął się uspokajać czując moje usta na swoich.

-Nieważne, co teraz? Wierzysz w niego więc?

-Nie wiem, nie mam pojęcia co zrobić, by go nie złapali, ani jego ani Hermiony i Rona- westchnęłam ciężko przymykając oczy.

Usiedliśmy na fotelach i w ciszy pogrążyliśmy się we własnych myślach. Jednak cisza nie trwała zbyt długo.
Wbiłam się w fotel słysząc przeraźliwie głodny krzyk Bellatriks , a następnie jej charakterystyczny śmiech. Oboje wbiliśmy w siebie oczy nie wiedząc co się dzieje.

Draco otworzył usta, ale nie zdążył nic powiedzieć uciszony przez mój palec. Wstałam poparzona z fotela ciągnąć za rękę chłopaka. Otworzyłam drzwi najciszej jak się da, by nie zdradzić oznak naszego podsłuchiwania.

-Ciszej Bello.

Nadstawiliśmy uszy i podeszliśmy do schodów cichym krokiem, odgłosy były słyszalne z dołu, z salonu lub kuchni.

-Na co czekacie?! - wydarła się oschle - jeżeli jesteście pewni, że to Potter to na co tu jeszcze stoicie?!

Spojrzałam przerażona na Draco, ale on zdawał się bacznie słuchać.

-Czarny Pan dostanie go w swoje ręce, co za dzień! - zaśmiała się radośnie.

-Mam przetrzymywać Pottera w swoim własnym domu dla twoich zachcianek Bellatriks? - odezwał się Lucjusz

-Więc to prawda, to prawda! - krzyknęła dumnie - głupi bachor się zdradził! - zaśmiała się strasznie głośno.

Forever in my heart || DRACO MALFOY ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz