57

2.5K 112 29
                                    

Na dworze robiło się coraz chłodniej, a ja zmierzając na wieżę astronomiczną byłam cholernie przestraszona. Nie mogłam uspokoić myśli, że może coś się stać, coś złego, okropnego.

Weszłam po schodach nasłuchując się czy nikt nie siedzi na górze, ale było za cicho więc stwierdziłam, że mogę spokojnie wejść.

Przypomniało mi się gdy pierwszy raz siedziałam tu wraz z Draco wtedy gdy pokłóciłam się z Harrym. Uśmiechnęłam się mimowolnie, ale uśmiech zniknął mi z twarzy gdy na niebie rozbłysnęła zielona trupia czaszka z językiem węża, znak śmierciożerców. Czyżby Draco już wpuścił ich do szkoły?

Zamrugałam kilka razy, wydawało mi się jak dwie postacie zmierzają na miotłach w moją stronę. Przymrużyłam oczy chcąc zobaczyć dokładniej ich sylwetki, Dumbledore i Harry, tak to już ten czas.

-Nelly co ty tutaj robisz? - spytał schodząc z miotły pomagając zaraz profesorowi, nie wyglądał za dobrze, ale uśmiechał się na swój miły sposób w moją stronę, odniosłam wrażenie jakby wiedział dlaczego tu jestem.

-Oddycham świeżym powietrzem- uśmiechnęłam się niemrawo.

-Profesorze, mroczny znak, co teraz? Co to oznacza? - zignorował mnie podchodząc bliżej barierek zdenerwowany.

-Harry, idź po Snape i z nikim nie rozmawiaj- oddech Dumbledora był strasznie słaby.

-Ale

-Miałeś być mi posłuszny pamiętasz? On jest mi potrzebny, idź - powiedział dość głośno i stanowczo.

Harry posłusznie kiwnął głową wyciągając pelerynę i podszedł do mnie łapiąc mnie za nadgarstek, abym poszła wraz z nim, chciałam już go skomentować, ale usłyszeliśmy jak trzask drzwi i zbliżające się kroki na schodach.

Dumbledore wstał ze swojego miejsca wyciągając różdżkę ku nam rzucając zaklęcie unieruchamiające, co sprawiło że nie mogliśmy się ruszyć. Dumbledora wyrwał z rąk Harrego pelerynę i założył ją na nas uśmiechając się do nas w ciepły sposób.

Stanął przed nami, stał tak jakby oczekiwał kogoś przybycia. Wszedł Draco, a mi serce zaczęło coraz szybciej bić.

-Expelliarmus- krzyknął

Różdżka profesora wypadła z ręki, nie okazywał on śladu leku czy bólu. Spojrzał na Draco, który go rozbroił.

-Dobry wieczór, Draco.

Draco wyszedł bardziej ukazująca swoją sylwetkę. Był blady, jego ręka która trzymała różdżkę drgała, wiedziałam, że się bał.

-Kto tu jeszcze jest? - spytał patrząc na dwie miotły leżące na podłodze.

-Mógłbym spytać Ciebie o to samo.

-Mam wsparcie, śmierciożercy weszli już do szkoły - powiedział drżącym głosem starającym się być pewnym i odważnym.

-Więc to tak, powiedz jak tego dokonałeś?

-Szafka zniknięć, druga taka sama znajduje się w Burgin & Burks. Wystarczyło ją naprawić.

-Niesamowite, miała bliźniaczkę - powiedział dość zaciekawiony - skoro masz wsparcie dlaczego jesteś sam?

-Zatrzymali ich twoja straż, niedługo tu dojdą- widziałam jak opuszcza wzrok na podłogę, ale zaraz spojrzał ponownie na profesora- muszę coś tu załatwić...

-No no, to musisz to zrobić, mój drogi chłopcze.

Draco nie ruszał się z miejsca, wyglądał jakby dopadł go ten sam czar co mnie i Harrego, nic nie robił oprócz wpatrywania się w Dumbledora.

Forever in my heart || DRACO MALFOY ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz