5

6.2K 199 81
                                    

*POV DRACO*
Siedziałem w Wielkiej sali czekając na obiad wraz z Blaisem, który zajmował się referatem. Dostrzegłem ta głupia trójkę gryfonów i sobie przypomniałem co miałem zrobić. Szybko wstałem z miejsca z zamiarem pójścia pod tą łazienkę gdzie mieli się spotkać.


-A Ty gdzie? - spytał pytająco Blaise.


-Musze coś sprawdzić, niedługo będę - rzuciłem krótkie spojrzenie a on wrócił do swojego wypracowania.

 Wychodząc spojrzałem jeszcze na tych przygłupów którzy sobie siedzą i nawet nie wiedzą czy jest z nią wszystko okej, tacy super przyjaciele oh na prawdę.
Szedłem szybkim krokiem do wyznaczonego miejsca, przechodziłem korytarze i schody obawiałem się najgorszego i tak się działo. 

To co zobaczyłem sparaliżowało całe moje ciało, on próbował ją zgwałcić nie myśląc podbiegłem do niego i uderzyłem go z całej siły z pięści. Rzuciłem go na podłogę i zacząłem się na niego drzeć i walić po jego głupiej mordzie. Panowała we mnie taka wściekłość że nie umiałem nad sobą panować moje ciało mnie nie słuchało. Zawsze byłem spokojny i nie dałem się ponieść żadnej emocji a teraz myślałem że go zabije, prawie tak się stało gdyby nie odciągnęły mnie te dwa przygłupy z Gryffindoru. Siedziałem na podłodze patrząc się co narobiłem z człowiekiem z mojego domu, który przyniósł nam hańbę i wstyd. Wstałem i podbiegłem do gryfonki która była oparta o ziemię a przy niej klęczała Grenger, która coś do niej mówiła.

-Wiley? Nelly? - nie odpowiadała zamknęła oczy jakby zemdlała, głowa jej opadła, wtedy zdałem sobie sprawę jak okropnie wygląda przez tego idiotę który leży tam zakrwawiony. Na jej ustach lała się krew, prawy policzek w siniaku, koszula rozerwana. Wyglądała okropnie, jak nie ona.

-Panie Malfoy proszę zabrać panią Wiley do skrzydła szpitalnego szybko. Pan Wesley i Potter również zabierzcie chłopaka. Idę powiadomienie dyrektora - powiedziała wściekła Mcgonagall i odeszła jak najprędzej.

Posłuchałem jej i delikatnym ruchem wziąłem dziewczynę w swoje ramiona i szybkim krokiem szedłem prawie biec aby jak najszybciej dostarczyć ją do szpitala, za mną biegła Grenger cała zapłakana.
Wszedłem z nią do skrzydła pani Pomfrey przybiegła i stanęła przede mną chyba była już poinformowana o sytuacji.

-Szybko młodzieńcze, połóż ją tutaj- wskazała na pierwsze łóżko od drzwi.

Podszedłem i delikatnie ją położyłem na łóżku. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, miałem do siebie wiele pytań ale na żadne nie mogłem odpowiedzieć. Grenger podbiegła od drugiej strony chwytając przyjaciółkę za rękę. Pani Pomfrey przyszła z wózkiem na których leżały różne leki i bandaże, odszedłem trochę od łóżka aby zrobić jej miejsce. W tym samym momencie wbiegł Potter a za nim rudy niosąc tego zdrajcę Slytherinu. Musiałem się powstrzymać żeby nie narobić mu więcej szkód.

-Połóżcie go na drugim łóżku przy ścianie - Nawet nie zerkając na niego powiedziała dość wściekle- a teraz idźcie możecie przyjść wieczorem no już nie ma was- krzyknęła do naszej czwórki i wyszliśmy jeden za drugim.

Nikt się do siebie nie odzywał a szliśmy w tym samym kierunku nawet nie chciało mi się ich zaczepiać za dużo myśli miałem w swojej głowie postanowiłem odpuścić obiad i tak nie dałbym rady nic przełknąć po tym widoku, skręciłem w prawo do podziemni aby iść do swojego pokoju.

*POV HARRY*
Szliśmy w milczeniu żaden z nas nie wiedział co powiedzieć, zerknąłem do tyłu ale Malfoya już nie było. Co mam myśleć o tym że on tam był? Może to jego pomysł jego sprawka? Nie wiem na prawdę nie wiem. Czemu nie mogłem iść z nią albo za nią nie doszłoby wtedy do niczego.

**

Wieczór tego samego dnia

-Po co tu przyszedłeś?

-Słucham? Chyba mam prawo wiedzieć czy wszystko z nią dobrze kretynie.

-Pewnie to twoja sprawa! To Ty go na nią nasłałeś.

-Harry uspokój się..

-Posłuchaj lepiej swojej koleżanki, bo gdyby nie ja to nie wiadomo do czego by tam doszło.

-Nie uwierzę w to.

-Nikt nie pyta w co wierzysz rudy.

-Zamknij się Malfoy i wyjdź stąd to wszystko twoja wina, na pewno maczałeś w tym palce.

-Harry możesz się tak nie drzeć z łaski swojej? - spytałam ledwo otwierając oczy, lekko się podnosząc do pozycji siedzącej.

-Nelly, proszę nie wstawaj musisz odpoczywać - podeszła do mnie Hermiona ze łzami w oczach i opierając mnie o poduszkę.


Zobaczyłam również Malfoya który mi się przyglądał oraz moich przyjaciół. Na stole stało pełno słodyczy i innych rzeczy pewnie od mojego domu, musieli wiedzieć co się stało. Patrzyłam na ten stół i zrobiło mi się strasznie przykro i żenująco, Hermiona to od razu zauważyła.

-Nel, wszyscy się od Ciebie martwili- odwróciła się do reszty gości w pokoju - Patrz nawet Neville oddał Ci swoje ostatnie czekoladowe różdżki- wskazała na łakocie smutno na mnie patrząc.

- O patrz a Fred i George zostawili eksplodujące cukierki - podchodząc dodał Ron i grzebiąc w słodyczach.

Nastała grobowa cisza czułam się tak odrażająco i strasznie jedyne co to chciałam tylko zasnąć i się nie obudzić żeby przeżyć jakoś to okropieństwo. Łzy zaczęły lecieć mi same. Harry widząc to podszedł do mnie i schylił się nade mną.

-Jesteś bezpieczna Nel, nic Ci nie grozi- chciał mnie złapać za rękę ale ją cofnął.

Patrzyłam na łóżko na którym leżał ten nieobliczalny człowiek który mnie skrzywdził, przestraszyłam się ale zobaczyłam w jakim stanie jest zerknęłam aż na Malfoya. On stał tam patrząc mi prosto w oczy jakby z troską i spokojem.

-Dziękuję Draco - powiedziałam bardzo cicho ale wiem że mnie usłyszał, jego kąciki ust lekko drgnęły do góry. Po krótkiej chwili postanowił udać się do wyjścia.

-Opiekujcie się nią, nie chce mi się już stać w obecności waszej trójki - rzucił przez ramię i wyszedł.

Poczułam się mega wykończona i czułam jak zamykają mi się oczy, od tamtej pory nic już nie pamiętam. Ale wiem jedno że moja psychika nie zniesie tego jaką krzywdę wyrządził mi ten człowiek.

Forever in my heart || DRACO MALFOY ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz