TRZYDZIEŚCI PIĘĆ

18 1 2
                                    

DIANA

Wróciłam do domu w o wiele lepszym humorze, powodem tego było poczucie humoru Camerona. Od samego rana starał się mnie rozśmieszyć, co pod koniec mu się udało. Do domu szłam lekko zmieszana, bowiem rano moi rodzice byli nad wyraz ciekawi co się u mnie w życiu dzieje, tak teraz nie wiem czy nie wrócą do olewania mnie.

Wchodząc do domu poczułam zapach kurczaka, a to oznacza, że mama prawdopodobnie robi obiad. Od razu poszłam do kuchni, gdzie zobaczyłam, że miałam rację. Po krótkiej wymianie zdań, poszłam do pokoju, gdzie zajęłam się lekcjami, które na jutro muszę zrobić. Trzydzieści minut później usłyszałam krzyk, że obiad już gotowy. Z cieknącą śliną ruszyłam umyć ręce, ponieważ od dziecka była u mnie w domu zasada, że jak się nie umyje dłoni to nie ma jedzenia. Jak byłam dzieckiem to miało to sens, bo cały czas coś dotykała i cała była brudna. Im starsze byłyśmy tym ta zasada mniej nas obowiązywała, ale jednak dalej w mojej głownie jest.

Obiad minął nam w miłej atmosferze, właściwie jedliśmy, a rodzice opowiadali o tym jak minęła im podróż. Potem przeszli do pokazywania zdjęć, ja jednym uchem ich słuchałam, a drugim miałam dość, powodem tego był fakt, że jeżdżą tam co jakiś czas, a za każdym zachowują się jakby byli tam po raz pierwszy. W końcu to ja musiałam powiedzieć co się działo u mnie przez ten czas, z jednej strony się cieszyłam, bo moje życie jednak ich obchodzi, ale z drugiej nigdy wcześniej, aż tak bardzo nie chcieli mojego życia poznać:

- Za kłótnie muszę pomagać przy szkolnym spektaklu, ponieważ taka jest moja kara. Poznałam Alan, zdążyłam go poznać, pokochać, a następnie mieć złamane serce - powiedziałam sarkastycznie

- Nie przejmuj się, miłość przyjdzie w swoim czasie

- Dzięki mamo, ale boli mnie to, że mnie oszukał i znudził się mną w takim krótkim czasie - powiedziałam szczerze

- Niech to tu kiedyś jeszcze przyjdzie to w ryj ode mnie zarobi

- Victor nie będziesz bił jakiegoś młodzieńca

- Młodzieńca? Chyba skurwiela, który złamał serce mojej córce

- Co się z wami stało?

- Nie wiem co masz na myśli

- Przyjechaliście na tydzień, dodatkowo nie interesując się niczym oprócz moich ocen, a teraz sami się dopytujecie co się u mnie dzieje w życiu

- Twoja siostra otworzyła nam oczy i pokazała, że nasze wcześniejsze zachowanie nie było najlepsze, dlatego chcemy to zmienić, szczególnie że za nie długo i ty wyjedziesz na studia

- Dość późno sobie przypomnieliście

- Wiemy, że nie łatwo to zaakceptować, ale jeśli wszyscy będziemy się starać to nam się uda, a my nie chcemy żeby nasz kontakt zanikł zaraz po twoim wyjeździe

- Też bym tego nie chciała, ale tyle czasu nie potrzebowałam was, a teraz nie wiem czy nie będziemy sobie wchodzić w drogę, chociaż tydzień jakoś przeżyje

- Widzisz no nie tylko tydzień

- Jak to

- Za tydzień jedziemy w ostatnią podróż, a potem wracamy do domu na stałe, następna podróż będzie już po twoim wyjeździe, o ile będziesz chciała wyjechać, bo nie wyrzucamy cię z domu

- Nie wierzę, że tylko dzięki jej słowom zmieniliście zdania, uważam że powód jest inny, ale postaram się naprawić z wami kontakt

Na tym nasza rozmowa się skończyła, jakiś kwadrans potem do drzwi zapukał Cameron:

- Kim pan jest? - usłyszałam głos Camerona

- Jestem przyjacielem Diany

Podeszłam do nich i chwyciłam Camerona za rękę, a następnie pociągnęłam do swojego pokoju. Tam opowiedziała mu co postanowili moi rodzice, a w odpowiedzi usłyszałam:

- Chyba zbliża się koniec świata

- Też mi się tak wydaje, jest to do nich nie podobne, ale nie wykluczam że być może to zasługa mojej siostry

- W sumie ona zawsze wyglądała, jakby miała do nich o to żal, w razie czego możesz do mnie przyjść kiedy tylko chcesz

- Czy niemy przekaz brzmi, że mam się do ciebie wprowadzić?

- Nie, ale nocować możesz kiedy chcesz, na początku z twoim charakterem mocno będziecie się kłócić

O dwudziestej pierwszej mój przyjaciel mnie odpuścił, a ja poszłam szybko zjeść coś na kolację, aby potem móc iść spać. W kuchni zastałam moją mamę, która robi sobie coś do jedzenia:

- Kim był ten chłopak?

- To mój przyjaciel Cameron

- Myślałam, że już dawno temu skończyliście swoją przyjaźń

- Nie skończyliśmy, ale z czasem przestałam wam mówić o rzeczach podobnych, widziałam u was że macie tego dość

- Czasem faktycznie tak było, ale to dlatego że mieliśmy dużo na głowie, a ty od dziecka byłaś straszną gadułą

- Jak na gadułę nie mam dużej ilości znajomych

- Cieszę się, wychowałam cię w przekonaniu, że lepiej mieć mniej, ale prawdziwych przyjaciół, niż ogrom osób, które czekają tylko na twoje potknięcie

- Pójście do szkoły średniej otworzyło mi na to oczy i zostałam przy swoim gronie znajomych

- To dobrze, skoro za niedługo wracamy na stałe, to pomyśl czy nie chciałabyś ich zaprosić na wspólną kolację, wiesz że tata i ja chcemy mieć większy udział w twoim życiu i pasowałoby poznać twoich przyjaciół

- Przecież już ich znasz - powiedziałam nie chętnie nastawiona na ten pomysł

- Poznaliśmy ich jak byli jeszcze dziećmi, teraz są już prawie dorosłymi osobami

- Pomyślę nad tym

Skończyłam jeść swoje płatki z mlekiem, a następnie poszłam pod prysznic, z którego czysta i pachnąca skierowałam się do łóżka.



*****

842 słowa także dzisiejszy rozdział naprawdę jest długi, co mnie cieszy bo rzadko kiedy takie wstawiam. Mam nadzieję, że dzień wam mija miło, ja muszę się zmobilizować do pisania rozdziałów, bo od tygodnia nie napisałam ani jednego :) Miłego dnia.

**Autorka**

Tough LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz