Rozdział 8

4.7K 136 7
                                    

Odkąd Zayn kupił mnie na targu niewolników minęły prawie 2 miesiące. Jutro zaczynam szkołe. Co prawda na rozpoczęciu roku już byłam. Jutro są lekcje. Stresuje mnie to bardzo, zapewne każdy nauczyciel będzie wiedział, że nie mam żadnych praw.

Siedziałam akurat w swoim pokoju i podpisywałam zeszyty gdy akurat zapaliła się lampka. Był późny wieczór, po 22. Od rano latałam jak głupia po zamku załatwiając sprawy Zayna i myślałam, że już będę mieć spokój ale nie. Zayn musiał sobie o mnie przypomnieć. Odłożyłam zeszyty i udałam się do jego pokoju. Jeszcze dobrze nie zamknęłam drzwi za sobą jak Zayn przycisnął mnie do ściany. Było czuć od niego alkohol.

-Powiedz mi. Dlaczego jesteś taka kusząca?-Zapytał całując moją szyję

Odepchnęłam go. Wiedziałam do czego dąży a przecież umawialiśmy się, że mogę mu odmówić.

-Zayn przestań! Nie chcę! Nie rozumiesz!-krzyknąłam

-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu! Nie masz do tego prawa. Po drugie nie przypominam sobie abym pozwalał Ci mówić do siebie po imieniu-złapał mnie za nadgarstek i zacisnął mocnej dłoń.

Gdyby wzrok mógł zabijać to po spojrzeniu, które mi posłał już bym nie żyła.

-Auuu, puść, to boli-błagałam

W moich oczach pojawiły się łzy. Zayn spojrzał na mnie zdezorientowany i puścił moją rękę. W tym momencie miałam gdzieś to czy mnie ukaże czy nie. Po prostu wybiegłam z jego pokoju i pobiegłam do swojego. Odrazu udałam się do łazienki. Na moim nadgarstu były odciśnięte wszystkie 5 palców Zayna. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Osunełam się po ścianie i zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Ręka bolała jak cholere.

-Coco!

Zignorowałam go. Sprawił mi za dużo bólu. Po co przyszedł? Oznajmić, że mnie wychłosta albo zamknie gdzieś bo podniosłam na niego głos?

-Odezwij się chociaż. Proszę

Udałam, że woda zagłusza jego głos. Naprawdę nie miałam ochoty z nim gadać. Jednak nie mogę tutaj siedzieć cały czas. Umyłam się i przebrałam w piżamę.

-Coco, proszę cię

Zaczerpnęłam powietrza i wyszłam z pomieszczenia nie patrząc na miejsce, w którym stał książę. Usiadłam przy biórku i wzięłam się za podpisywanie reszty zeszytów.

-Przepraszam

-Yhym-mruknęłam

-Pokaż rękę. Przyniosłem Ci maść przeciwbólową i bandaż

Nic mu nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty.

-Pokaż rękę

-Nie chcę twojej litości-jednak tym razem powiedziała to w myślach

-Nie trzeba. Sama sobie poradzę

-Coco-podszedł bliżej obracając fotel na którym siedziałam

Wziął mój lewy nadgarstek i wycisnął na niego trochę maści. Później wmasował  ją delikatnie i zawinął bandażem

-Przepraszam. Czasami zapominam, że mam dość dużo siły. Nie chciałem cię skrzywdzić

-Nie skąd. Tylko zmolestować albo zgwałcić

-Nie. Obiecałem przecież, że nie wezmę cię bez twojej zgody

-Jestem niewolnicą. Nie musisz dotrzymywać obietnic-Szepnęłam cicho

-Nie siedź zbyt długo. Nie wstaniesz jutro do szkoły bo ja rzadko kiedy budzę się o 6 więcej cię nie obudzę-uśmiechnął się i zostawił mnie samą

Teraz się troszczy a wcześniej sprawił mi ból. Każdy mężczyzna jest taki? Czy to tylko Zayn jest takim ewenementem? Najpierw brutalny a potem delikatny i opiekuńczy.

Skończyłam podpisywać zeszyty, spakowałam się na jutro, przygotowałam ubrania i położyłam się spać.

zniewolona Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz