Rozdział 62

3K 92 10
                                    

~Coco~

Gdy się obudziłam od bieli, którą zobaczyłam aż mnie zabolały oczy. Musiałam zamrogać kilka razy aby przyzwyczaić się do jasności. W głowie jak przez mgłę słyszałam jak powiedziałam Zaynowi "Żałuję, że poszłam z tobą do łóżka". Nie wiem czy dokładnie tak powiedziałam . Jeszcze słyszałam "Zrywam z tobą". Z moich oczach pojawiły się łzy. Zayn miał rację. Zepsułam. Było tak cudownie a mi coś odwaliło. Straciłam go.

-Obudziłaś się. To dobrze

Przez chwilę myślałam, że to książę jednak gdy odwróciłam głowę okazało się, że to Sam

-Am, część. Co się stało?

-Miałaś guza w mózgu. Przeszłaś operacje

-Jak długo byłam nieprzytomna?

-3 dni

-Aż tyle?

-Tak. Lekarz powiedział, że po narkozie będziesz senna. Więc jak będzie Ci się chciało spać to nie przejmuj się. Śpij

-Wsumie trochę jestem. Wiesz gdzie jest Zayn?

-Niestety nie

Przez chwilę myślałam, że nie jest zły. Że będzie tutaj jak się obudzę. Najwyraźniej podpisał zgodę na leczenie i nic więcej go nie interesuje. Pewnie zrobił to bo nie chce mu się kupować nowej niewolnicy. . Podpisanie kilku papierków jest korzystniejsze.

-Wybacz ale

-Wiem. Śpij a ja skoczę coś zjeść

Przekreciłam się na bok. Z moich oczu leciały mi łzy. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Gdy spowrotem otworzyłam oczy w pomieszczeniu było ciemniej. Spojrzałam na okno. Było późne popołudnie. Słońce wisiało nisko na niebie. Przekreciłam głowę w drugą stronę jednak w sali nie było nikogo. Miałam nadzieję, że jednak on tutaj będzie. Nadzieja matką głupich. A może on nie wiem, że się obudziłam. Chociaż jakby mu zależało to byłby tutaj. Z moich oczu znowu leciały łzy. Zależy mi na Zaynie bardziej niż na kim kolwiek innym. Nawet na własnych życiu mi tak nie zależy. Może powinam napisać do niego smsa z podziękowaniem, że zgodził się na moje leczenie.

-Hej

Podniosłam głowę. Do pomieszczenia wszedł Zayn. Pod oczami miał sińce jakby nie spał od dłuższego czasu. W ręce miał kubek taki jaki dają w automatach z ciepłymi napojami. Włosy miał w nie ładzie. Ubrany był w czarną koszulkę i czarne spodnie i plecak założony na jedno ramię

-Cześć

Na jego widok przełknęłam ślinę. Pomimo tego, że z twarzy nie wyglądał zbyt dobrze jak zawsze to i tak mnie pociągał.

-Jak się czujesz?

-Lepiej niż rano jak się obudziłam. Chociaż trochę jestem głodna i chce mi się pić

-Za chwilę będzie kolacja. Jest 18. Zadbałem o to byś dostała coś dobrego

-Co będzie?

-Jajecznica na boczku i bułki z twarożkiem. Do tego sok jabłkowy. W ogóle myślałem, że jak wrócę to będziesz jeszcze spać

-Byłeś po picie?

-Po kawę. Odkąd Sam zadzwoniła, że jesteś w szpitalu i lekarz powiedział o guzie nie mogę coś spać. Siedziałem tutaj prawie cały czas

-Rano cię nie było

-Pojechałem się przebrać. Nakarmić Kilgara i wziąłem go jeszcze na pole. Jak przyjechałem to spałaś

-Przepraszam

-Za co?-spytał zaskoczony

-Za to co ci powiedziałam jak szłam z Sam do galerii

-Co takiego?

-Żałuję, że poszłam z tobą do łóżka. Zrywam z tobą. Żałuję, że to powiedziałam. Nie myślę tak-znowu zaczęłam płakać

-Kochanie, wybaczyłem Ci już. Gdyby było inaczej nie siedział bym tutaj od 3 dni czekając aż się obudzisz. W ogóle nie spałem-kciukiem starł łzę spływająca po moim prawym policzku

-Czyli dalej jestem twoją dziewczyną?

-Tak-pochylił się i złączył nasze usta w pocałunku

-Wykupiłeś dla mnie osobną sale?

-Tak. Przesuniesz się trochę? Od siedzenia mnie tyłek boli-uśmiechnął się

-Oczywiście

Zayn przechylił kubek a potem wrzucił go do kosza. Przesunęłam się przekręcając na bok a on położył się koło mnie obejmując mnie ramieniem a ja przerzuciłam swoją nogę przez jego uda. Do pomieszczenia weszła pielęgniarka, spojrzała na nas ale nic nie powiedziała. Postawiła kolacje na stoliku obok i wyszła mijając się w drzwiach z Sam

-Miło widzieć moją ulubioną parę razem. Cayn brzmi cudownie

-Co? Jaki Cayn?-zapytałam zdziwino podnosząc się aby zjeść posiłek

-Shipy tworzę. Zayn+Coco=Cayn

-Aha. Właśnie, kochanie. Po co ci plecak?

-Przyniosłem Ci ciuchy na zmianę

-A dziękuję-uśmiechnęłam się do niego

-Pomóc Ci potem się wykąpać?

-A może byś się przespał. Wyglądasz jak jakiś ćpun a nie książę-odezwała się Sam

-Jedno drugiego nie wyklucza-uśmiechnął się

-Sam ma trochę racji. Prześpij się

-Narazie i tak nie zasnę. Wypiłem kawę. Pamiętasz?

-Pamiętam. Dobra kolacja. Chcesz?

-Nie dziękuję. Jadłem wcześniej

-Kiedy mnie wypiszą?

-Właśnie. Kiedy ją wypiszą?-zapytała Sam

-Nie wiem. Jutro porozmawiam z lekarzem i się dowiem ale założę się, że zostawią cię na kilka dni obserwacji

-Nie chcę

-Wiem. Ja też bo to łóżko nie jest wygodne a przyzwyczaiłem się, że śpisz ze mną

-Jak ty bez Coco wytrzymałeś 21 lat?

-Właśnie się nad tym zastanawiam. Pewnie to szczęście jest na tyle duże, że szło małymi kroczkami

-A Zayn, pomożesz mi się wykąpać?-zapytałam biorąc kubek z sokiem do ust

-Raczej ci nie pomoże-zaśmiała się Sam

-Czemu?

-Spójrz na niego

Odwróciłam głowę. Zayn spał. Szybko zasnął. Pewnie był na tyle zmęczony, że nawet kawa mu nie pomogła.

-Jak chcesz to ja mogę pomóc Ci się wykąpać

-Miłoby było

-To chodź

Podniosłam się z łóżka i biorąc plecak razem z Samanthą udaliśmy się do łazienki.

zniewolona Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz