Rozdział 20

3.8K 116 2
                                    

W poniedziałek rano obudził mnie budzik. Udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam na siebie szarą bluzę z myszka Miki i niebieskie jeansy. Wzięłam plecak i wyszłam z pokoju aby zjeść śniadanie.

-Jeden z żołnierzy odwiezie cię do szkoły, tak jak mówiłem

-Jak sobie życzysz, panie

-Po szkole masz wracać prosto do zamku, w przeciwnym razie mocno tego pożałujesz

-Dobrze, panie

-Zjedz śniadanie i zbieraj się do szkoły

-Tak jest

Wiem, że to tak trochę oficjalnie ale naprawdę nie chcę aby się na mnie gniewał dłużej. Zjadłam śniadanie i udałam się przed zamek. Czekało tam już na mnie auto. Wsiadłam do środka. W ciszy jechaliśmy do szkoły.

Gdy byliśmy na miejscu wysiadłam z auta i udałam się do budynku

-Masz transport?-zapytała Sam podchodząc do mnie

-Rozkaz księcia. Nie będę się z nim kłucić

-To nie ma sensu. Będzie jeszcze gorzej

-Wiem, przeprosiłam go. Tak szczerze a on na końcu powiedział żeby powtórzyła bo nie słuchał

-No to kiepsko

-Bardzo

Lekcje szybko się skończyły. Gdy wyszłam że szkoły auta, które miało mnie zawieść do domu nie było.

-Podrzucić cię?-zapytała Kira stojąc przede mną z kluczykami w ręce

-Jak możesz

Udałam się z nią do auta. Jak się potem okazało to nie był dobry pomysł. Kira zamiast zawieść mnie do zamku zawiozła do siebie i nie chciała wypuścić. Razem ze mną była tam jeszcze Sam, Layla i Lucy

-Kira, proszę cię. Muszę wracać

-Spokojnie, wrócisz. Wieczorem. Masz-Layla podała mi skręta

-Dziękuję ale nie chce

-No weź, Coco

-Skoro mówi, że nie chce to nie chce-odezwała się Sam

-Nie zabieraj jej przyjemności

Więcej się do nich nie odezwę. Wiem, że będę mieć przechlapane jak tylko wejdę na teren zamku

-Chcę do domu

-Po co? By cię bił?-odezwała się Lucy

-Przez was mnie i tak pobije więc co za różnica

W końcu mnie puściły. O 19. To w ogóle można uznać za porwanie?

-Sam, wiem, że się nie dogadujemy ostatnio ale mam prośbę. Pojedziesz ze mną do zamku. Mi Zayn nie uwierzy ale tobie raczej powinien

-Dobrze. Jeżeli to ci w czymś pomoże

-Dziękuję

-Nie rozmawiaj więcej z nimi

-Nie będę. Narobią mi więcej problemów niż bym chciała

-Tak samo uważam

Wsiadłyśmy do autobusu i wysiadłyśmy na przystanku nie daleko zamku. Szybko przeszłyśmy dzielącą nas drogę. Weszliśmy na teren zamku

-Coco, dobrze, że jesteś. Książę jest wkurzony. Lepiej nie pokazuj mu się zbyt szybko na oczy-odezwała się Cora

No cudownie. Będą kłopoty.

-Bardzo?

-Mówił coś o bacie

O boże. Jeszcze gorzej

-Kuźwa

-Idź lepiej do siebie i nie pokazuj mu się narazie

-To będzie narazie najlepsze rozwiązanie

Ale on i tak napewno wie, że już jestem. Ta branzoletka na moim nadgarstu napewno ma wbudowany nadajnik, który dał Zaynowi znać, że wróciłam. Będę musiała się nastawić na to, że mnie wychłosta. Pewnie nawet Samantha go nie przekona.

-Chodź. Porozmawiam z księciem a ty poczekasz u siebie. Zaprowadzisz mnie?-odezwała się Sam

-Jasne

Weszliśmy do zamku.

-Tutaj jest pokoju księcia. A tam mój. Przyjdź po rozmowie, dobrze?

-Dobrze

Samantha zapukała do Zayna i weszła gdy usłyszała jego głos

-Jeżeli to Coco to nawet nie wchodź

Ja udałam się do siebie i czekałam na Samanthę.

zniewolona Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz