Rozdział 41

3.3K 113 16
                                    

Wzięłam kartkę i udałam się do swojego pokoju. Włożyłam ją do zeszytu aby nie zapomnieć przekazać ją wychowawczyni. Czerwona lampka przy telewizorze zaświeciła się. No przecież przed chwilą u niego byłam. Udałam się tam spowrotem.

-Coś potrzebujesz?

Na łóżku leżały dwa zestawy. Czarna koszula i czarne spodnie oraz czerwona koszula w czarną kratę oraz zielone spodnie

-Ja bym ubrała czarną koszulę i zielone spodnie. Gdzie się wybieracie?

-Do kina

-Mam czekać aby podać Ci kolacje?

-Nie. Zjemy z Sofie na mieście. To wszystko, możesz już wracać do siebie

Wróciłam do siebie i położyłam się na łóżku. Dlaczego przyszło mi do głowy, że książę mówił o mnie? Przecież to normalne, że mną się nie zainteresuje. Jestem głupia. Bardzo głupia. Chociaż tyle, że on jest szczęśliwy. Jest bardzo fajnym mężczyzną po mimo tego, że nie wierzył w moją niewinność i naprawdę życzę mu szczęścia. Włączyłam sobie telewizor aby coś pooglądać ale cały świat uwziął się na mnie. W telewizji leciały tylko jakieś romansidła. Te ze szczęśliwym zakończeniem gdzie para kocha się od początku aż do końca. Nie wytrzymam tego. Wyłączyłam telewizor i wzięłam się za Opowieści z Narnii. Przynajmniej tam jeszcze nie napotkałam się na szczęśliwą miłość.

Resztę dnia minęło mi spokojnie. Późnym wieczorem poszłam wziąść prysznic. Stojąc pod strumieniem wody płakałam. Nigdy tak bardzo na nikim mi tak nie zależało. Dobrze wiedziałam, że nie powinnam się w nim zakochiwać a mimo to, to zrobiłam. On będzie chodził cały w skowronkach a ja smutna. Oby tego nie zauważył bo nie chce go okłamywać mówiąc, że wszystko w porządku podczas gdy tak nie jest. Chwilę potem gdy brakło mi łez umyłam się. Ubrałam w piżame i udałam spać.

Mój umysł jest zły. Bardzo zły. Ja tutaj przeżywam katusze a on mi zsyła sny o tym, że Zayn jest moim chłopakiem. Siedzimy razem na kocu, nad jakimś jeziorem. Przytulamy się, całujemy. W pewnym momencie podnosi się i klęka na jedno kolano. Z kieszeni wyciąga małe, czerwone pudełeczko w kształcie serca. Wpatruje mi się prosto w oczy i pyta "Coco, moja ukochana, czy zechcesz uczynić mnie najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem i zostaniesz moją żoną". Nie wiem czy coś mu odpowiedziałam. Zerwałam się z łóżka ciężko oddychając. Dlaczego mój umysł mi to robi?

Chwilę później zasnęłam ponownie. Tym razem śniło mi się jak wkładam na głowę diadem Kanszahaj i biorę ślub z Zaynem. Ponownie zerwałam się ciężko oddychając. Tym razem jak zasnę to co mi się będzie śniło? Jak rodze mu potomka? Mam popaść w depresję czy co? Nie mogę mieć normalnych snów? Naprzykład o kotkach albo pieskach? Już bym chociaż wolała jakiś koszmar. Zombii wychodzące za kamieni, wampir wysysający ze mnie krew albo wilkołak rozszarpujący mnie na szczepy? Po co torturować mnie takim snami skoro można torturować Zaynem.

zniewolona Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz