Rozdział 37

3.3K 108 8
                                    

Gdy w sobotę otworzyłam oczy za oknem było ciemno. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Napewno był środek nocy. Podniosłam się z łóżka, ubrałam na siebie bluzę, oraz długie spodnie i wyszłam z pokoju. Udałam się do ogrodu. To jest w ogóle dziwne, że nie zamykają zamku na noc, niby jest tu ochrona no ale. Moja przyjaciółka, ta co była służąca księżniczki State mówiła, że zamykają zamek na noc.

Pomyślałam sobie, że może jak się trochę przewietrze to zasnę. Usiadłam na ławce i wpatrywałam się w mały staw, w którym pływały małe rybki. Nazywają się Gharra. Były śliczne, miały pomarańczowy kolor a w słońcu zmieniają na złoty. Zayn raz mówił, że to jego ulubione zwierzęta. Moim natomiast jest Winshey, wielki kot z bujną grzywą. Kuzyn lwa tylko, że 2 razy większy i nie jest drapieżnikiem. Żywi się głównie trawą i dzikimi jagodami. Żyje w lasach Kirrke za oceanem Bironejskim.

-Czemu siedzisz tutaj sama?-obok mnie usiadł Jackson, żołnierz chroniący zamek

-Nie mogę zasnąć

-Nie boisz się tak?

-Nie mam czego. Przecież straż chroni zamek

-Oczywiście. Jeżeli mogę coś doradzić to uważaj na Core. Pozbyła się już kilku niewolnic księcia. Słyszałem, że cię oskarżyła o kradzież

-A no. Oskarżyła

-Bądź ostrożna. Ona tylko udaje przyjaciółkę a później zdradza. Szkoda, że nie ma jak tego udowodnić.

-Dziękuję za ostrzenienie. No ale cóż. Życie nie jest sprawiedliwe.

-Oby się w końcu doigrała-uśmiechnął się

-Może nie jest taka zła tylko hmmm chora

-Może. Gdyby był tutaj wcześniej to bym Ci to powiedział. Niestety musiałem wyleczyć rany spod bitwy pod Sinszaj.

Sinszaj to nie duże miasteczko przy graniczy Area i State. Król Daniel przegrał tam swoją ostatnią bitwę i państwo zniknęło z map świata.

-Rozumiem. Poważne?

-Przeszedłem 5 operacji. Król mówił, że mogę wystąpić o emeryturę jako weteran wojenny. Jednak nie chciałem tego więc mnie przenieśli i jestem tutaj. Przynudzam trochę, co?

-Nie, skąd taki pomysł?

-A sam nie wiem

-Nie będziesz miał przeze mnie problemów?

-Nie. Wysłali mnie abym sprawdził ogrody

-Nie chciałbyś spędzić nocy w domu, z rodziną?-zapytałam gdyż na jego palcu zobaczyłam obrączkę

-Żona jest w szpitalu. Za 2 dni urodzi mi się syn

-Gratuluję

-Dziękuję. To moje pierwsze dziecko

-Napewno sprawdzisz się w roli ojca

-Mam nadzieję. Muszę wracać. Nie siedź zbyt długo. Chłodno jest

-Zaraz idę się położyć

Podniósł się i odszedł. Może faktycznie to wszystko sprawka Cory ale dlaczego?

Podniosłam się z ławki i udałam się do pokoju. Gdy doszłam do końca alejki zatrzymałam się gwałtownie. Przede mną stał Zayn. Wpatrywał się we mnie jakby sam mój widok go wkurzył. Spóściłam wzrok i minęłam go. Jednak on złapał mnie za rękę

-Panie?

-Długo tu siedzisz?

-Chwilę, panie. Wcześniej chwilę siedział ze mną Jackson, panie

-Nie obchodzi mnie to z kim siedziałaś tylko czy długo tu jesteś

Podniosłam delikatnie wzrok. Na jego szyji był ślad po malince, więc może on gdzieś tutaj uprawiał seks i obawia się, że coś słyszałam albo widziałam.

-Nie wiem panie. 30 minut, może trochę więcej, panie

-A w ogóle to nie przypominam sobie abym pozwolił Ci opuścić zamek

-Przepraszam, nie wiedziałam, że nie mogę chodzić po terenie zamku, panie

-No w nocy ci nie wolno

-Przepraszam, panie. Już wracam do sypialni, panie.

-Aby szybko bym nie musiał na ciebie patrzeć

Spuściłam głowę w dół i minęłam go idąc do sypialni.

zniewolona Z. MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz