Pierwsze Dni

777 26 1
                                    

Usiadła na skraju dużego, pięknego łóża wykonanego z ciemnego drewna z butelkowo zieloną pościelą. Spojrzała na swoje nogi, na których były zielone kapcie. Próbując wstać przytrzymała się ramy łóżka. Z wielkim trudem udało jej się wstać, czuła jak gdyby musiała od nowa uczyć się chodzić i mówić. Rozejrzała się po sypialni, była skąpana w kolorach zieleni, czerni i szarości. Obok łóżka stała komoda nad którą wisiał duży obraz Albusa Dumbledora. Po drugiej stronie pokoju buło duże okno wychodzące na dno jeziora, gdzie pływały druzgotki, pod oknem był duży parapet. Na przeciwko łóżka wisiało wielkie lustro, na prawo były drzwi do łazienki, a na lewo do salonu. Nagle usłyszała chrząknięcie dochodzące z obrazu, podeszła do niego i zaczęła się przyglądać.

-Witaj Lucilla. - Dumbledore uśmiechnął się do dziewczyny.

-Witam Dyrektorze, czy ktoś wie, że tu jestem?

-Drogie dziecko myślę, że niektórzy domyślają się, że ktoś zamieszkuje te komnaty, ale z pewnością nie wiedzą kto.

-A czy prawdziwy dyrektor wie o mnie?

Dumbledore tylko spojrzał jednoznacznie i uśmiechnął się.

-No tak przecież pan wszystko wie. - dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. - A pomógł by mi dyrektor odnaleźć się tutaj?

-Oczywiście moje dziecko. - zrobił poważna minę. - Najpierw musisz nauczyć się chodzić i mówić tak, aby nikt nic nie podejrzewał.

Dziewczyna przez pierwsze kilka dni z całych sił uczyła się poruszać, odliczając w myślach do dwóch. W przerwach od nauki siadała na parapecie i oglądała druzgotki, ciekawiły ją te stworzenia. Co jakiś czas zamieniła kilka słów z Dumbledorem.

-Dyrektorze wie pan tak właściwie po co tu jestem?

-Wiem czemu tu jesteś, ale nie mogę zagwarantować ci sukcesu. A tak poza tym możesz prywatnie mi mówić po imieniu. - powiedział z uśmiechem na twarzy.

-Sama nie liczę na zbyt wiele, chce go po prostu uratować, reszta jest nieważna, jeżeli będę mogła go zobaczyć, usłyszeć to mi w zupełności wystarczy.

-Rozumiem, ćwicz dalej poruszanie, a z pewnością będzie ci dane go spotkać.

Dziewczyna kolejne dni poświęcała na ćwiczenie podstawowych czynności. Dziś czuła, że da radę zrobić więcej niż w poprzednich dniach, wstała szybko przez co delikatnie się zachwiała.

-Dzień dobry Albusie. - powiedziała wesoło.

-Dzień dobry Lucilla.

-Oj proszę nie mów do mnie Lucilla, tutaj nazywaj mnie Lucy Destino. Nie nawidze swojego prawdziwego imienia.

-No dobrze, więc niech będzie Lucy. - uśmiechał się przyjaźnie.

Dziewczyna przeszła się kilaka razy, już dużo sprawniej, po pokoju i usiadła przez chwilę na parapecie. Do okna podpłynęła druzgotka i dotknęła szyby. Dziewczyna odwzajemniła ten gest, lecz gdy przyłożyła dłoń do szyby, druzgotka wystraszyłam się i zniknęła w zaroślach jeziora. Lucy uznała, że w takim wypadku to jest znak iż jest już gotowa. Weszła pewnie do salonu, był piękny, kolorystyka pozostawała taka sama jak w sypialni. Na ścianach umieszczone były regały pełne książek, pod pięknym kominkiem, stała zielona kanapa i dwa fotele. Dziewczyna przeszła przez salon i otworzyła drzwi, praktycznie na przeciwko zobaczyła drzwi do sali eliksirów. Przyspieszonym krokiem podążyła do gabinetu dyrektora, gdy stanęła przed gargulcem zaczęła się chwilę zastanawiać,po czym pewna siebie powiedziała.

-Malinowe dropsy.

Gargulec odsunął się ukazując schody, Lucy zaczęła się na nie wspinać, a z jej twarzy nie schodził uśmiech. Nawet nie pukając wparowała do pomieszczenia.

-Albusie udało mi się! Dałam radę! Zobacz!

-Cieszę się twoim szczęściem Lucy, usiądź - wskazał na fotel naprzeciw biurka. - A ty Severusie możesz już iść, dokończymy tą rozmowę kiedy indziej.

Gdy Lucy usłyszała to imię, zrobiła się cała czerwona, odwróciła się i zobaczyła Snape'a, on po słowach dyrektora wyszedł i trzasnął drzwiami. Dziewczyna pozostała w ciężkim szoku.

-Lucy dużo dziś z siebie dałaś.

-Aha... - dziewczyna nie spuściła wzroku z drzwi przez które przed chwilą przeszedł profesor.

-Słuchasz mnie moje dziecko?

-Co? A tak... widziałeś go Albusie?

-Tak Lucy, widziałem. - zaśmiał się. - Jesteś cała czerwona, wszystko w porządku?

-Tak, tak po prostu strasznie tu gorąco. - próbowała nieudolnie się tłumaczyć.

-Lucy jeżeli już przemieszczasz się swobodnie po Hogwarcie, myślę, że jutro można przydzielić cię do domu.

-Albusie jak chcesz mnie przydzielić? Mam przecież 18 lat nie mogę pójść odrazu do ostatniej klasy. - powiedziała niepewnie.

-Chce, abyś poszła do 5 klasy, myślę że dasz sobie radę. Jak myślisz do jakiego domu trafisz? W jakim byś chciała się znaleźć?

-Nie mam pojęcia, ale bardzo chciała bym się znaleźć w Slitherinie. Napewno nie chce być w Gryffindorze.

-Mam nadzieję, że pójdzie po twojej myśli. W takim razie spotkamy się tutaj, gdy dasz radę, wtedy wezwę głowy domów. - powiedział lekko.

-Co? Jak to? To oznacza, że będzie profesor Snape? - zapytała poddenerwowana.

-Tak, niestety nie mogę cię sam przydzielić.



𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz