Nigdy Dobrze

104 12 5
                                    

Przerwa świąteczna dobiegła końca, przyszedł czas na powrót do Hogwart'u. Lucy wraz z Severusem stali pod drzwiami wyjściowymi żegnając się z domownikami, dziewczynę bolało serce wiedząc, że mogą od teraz się bardzo rzadko widywać lub wcale już się nie zobaczą ale nie chciała im tym zawracać głowy.

-Dziękujemy wam za wspaniałe dni, które mogliśmy z wami spędzić. - powiedziała ślizgonka ciepło się uśmiechając.

-Nie macie za co dziękować. - pani domu położyła dłoń na ramieniu dziewczyny. - Jesteście dla nas jak rodzina.

-Bella bądź rozsądna i nie pakuj się w kłopoty. - zaśmiała się blondynka, widząc naburmuszoną twarz czarownicy.

-Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy. - odparła czarnowłosa.

-Może nie być to tak częste jak byśmy wszyscy chcieli. - powiedziała smutno dziewczyna.

-Jak to?

-Zrozumiesz skarbie, kiedyś zrozumiesz. - ślizgonka nie chciała narażać życia swoich przyjaciół. - A my Voldemorcie będziemy musieli dokończyć nasz plan. - celem dziewczyny było ukrycie Czarnego Pana, miała zamiar upozorować jego śmierć, by mógł żyć tak jak pragnął, w jakimś zacisznym miejscu.

-Nikt dla mnie tyle nie zrobił. - mówił ochrypnietym głosem, wtedy dziewczyna go przytuliła.

-Już się nie rozklejaj. - uśmiechnęła się zadziornie. - Draco! Gotowy już jesteś?! - wykrzyknęła by młody Malfoy usłyszał ją ze swojej komnaty, jednocześnie pospieszając go subtelnie.

-Dziękujemy, że go ze sobą zabieracie. - Narcyza była wdzięczna parze, dzięki nim jej syn mógł zostać w domu kilka dni dłużej.

-Drobiazg. - machnęła dłonią blondynka. - Przynajmniej nie musi się tłuc pociągiem.

-Już jestem. - wydyszał chłopak zbiegając ze schodów.

-Masz wszystko? - zapytała opiekuńczo dziewczyna.

-Tak, tak.

Cała trójka wyszła przed drzwi frontowe, Lucy złapał obu swoich towarzyszy za dłonie, by móc wraz z nimi teleportować się przed bramy szkoły. Będąc już na terenach Hogwart'u, wszyscy udali się w stronę lochów, para odprowadziła Draco pod dormitorium, udając się do komnat ślizgonki. Po krótkiej chwili, gdy Lucy się rozpakowała dołączyła do Mistrza Eliksirów siedzącego u niej na kanapie. Chciała porozmawiać z nim w cztery oczy i na poważnie.

-Jeżeli dalej w to wszystko brniemy. - wtuliła się w mężczyznę głośno wzdychając. - Muszę kontynuować poczynania Voldemorta, dla naszego bezpieczeństwa. - zamyśliła się. - Gdybyś tylko odszedł od śmierciożerców.

-To co? - uniósł brew, odsuwając się kilka cali od dziewczyny i mierzył ją pytającym spojrzeniem. - Co byś wtedy miała w planach?

-Czy to ważne? - próbowała się wywinąć z niewygodnego tematu wiedziała, że czarnowłosy, gdy dowie się co zamierzała może być na nią zdenerwowany. - Teraz i tak już za późno.

-Lucy. - powiedział poważnie. - Co miałaś zamiar robić?

-Miałam zamiar po koleji ich wyeliminować. - odparła dużo ciszej.

-Sama! - warknął i wstał raptownie z kanapy. - Dziewczyno zostali jedni z najbardziej bezwzględnych śmierciożerców. - ślizgonka wzdrygnęła się na dźwięk krzyku mężczyzny, nie można powiedzieć, że się go bała, dobrze wiedziała, iż nie zrobi jej krzywdy ale również miała świadomość porywczości czarnowłosego. - Wiesz jak byś ryzykowała?!

-Severus, nie podnoś na mnie głosu. - mówiła na tyle ile mogła spokojnie i opanowanie. - Dobrze wiem jakie to by było ryzyko dlatego, gdy ty zostałeś nie zamierzam go podejmować.

-Czy ty jesteś poważna! - czarnowłosy nie mógł uwierzyć w to jak bezmyślnie chciała postąpić i nie rozsądnie. - Zamierzałaś mi powiedzieć?

-Gdybyś odszedł był byś bezpieczny. - chciała do niego podejść i spróbować uspokoić ale on tylko znów odsunął się o kilka kroków. - Zrozum, nie wtajemniczała bym cię w to co robię.

-I masz wielkie szczęście, że z tobą zostałem. - wysyczał łapiąc dziewczynę za nadgarstek. - Ktoś musi cię pilnować, byś się nie zabiła głupia dziewczyno!

-Severusie, dosyć! - oburzyła się, już nie wytrzymała, wyrwała swój nadgarstek i stanęła pewnie. - Ja to wszystko robię dla twojego bezpieczeństwa.

-Narażając własne życie!?

-Tak. - odparła nie wąchając się, twarz mężczyzna złagodniała, pojawiło się na niej subtelne zszokowanie, przez moment w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. - Za ciebie jestem w stanie zginąć.

-Wygodne! - mężczyzna znów się rozjuszył, nie tego od niej oczekiwał. - Bądź w stanie dla mnie żyć głupia!

Severus wyszedł trzaskając drzwiami, zostawiając roztrzęsioną ślizgonkę, samą z mętlikiem w głowie. Opadła ciężko na kanapę i zakryła twarz dłońmi, a łzy pociekły po jej policzkach. Po dłuższej chwili, gdy się trochę uspokoiła odpaliła papierosa i wpatrując się w wygasłe palenisko kominka rozmyślała, czy powiedziała za dużo, mogła przecież nie zaczynać nawet tego tematu. Z letargu wybudziło ją pukanie do drzwi, otarła policzki i je otworzyła, a to kogo w nich ujrzała wcale jej nie pocieszyło.

-Michael? Co ty tu robisz?

-Dowiedziałem się od Draco, że jesteś już w zamku. - powiedział uśmiechnięty szczupły ślizgon. - Wpuścisz mnie?

-A tak, wybacz. - przepuściła chłopaka w drzwiach i wskazała mu fotel.

-Dawno się nie widzieliśmy. - zamyślił się. - Wiesz moja sowa nie mogła cię odnaleźć, chciałem wysłać ci kilka listów ale zawsze z nimi wracała.

-Oh...moja rodzina jest przewrażliwiona. - próbowała wybrnąć z trudnego tematu, uśmiechając się głupio. - Założyli mnóstwo zaklęć maskujących.

-Rozumiem. - odparł ciepło. - Dobrze się czujesz? - zapytał widząc przygnębioną minę blondynki.

-Michael, masz tak czasami, że czujesz się niepewnie w swoich decyzjach?

-Zależy w jakiej sytuacji. - zmarszczył brwi lustrując zmartwionym wzrokiem dziewczynę. - Gdybyś mi przybliżyła okoliczności...

-Nie...znaczy nie ma o czym mówić. - speszyła się. - To chyba nie najlepszy dzień na spotkanie. - chłopak wstał i dosiadł się na kanapie do dziewczyny, obejmując ją ramieniem.

-Coś się stało Lucy? - blondynka zwróciła na niego wzrok spotykając się z jego ciemnymi tęczówkami. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.

-Ja... Michael mam kilka tajemnic, których nie chcesz znać.

-Napewno nie jest tak źle. - uśmiechnął się pocieszająco.

-Proszę spotkajmy się innym razem. - może i zachowała się niegrzecznie ale nie miała chęci, ani siły na rozmowę. - Wybacz.

-Nie ma problemu ale zawsze, gdy będziesz chciała możemy porozmawiać. - podszedł do drzwi, spojrzał się jeszcze ostatni raz na smętną blondynkę. - Do zobaczenia Lucy. - po tych słowach wyszedł, a dziewczyna udała się do sypialni, gdzie okrywając ciało kołdrą i postanowiła udać się w obiecia Morfeusza.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz