Durmstrang

77 11 6
                                    

-Wysłałam Belli list, że będziemy unich wieczorem. - ślizgonka westchnęła głęboko. - Kończą się już wakacje, a ja praktycznie nic nie zrobiłam.

-To czego ty od siebie wymagasz? - zmarszczył brwi czarnowłosy. - Zasadniczo zakończyłaś prawie myślodsiewnie, narażając przez to własne życie.

-Severusie musze zrobić jak najwięcej, przed rokiem szkolnym. - tłumaczyła zawzięcie, mocno strapiona. - Bo gdy się zacznie, będzie prawdziwy chaos, nie będziemy mieć nawet chwili bezstresowego czasu.

-Ale nie możesz się przepracowywać. - mężczyźnie było żal ślizgonki, starał się nie obarczać jej dodatkowymi problemami, przy okazji próbując jej ujmować obowiązków, na tyle ile mu pozwalała.

-Musimy Sever dopiąć wszystko na ostatni guzik, by w pewnym momencie nie okazało się, że jest za późno. - im więcej czasu blondynka traciła, tym bardziej zaczynała się bać o swojego ukochanego, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które z dnia na dzień narasta.

-Rozumiem. - celem czarnowłosego, było pomaganie na wszelkie sposoby, dziewczynie.

-Teraz powinniśmy się spotkać ze śmierciożercami. - gołym okiem można było dostrzec niechęć ślizgonki. - Muszę dołączyć tych chłopaczków od Karkarowa. - przewrócila oczami.

Severus podszedł do blondynki, mocno ją przytulił, dodając otuchy i w takiej pozycji przeteleportował ich do podniszczonego domku w lesie. Czarnowłosy pocałował Lucy czule w czoło, po czym odstąpił od niej i oczyścił zakurzony fotel.

-Proszę bardzo moja księżniczko.

-Jesteś kochany Sever. - musnęła policzek swojego ukochanego, dzięki któremu jeszcze daje sobie radę mentalnie, zasiadła w fotelu i przyzwala swoich popleczników, którzy jeden po drugim stawali przed nią, gdy wszyscy już się zjawili przed szereg wyszedł wspomniany wcześniej Karkarowa.

-Witaj Księżniczko. - skłonił się głęboko z szacunkiem. - Moi chłopcy czekają na zewnątrz.

-Wspaniałe. - powiedziała chłodno, chodź na jej usta cisnęła się ironia. - Ilu ich jest?

-Piętnastu. - odparł krótko.

-Nie uważasz, że są za młodzi? - spytała licząc na zmianę zdania mężczyzny, nie spodziewała się tak dużej liczby chętnych, co wcale ja nie cieszyło, wręcz przeciwnie, każdy jeden więcej śmierciożerca, to dużo większe ryzyko.

-To prawie dorośli mężczyźni z Durmstrang'u, są stworzeni do służenia tobie Księżniczko. - mówił pewnie i dosyć odważnie.

-Dobrze. - powiedziała niewzruszonym tonem, po czym gestem dłoni nakazała mężczyźni wrócić do szeregu, kierując swój wzrok na kolejnego ze swoich popleczników. - Avery, jak wam poszło?

-Zabiliśmy około trzydziestu pracowników Ministerstwa Magii. - mówił jeden z lojalniejszych i najrzetelniejszych śmierciożerców, do którego sama Księżniczka Półkrwi czuła sympatię i dziwiła się, iż wciąż jest w jej szeregach, uważała go za naprawę dobrą osobę.

-Bardzo dobrze jak na dwa miesiące. - pochwaliła mężczyznę, ślizgonka. - Ktoś ważny?

-Pięcioro z nich było na dość wysokim szczeblu. - powiedział dumnie, wdzięczny za uznanie jego działań.

-Świetnie, dziękuję Avery. - skinęła na niego głową, z delikatnym uśmiechem, po czym wstał z fotela. - Chodźmy do tych chłopców. - ślizgonka spojrzała porozumiewawczo na czarnowłosego, po czym usłyszała w swojej głowie słowa mężczyzny, "Wszystko będzie dobrze kochanie.", blondynce odrazu zrobiło się cieplej na sercu.

Wszyscy wraz z Lucy na czele i Severusa u jej boku wyszli przed domek, gdzie czekało piętnastu młodych chłopaków z Durmstrang'u. Pierwszy przed szereg wyszedł, wszystkim dobrze znany z męczy Quidditch'a oraz z udziału w turnieju Trojmagicznym, Wiktor Krum.

-Księżniczko. - uklęknął wraz ze swoimi towarzyszami, przed ślizgonką. - Jesteśmy dumni, że możemy być w twoich szeregach.

-Mam nadzieję, że będziecie mnie godnie reprezentować. - powiedziała chłodno, mrożąc spojrzeniem tych, którzy odwarzyli się na nią spojrzeć.

-Będziemy się starać. - odparł dużo mniej pewnie, zwracając swój wzrok ku ziemi pod stopami ślizgonki.

-Będziesz odpowiedzialny za waszą grupę Wiktorze.

-Dziękuję Księżniczko...

-Co wiąże się z tym, iż kary za porażki spadną na ciebie. - patrzyła na niego z góry, dostrzegając przemykający po jego twarzy strach. - To powinno cię zmotywować... Nie mogę sobie pozwolić na niedociągnięcia. - blondynka odwróciła się do Karkarowa. - Nie będzie taryf ulgowych ze względu na ich młody wiek, sam powiedziałeś, że są lepsi od większość i dorosłych.

-Z pewnością sobie poradzą Księżniczko. - przełknął głośniej ślinę.

Lucy przystąpiła do włączania młodych chłopaków, w szeregi śmierciożerców, a co się z tym łączy, każdemu nakładała bolesny mroczny znak. Zaciskając zęby w naprawdę dużym bólu, przyjmowali bez zająknięcia się to straszne brzemię. Po zakończonym "rytuale", ślizgonka nakazała Averemu kontynuowanie dotychczasowej misji dotyczącą Ministerstwa. Lucy surowo zakończyła spotkanie, poczekała by wszyscy jej poplecznicy się deportowali i wraz z Severusem zrobili to samo. Para pojawiła przed Malfoy Manor, mocno trzymając się za dłonie, zapokali do drzwi, które otworzyła pani domu.

-Witajcie, czekaliśmy na was. - zaprosiła ich gościnnie do środka.

-Dobry wieczór Narcyzo. - uśmiechnęła się ciepło ślizgonka.

-Chodźcie, Bella czeka na ciebie cały dzień. - gdy tylko przekroczyli próg salonu, czarnowłosa czarownicą rzuciła się przyjaciółce na szyję.

-Wreszcie jesteś i żyjesz! - wtulił się mocno w blondynkę.

-Bella spokojnie, udusisz mnie. - zaśmiała się.

-Tak bardzo chciałam cię odwiedzić w Świętym Mungu. - zawodziła przyjaciółce do ucha.

-Miło mi skarbie. - oderwała z trudem czarownice od siebie. - Usiądźmy już. - wszyscy zasiedli przy stole, a skrzaty domowe podały kolację. - Wrócił już Voldemort? - zapytała pełna nadziei.

-Niestety jeszcze nie wrócił. - powiedziała przepraszająco pani domu.

-Bez niego będziemy skazani na klęskę. - czarnowłosy złapał się za nasadę nosa.

-I tak nic z tym nie możemy zrobić. - odparł platynowłosy.

-Możemy. - ślizgonka zawiesiła się w zamyśleniu. - Potrzebuje tylko któregoś z jego horkruxów. - czarnowłosy popatrzył na swoją ukochana z uznaniem. - Dzięki temu będę mogła się z nim skontaktować.

-Chyba nie rozumiem. - lustrował parę pan domu ze zdziwieniem.

-Oj przyjacielu. - odparł ironicznie mężczyzna. - Zrozum w horkruxach są cząstki duszy Czarnego Pana.

-I co w związku z tym?

-Czy ty cokolwiek rozumiesz Lucjuszu? - parsknął śmiechem czarnowłosy.

-Nie ważne, liczy się to, że ja rozumiem. - uśmiechnęła się blondynka. - Zakończmy już ten temat na dziś i cieszmy się swoim towarzystwem.

-Masz rację Lucy, jedzcie kochani. - powiedziała ciepło pani domu.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz