Zamiana Ról

108 13 3
                                    

Lucy już przez dłuższy czas siedziała w pomieszczeniu, które zazwyczaj jest spowite mrokiem, lecz gdy tylko wchodziła rozsłoniła  wszystkie kotary. Ciepłe zimowe słońce oświetlało pomieszczenie, co nie do końca cieszyło Czarnego Pana.

-To co robimy w sylwestra? - zapytała blondynka głaszcząc ogromny łeb Nagini, która ułożyła się na jej kolanach.

-Nie wiem Lucy. - zrobił niezadowoloną minę. - Ostatnio nie mam na nic ochoty.

-Mam pomysł, który z pewnością ci się spodoba. - uśmiechnęła się ciepło.

-Zmieniam się w słuch. - powiedział krótko zaciekawiony.

-Zrobimy sylwestra i zaprosimy wszystkich śmierciożerców...

-Już mi się nie podoba. - przerwał dziewczynie bardzo niezadowolony.

-Daj mi dokończyć! - oburzyła się. - I na tym sylwestrze ogłosimy wszystkim, że odchodzisz oraz wszyscy, którzy będą też chcieli odejść, będą mieli taką możliwość, a ty usuniesz im mroczne znaki. - mówiła pewnie rozkazującym tonem.

-Wszystko dobrze ale co z tymi którzy nie będą chcieli odejść? - zapytał próbując załagodzić temperament dziewczyny. - Przecież oni mi nie dadzą spokoju.

-Dlatego masz mnie. - złapała jego bladą, chudą, zimna dłoń i scisnęła ją.

-Nie rozumiem. - zaniepokojony spojrzał w oczy dziewczyny.

-Przejmę wszystkich tych, którzy nie będą chcieli odejść. - mówiła wyniośle, tonem nie znającym odmowy. - W ten sposób odciążając ciebie.

-Nie możesz tego zrobić. - zmartwił się mężczyzna, wiedząc jakie ryzyko to za sobą niesie. - Z pewnością też byś wolała mieć normalne życie, bez niepewności.

-Nie ma innej opcji, jedno z nas musi sprawować nad tym wszystkim pieczę. - była stanowcza ale w jej tonie głosu było słychać ciepło. - Uwierz mi, poradzę sobie.

-Co ty tu robisz moje dziecko? - zapytał troskliwie. - Jesteś zbyt dobra, jak na to miejsce.

-A nie byłam potrzebna? - przyjazne iskierki z oczu ślizgonki odbijały się w czerwonych ślepiach Czarnego Pana.

-Cały czas mnie zaskakujesz. - pokręcił głową pobłażliwie.

-Wiec robimy sylwestra i masz się na nim tak dobrze bawić jak ja. - pogroziła mu palcem żartobliwie.

-Takie dziecko to skarb. - odparł krótko ale w pełni szczerze, gdyby miał dzieci chciałby, aby były tak dobre ja jego ulubienica. - Chciała byś mieć Nagini na wyłączność? Widzę, że woli przebywać z tobą.

-Nie będę mógł jej zabrać ze sobą do szkoły. - spojrzała na ogromnego węża, który łasił się do niej jak kot.

-Będzie czekała tutaj na ciebie, gdy będziesz jej potrzebowała. - lustrował dziewczynę. - Chcę, aby cię chroniła.

-Dziękuję ci i tobie też mała. - pogłaskała Nagini, po czym wstała. - Idę powiedzieć reszcie o sylwestrze. - dziewczyna przytuliła Voldemorta i wyszła z pomieszczenia, kierując się do salonu, gdzie siedzieli wspólnie Malfoy'owie. - Narcyzo, Lucjuszu.

-Dzień dobry. - powiedziała serdecznie kobieta.

-Co ciekawego się dzieje? - zapytał platynowłosy.

-Postanowiliśmy z Voldemortem, że zorganizujemy sylwestra. - mówiła zadowolona z siebie. - To będzie przełomowy wieczór dla wielu z was.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz