Barty Crouch Jr.

269 24 0
                                    

Przez całą droge do gabinety nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, sytuacja która się wydarzyła speszyła ich oboje. Uznali za dobry pomysł, przemilczenie tego "wyskoku". Wchodząc do gabinetu dziewczyna zaczęła odrazu mówić.

-Witaj Al... Dyrektorze.- szybko się poprawiła.

-Oj dajcie spokój. - powiedział poirytowany. - Przecież wiem że mówicie sobie po imieniu.

-W takim razie przejdźmy do sedna. - powiedziała poważnie. - Jest pewna sprawa o której powinniście wiedzieć.

-Zamieniam się w słuch moje dziecko. - powiedział zainteresowany starzec.

-Lepiej usiądźcie, - zrobiła dramatyczną pałze. - macie w Hogwarcie szpiega, i nie mówię tu o profesorze Snape'ie - uśmiechnęła się, patrząc na niego.

-Bardzo zabawne Destino. - nie spodobał mu się żart.

-Może was to zaszokować ale jest nim Barty Crouch Jr., oczywiście pod przykrywką eliksiru wielosokowego. - popatrzyła dumna z siebie na dyrektora. - Jest w postaci Moody'ego. Wrzucił imię Pottera do czary ognia i pod waszymi nosami wykonuje rozkazy Voldemorta.

-Jesteś pewna swoich słów Destino? - Snape spojrzał na nią z uniesioną brwią.

-W stu procentach profesorze. - odpowiedziała bez zawachania. - I nawet mam plan. Na sam początek Albusie musisz go zwabić do jego kwater, powiedz, że chcesz z nim porozmawiać na jakiś mało ważny temat, wiecie, aby się nie zorientował. - wyjaśniła dziewczyna. - A potem wejdziemy z profesorem podając Jr. eliksir, gdy sobie z nim porozmawiamy, przywołacie kogoś z ministerstwa.

-No dobrze, więc nie ma co tracić czasu. - powiedział starzec wstając od biurka.

-Spokojnie Albusie, jeszcze nie skończyłam. - uśmiechnęła się i patrzyła jak dyrektor spowrotem siada za biurkiem. - Kolejno, nie można dopuścić, aby pan Diggory przeszedł do etapu z labiryntem, ponieważ został podmieniony puchar na świstoklik, który ma przenieść Pottera na miejsce rytuału, gdzie odrodzi się Voldemort.

-W takim razie Destino, czemu ratujemy tylko pana Diggory? - zapytał z niedowierzaniem. - Jeżeli można zapobiec odrodzeniu się Czarnego Pana.

-Bardzo dobre pytanie profesorze. - uśmiechnęła się do niego. - Ale jak dobrze pan wie lub dowiedział by się dzięki naszemu Albusowi. - wskazała wzrokiem dyrektora. - Chłopak musi zginąć w odpowiednim momencie, zabity przez samego Voldemorta. Równoznaczne jest to z tym, że on musi się odrodzić.

-Więc moje dziecko jeżeli dobrze rozumiem, chcesz szlachetnie uratować pana Cedrika? - uśmiechnął się starzec.

-Jest mi on obojętny, ale nie będę mogła słychać rozpaczy jego ojca. - zamyśliła się. - Teraz możemy już iść do Jr., Albusie ty go zagadaj i nie pozwól mu uciec.

Po chwili dyrektor poszedł po " profesora Moody'ego", a Lucy ze Snape'em czekali za rogiem niedaleko jego komnat.

-Tak właściwie to jak długo znasz się z Dumbledore'em? - zaciekawił go ten temat.

-Można powiedzieć, że ja znam go od lat. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Ale on mnie pierwszy raz widział na oczy wtedy kiedy profesor.

-W takim razie z jakiego powodu on ci tak ufa? - zapytał zdziwiony.

-Wiesz Severusie, nasz dyrektor nigdy nie był święty, zawsze dążył po trupach do celu. - powiedziała jak gdyby to było oczywiste. - Doświadczyłeś tego nie raz nawet na własnej skórze. On nie liczy się z nikim i niczym, jest taki sam jak Voldemort, tylko, że on stoi po "dobrej" stronie. - zrobiła zmartwiona mine. - Jak myślisz, jaka jedyna rzecz może sprawić, że będzie komuś posłuszny?

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz