Jemioła

123 13 0
                                    

Gdy tylko Lucy wraz ze swoim towarzyszem rozpakowali swoje bagaże, dziewczyna udała się do najmroczniejszej sali w Malfoy Manor. Większość osób z poza grona zwolenników Czarnego Pana, kiedy tam trafiła raz, po długich godzinach wyczerpujących tortur nie wychodziła stamtąd żywa lub chociażby o własnych siłach. Mimo wszystko dla ślizgonki wcale to miejsce nie wydawało się straszne, było to miejsce przebywania osoby, która jako jedyna naprawdę pokłada w niej nadzieję i troszczy się o nią jak ojciec, którego Lucy już od dawna nawet nie pamięta. Mężczyzna siedział przy dużym stole, a przednim na blacie leżało ciało ogromnego węża, scena wzbudzająca u wielu ciarki na plecach, dodając oczywiście do tego półmrok i jedyne światło przebijające się brzez grube kotary. Blondynka wchodząc zauważyła zawieszony wzrok Czarnego Pana w przestrzeni, nie zareagował nawet gdy weszła, dziewczyna odrazu zorientowała się, że coś jest nie tak ale nie miała zamiaru drążyć tego tematu, wiedziała, iż nie uzyska odpowiedzi.

-Witaj Voldemorcie. - uśmiechnęła się życzliwie podchodząc do stołu, co wyrwało mężczyznę z zamyślenia.

-Witaj moje dziecko. - kącik jego ust uniósł się niepewnie w grymas uśmiechu. - Wreszcie przybyłaś.

-Tak, też za wami tęskniłam. - usiadła obok niego i zaczęła głaskać Nagini po wielkim łbie. - Mam małą prośbę.

-Zamieniam się w słuch. - splótł swoje długie białe palce.

-Chciała bym, aby Draco nie wiedział jaka mam tutaj pozycję. - westchnęła cicho. - I by nie wspominać o tym co łączy mnie z Severusem.

-Dobrze ale dlaczego?

-Nie chce, aby traktował mnie "inaczej". - spuściła wzrok, skupiając się całkowicie na wężu, który przypominał jej teraz z zachowania kota, który się łasi.

-Chyba rozumiem. - powiedział krótko, nadal wydając się dziewczynie bardzo nieswój.

-Niedługo kolacja. - blondynka położyła mu dłoń na ramieniu, a jej głos opływał troską. - Mam nadzieję, że przyjdziesz.

Severus z Lucjuszem siedzieli przy stole w jadalni rozmawiając, za to pani domu pilnowała skrzaty domowe w kuchni. Lucy wraz ze swoją ulubiona czarownica i młodym ślizgonem, spędzała czas w salonie czekając na kolację.

-Dobrze, że tu jesteś. - uśmiechnął się Draco popijając gorącą herbatę. - Przynajmniej nie będziemy się nudzić.

-Z pewnością - dziewczyna odwzajemniła uśmiech.

-Lucy. - przeciągnęła mocno jej imię, przez co wiadome było, że czarnowłosa czegoś będzie chciała. - Wyjdziemy gdzieś jutro? Trochę się zabawić.

-Jeżeli tylko chcesz Bella. - zaśmiała się z błagalnego tonu kobiety, ona naprawdę potrafiła być urocza, szalona ale urocza.

-Z tobą zawsze chce. - powiedziała radośnie i pobiegła do swojej siostry.

-Widzę, że ciocia cię lubi. - chłopak również zdawał się być bardzo rozbawiony.

-Można powiedzieć nawet, że jesteśmy przyjaciółkami.

-Jak to możliwe, że wcześniej tak rzadko się widywaliśmy? - bardzo polubił młodą kobietę i żałował, że dopiero teraz ma możliwość spędzania z nią czasu. - Podobno byłaś tu całe wakacje.

-Byłam ale niestety wtedy praktycznie nie wychodziłam z komnat. - uśmiech z twarzy dziewczyny stopniowo zniknął.

-Dlaczego?

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz