Przez kilka następnych dni Lucy układała plan, rozważała każdą z możliwych opcji potoczenia się tej akcji. Chydz wciąż w nad jej umysłem panowała wściekłość i ból, była dobrze przygotowana, do wszystkiego co ma nastąpić, nie była na tyle głupia by ryzykować własnym życiem. Zanim cokolwiek zrobi, musiała udać się do Dumbledora, aby porozmawiać z nim na spokojnie, co nie udało się ostatnim razem. Teraz opanowana dziewczyna, zapukała do drzwi gabinetu, po czym weszła.
-Mogę Albusie?- zapytała grzecznie choć w głosie nie było słychać nic tylko pustkę i chłód.
-Oczywiście moje dziecko, siadaj. - wskazał jej fotel uśmiechając się serdecznie.
-Musimy porozmawiać, to naprawdę ważne.
-Więc zamieniam się w słuch. - powiedział radośnie starzec.
-Będziesz musiał przekazać zakonowi, że na twoje polecenie dołączyłam do śmierciożerców. - mówiła poważnie, nie zamierzała go o to prosić, bardziej to brzmiało jak nakaz.
-No dobrze Lucy, ale jak zamierzasz wstapic w jego szeregi? - zapytała zatroskany, a z jego twarzy spełzł uśmiech.
-O to nie musisz się martwić. - dziewczyna nie wyrażała sobą żadnych emocji, co jak na nią było dość dziwne. - Ty musisz tylko powiadomić zakon.
-W porządku, a jaki masz plan? - niepewny teraz staruszek, chciał znać szczegóły.
-Dokładnie ci go nie przedstawię, ale możesz być spokojny, że naprawię wszytko, gdy tylko uznam, iż Severus zrozumiał swoje błędy. - dziewczyna wydawała się mroczna, wyglądała na zmęczoną, jej skóra była bledsza, a oczy mętne. - Proszę abyś zrobił to jak najszybciej, na mnie już czas, do widzenia Albusie.
-Do widzenia Lucy. - starzec patrzył ze zmartwioną miną, jak dziewczyna wychodzi z gabinetu.
Spokojnie przemierzając korytarze, skierowała się do wyjscia z terenów Hogwart'u. Zachowując zimną krew, stanęła za bramą, po czym przeteleportowała się. Znalazła się w starej opuszczonej chacie, podłoga skrzypiała, ściany ledwo się trzymały, a z sufitu zwisały pajęczyny. Lucy wspięła się po starych schodach na piętro, gdzie weszła przez jedne z drzwi.
-Witaj Voldemorcie. - mówiła spokojnie i chłodno, uważnie lustrując każdy ruch w pomieszczeniu.
-Kim jesteś? - powiedział ochryple.
-Jestem Lucy Destino. - starała się nie okazywać, nawet odrobiny strachu.
~Nagini, zabij. - powiedział w mowie węży.
-Panie myślę, że moja śmierć to nie jest dobry wybór. - w duchu, delikatnie przerażona, na zewnątrz wydawała się niczym niewzruszona.
-Znasz mowę węży? - patrzył podejrzliwie, zaintrygowany dziewczyną. - Po co tu przyszłaś?
-Nie tylko to umiem, znam teraz przeszłość i przyszłość. - nie spuszczała oczu z Voldemorta, który przypominał obrzydliwe, małe, wychudzone dziecko, również obserwowała węża, który krążył wokół niej. - Pomogę ci zapanować nad światem, w zamian żądam przysięgi.
-Jesteś bezpośrednia moje dziecko. - lustrował dziewczynę, która dumnie przed nim stała. - Dziwne, że się nie boisz. - zrobił krótką przerwę zastanawiając się nad słowami dziewczyny. - Jakie przysięgi "żądasz"?
-Całkowitej protekcji, ty mnie nie spróbujesz nawet skrzywdzić, przy tym również będziesz mnie chronił. - powiedziała stanowczo, co widocznie imponowało Voldemortowi.
-Nie za dużo wymagasz?
-Myślę, że to odpowiednia cena. - dziewczyna stała cały czas w jednym miejscu na środku pomieszczenia, wiedziała, że każdy gwałtowny ruch może skończyć się dla niej śmiercią. - Ponieważ wiem, iż bez mojej pomocy zginiesz.
-Więc, chcesz ze mną rządzić światem? - zapytał uśmiechając się.
-Nie obchodzi mnie władza nad światem. - powiedziała pewnie. - Chcę tylko by się mnie bali, pokazać wszystkim niedowiarkom jak potężna jestem.
-Rozumiem, podobają mi się twoje ambicje. - mówił dumny choć nieufny. - Najpierw musisz mi udowodnić, że nie kłamiesz.
-Wiem, że teraz zbierasz siły by się odrodzić, poprzez rytuał. Zwabisz Pottera na cmentarz i dzięki jego krwi powrócisz do pełnej mocy. - mówiła wszystko chłodnym tonem lecz bez wąchania. - Będziesz próbował go zabić, lecz różdżka chłopaka jest bliźniacza z twoją, przy próbie zgładzenia Pottera one się połączą Priori Incantatem. - Voldemort patrzył na dziewczynę, uważnie słuchając. - Chłopak ucieknie i opowie o wszystkim Dumbledorowi.
-Jeżeli to co powiedziałaś okaże się prawdą. - przemyślał swoją decyzję jeszcze kilka razy. - Wtedy złożę przysięgę, ale jeżeli to kłamstwo...
-Wiem Voldemorcie, wtedy zginę. - powiedziała nie wzroszona. - Mam tego świadomość.
-Daj przedramię. - dziewczyna wykonała polecenie, a on umieścił na niej mroczny znak. - Gdy się odrodzę, wezwę cię.
-Do zobaczenia. - dziewczyna zniknęła i pojawiła się przed Hogwart'em.
To spotkanie było dla niej naprawdę stresujące, bała się, że coś się nie uda, choć na szczęście wszystko poszło po jej myśli, poza tym jeszcze żyje. Jak na rozmowę z Voldemortem, wyjście z niej cało to nie lada wyczyn.
Po kilku tygodniach czekania, Lucy wyszła na błonia, gdzie usiadła na ławce i zapaliła papierosa. Dziewczyna wiedziała, że dzisiaj jest ten dzień, wszyscy zmierzali na miejsce odbycia się trzeciego zadania, więc dziewczyna mogła korzystać ze spokoju. Dziewczyna zamknęła oczy i oddała się naturze, było ciepło, wiał delikatny wiaterek, który muskał jej twarz. Oczywiście, jak za każdym razem, nie mogła liczyć na to, że nikt jej nie przeszkodzi.
-I jak tam twoje plany, na zniszczenie porządku świata? - zapytał oschle i ironicznie Severus.
-Jeżeli nie przyszedłeś przeprosić, to możesz już odejść. - dziewczyna mówiła zimno, nawet nie patrząc na niego, miała cały czas zamknięte oczy.
-Chyba nie wychodzą ci te plany. - sarknął, choć brakowało mu towarzystwa dziewczyny, nie potrafił zachować się inaczej. - Jeszcze przed tobą nie klękam i nie zamierzam.
-Oj profesorze niech pan sobie nie zawraca tym ślicznej główki. - mówiła chamsko i ironicznie, bezczelnie się uśmiechając. - I nie psuj sobie zabawy Severusie. - powiedziała tajemniczo i za razem mrocznie, po czym odeszła, zostawiając mężczyznę za sobą.
CZYTASZ
𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔
FanfictionDziewczyna, która zmienia wszystko. Lucy Destino potrafi podróżować między rzeczywistościami ale również w czasie, pojawia się w Hogwarcie wyłącznie ze względu na jedną osobę. Dziewczyna z pewnością nie pozwoli by stała mu się krzywda ale czy on jes...