Runy

77 10 8
                                    

-Severusie on mi wogule nie pomaga. - mówiła zdenerwowana i załamana ślizgonka. - Nie damy sobie sami rady.

-Jest podobno zajęty. - mężczyzna podszedł do blondynki i objął ją w geście pocieszenia. - Szuka horkruxów.

-Dobrze o tym wiem ale zarzekał się, że mogę na nim polegać. - odparła smutno. - Wychodzi na to, że we dwoje odwalamy całą robotę.

-Do tej pory nie potrzebowałaś niczyjej pomocy. - pocieszał dziewczynę czarnowłosy.

-Przy ostatniej inkantacji potrzebuję. - wyjęłam z szuflady stertę zapisanych pergaminów i zaczęła je przeglądać. - Wymaga ona naprawdę dużo magii i energii, więcej niż sama posiadam. - podała mu mały zwitek, na którym były słowa zaklęcia. - Przynajmniej trzech najpotężniejszych czarodzieji powinno wziąść w tym udział...myślałam o Albusie i tobie.

-O mnie? - uśmiechnął się rozbawiony. - Chyba mnie przeceniasz księżniczko.

-Nie, to ty się nie doceniasz, tyle razy już Ci to mówiłam. - spojrzała prosto w ciemne oczy swojego ukochanego. - Uważam cię za najpotężniejszego czarodzieja naszych czasów.

-Więc wspaniale się dobraliśmy. - ujął dłonią twarz dziewczyny. - Bo ja uważam cię za najpotężniejszą czarownicę wszech czasów.

-Oh Sever. - blondynka zalała się rumiencem, a mężczyzna czule złożył pocałunek na jej ustach. - Musimy w te wakacje skończyć tę myślodsiewnię...robi się coraz niebezpieczniej.

-To prawda. - powiedział zmartwionym tonem. - Zaczynam się o ciebie bać.

-Ja jestem mało ważna. - umniejszyła wypowiedzi mężczyzny. - Boję się o ten świat, takiego obrotu sytuacji jaka nastąpiła to nawet ja się nie spodziewałam... - obwiniła się za wszystko co zaszło w tym świecie, gdyby nie jej złe decyzję, dało by się to wszystko dużo łatwiej załatwić. - Nie wiem jak by to mogło się potoczyć. - w spokoju zaczęli popijać poranną kawę w salonie na Spinner's End, gdy tylko skończyli rozkoszować się dodającym energii napojem, udali się do pracowni czarnowłosego, by kontynuować ich pracę. - Severusie musisz cały czas stabilizować nasze "lusterko", gdy ja będę nakładała runy.

-Jestem gotowy. - odparł pewnie, wyciągając różdżkę z poły szaty, po czym wziął część bazową w magiczne ryzy.

-Durisaz! - zaczęła rysować w powietrzu różdżką run. - Ansuz! Wunp! - znaki wyżłobywały się w ramię zwierciadełka. - Hagal! Isa! - musiała wziąść chwilę oddechu, każdy kolejny etap tworzenia myślodsiewni był coraz trudniejszy i bardziej wyczerpujący. - Iwaz! Pedro! - jej oddech stał się głęboki, zaciskała zęby, czuła jak gdyby coś rozrywało od środka cząstki jej duszy. - Berkanan! - czarnowłosy zauważył, że dziewczyna staje się biała jak ściana ale nie mógł teraz przerwać, zrobił by tym blondynce krzywdę. - Ehwaz! - ślizgonce zaczęło ciemnieć w oczach, nie mogła się poddać, chciała pokazać Severusowi, że jest silna. - Laukaz! - ledwo już panowała nad ciałem, zostało jej tak niewiele, tak mało brakuje. - Odala! - udało jej się, wszystkie runy były już wyryte w lusterku ale ogromna skumulowana, pomiędzy ślizgonką, a przedmiotem moc, odrzuciła ją pod ścianę, osunęła się powoli na posadzkę, nie mała sił by się podnieść, czarnowłosy w jednym kroku był przy dziewczynie.

-Lucy, nic ci nie jest? - ślizgonka była na tyle wycieńczona, że nie dała rady się odezwać, zmartwiony mężczyzna ułożył blondynkę na swoich kolanach. - Mów do mnie księżniczko, proszę.

-Sever. - powiedziała słabo i cicho, ledwo słyszalnie.

Mistrz Eliksirów wziął ślizgonkę w ramiona, zaniósł dziewczynę do sypialni i ułożył delikatnie na łóżku. Naprawdę zaczął się martwić o Lucy, która zaczęła odpływać, przywołał do siebie kilka eliksirów na wzmocnienie. Podał jej miksturę i pomógł ją wypić, z jej nosa zaczęła spływać gorąca, lepka krew. Czarnowłosy oparł dziewczynę o swoje ramię, by ciecz łatwo mogła ujść, otarł chusteczką nos dziewczyny.

-Mów do mnie cały czas. - ton mężczyzny był troskliwy i mimo strachu o zdrowie swojej ślizgonki, spokojny.

-Nie...mam...siły... - wymruczała ledwo siedząc.

-Dasz radę. - ciecz nie przestawała cieknąć, mężczyzna przyzwał eliksir tamujacy krwotok. - Proszę. - napoił ślizgonkę, której zaczęły zamykać się powoli oczy. - Nie możesz teraz zasnąć, proszę kochanie.

-Dobrze... - jęknęła. - Powiedziałeś...do mnie...kochanie? - uśmiechnęła się resztką sił, patrząc prosto w ciemne oczy mężczyzny.

-To źle? - próbował konwersacją zająć dziewczynę i utrzymać przy świadomości.

-Nie... - plamy przed jej oczmi zaczęły się powiększać, a jej wzrok stawał się rozmyty i niobecny. - Chce to...słyszeć...częściej...

-Jeżeli teraz nie zaśniesz przysięgam, że będę mówił do ciebie tak cały czas. - gładził twarz swojej ukochanej z paniką w oczach. - Tylko nie zasypiaj.

Słyszała go coraz słabiej, chodź naprawdę się starała, wszystko stawało się bardzo odległe, czuła jak odlatuje, otulona gęsta mgłą. Przed jej oczmi zrobiło jej się całkiem czarno, zawiodła go, nie dała rady, chciała pokazać jak silną kobietą potrafi być ale jak zwykle okazała się zbyt słaba.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz