Przez ostatnie kilka dni Snape unikał spotkań z dziewczyną, co sama mu ułatwiała. Lucy siedziała zamknięta w swoich komnatach, ucząc się i przerzywając wewnętrzne załamanie. Pewnego dnia zmartwiony zachowaniem dziewczyny dyrektor, odwiedził ją.
-Proszę. - powiedziała nawet nie odwracając głowy w kierunku drzwi.
-Co się z tobą dzieje moje dziecko? - zapytał zmartwionym tonem.
-Nic Albusie. - jej głos był zachrypniety i łamliwy.
-Lucy, mnie nie musisz oszukiwać. - poklepał ją po ramieniu. - Przez ostatnie dni nie wychodzisz z komnat.
-Nie mam po co. I tak się uczę.
-Proszę cię powiedz o co chodzi. - można było w jego głosie usłyszeć troskę.
-On mnie nienawidzi. - z jej oczu popłynęły łzy. - Traktuje mnie jak wroga.
-Severus ma ciężki charakter, rzadko komu pozwala się do siebie zbliżyć. - próbował ją pocieszyć.
-Wiem jaki ma charakter. - powiedziała smutno. - Dlatego nienawidzę Lili, miała to szczecie, że została obdarzona przez niego uczuciem, a ona tym wzgardziła. - smutek dziewczyny przerodził się w złość. - Przez nią Severus jest taki niedostępny dla świata.
-Może i masz rację. - zastanowił się chwilę. - ale gdyby był inny, czy ty byś wtedy tu była?
- Nie wiem, pewnie nie potrzebował by wtedy kogoś takiego jak ja, ale cieszyła bym się, że jest szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia. - zamyśliła się. - Z resztą teraz też mnie nie potrzebuje, jak narazie jestem dla niego tylko przeszkodą.
-Nie wiesz co naprawdę myśli.
-Może nie wiem, ale widzę jak mnie traktuje. - spuściła wzrok. - Wykonam tylko moje zadanie i zostawię go w spokoju. Teraz jak możesz... Chcę zostać sama.
Dumbledore wyszedł niechętnie z komnat dziewczyny uśmiechając się do niej smutno. Lucy wzięła kartkę i pióro.
"𝓝𝓲𝓮 𝓹𝓸𝓼𝓽𝓻𝔃𝓮𝓰𝓪𝓳𝓶𝔂 𝓵𝓾𝓭𝔃𝓲 𝓹𝓸 𝓽𝔂𝓶 𝓳𝓪𝓴 𝓹𝓻𝔃𝓮𝓭𝓼𝓽𝓪𝔀𝓲𝓪𝓳𝓪 𝓼𝓲𝓮 𝓼𝔀𝓲𝓪𝓽𝓾 𝔃𝓮𝔀𝓷𝓮𝓽𝓻𝔃𝓷𝓮𝓶𝓾, 𝓰𝓭𝔂𝔃 𝓷𝓲𝓮𝓴𝓽𝓸𝓻𝔃𝔂 𝓹𝓸𝔃𝓸𝓻𝔂 𝓼𝓹𝓻𝓪𝔀𝓲𝓪𝓳𝓪 𝓷𝓲𝓬𝔃𝔂𝓶 𝓹𝓸𝓼𝓪𝓰, 𝔃𝓲𝓶𝓷𝓲 𝓲 𝓷𝓲𝓮𝔀𝔃𝓻𝓾𝓼𝔃𝓮𝓷𝓲, 𝓵𝓮𝓬𝔃 𝔀 𝓼𝓻𝓸𝓭𝓴𝓾 𝓼𝓪 𝓳𝓪𝓴 𝓹𝓪𝓴 𝓴𝔀𝓲𝓪𝓽𝓾, 𝓴𝓽𝓸𝓻𝔂 𝓵𝓪𝓴𝓷𝓲𝓮 𝓳𝓮𝓭𝔂𝓷𝓲𝓮 𝓼𝓵𝓸𝓷𝓬𝓪 𝔀 𝓼𝔀𝓸𝓲𝓶 𝔃𝔂𝓿𝓲𝓾."
-Trzymaj Yenka. - dziewczyna wręczyła sowie liścik, oczywiście nie podpisany. - dostarcz to do profesora Snape'a.
Ptak odleciał, a Lucy odpaliła papierosa i usiadła w prysznicu tak aby go nie zamoczyć. Dziewczyna przeżywała ciężkie chwilę, natłok nauki, do tego z każdego przedmiotu chciała być najlepsza, a co najgorsze nic nie szło tutaj po jej myśli. Wzięła różdżkę i szeptem rzuciła na swoją rękę delikatną sectumsempre, jeszcze przez jakiś czas tak siedziała, po czym osuszyła się, wytarła krew i założyła szlafrok. Już miała iść po jakiś eliksir na rany, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
-Kogo znów niesie? - powiedziała do siebie i otworzyła drzwi. - O... Dzień dobry profesorze. - zakryła się szczelniej szlafrokiem. - czemu zawdzięczam tą wizytę?
-Chciałem z tobą porozmawiać Destino. - powiedział zimno.
-No więc zapraszam. - wpuściła Snape'a do środka i razem z nim usiadła na fotelach przed kominkiem.
-Czy kiedykolwiek, w komnatach jesteś ubrana w cokolwiek innego niż szlafrok? - zapytał kąśliwie.
-Chciał pan rozmawiać o moim ubiorze? - odparła oburzona. - Po za tym nie spodziewałam się dzisiaj nikogo. O czym chciał profesor rozmawiać?
-Chce wiedzieć z kąd tyle o mnie wiesz i po co ci to? - jego głos był szorstki i podejrzliwy.
-A co czuje się profesor nie komfortowo, przez to że ja o panu wiem sporo, a profesor o mnie nic? - ta sytuacja ewidentnie ja rozbawiła.
-Odpowiesz, czy nie? - powiedziała chłodno, niewzruszony ostatnim zdaniem dziewczyny.
-A więc Severusie jak narazie nie mogę ci dokładnie tego wytłumaczyć. - zastanowiła się. - Możesz uznać mnie za "wieszczkę".
-Po pierwsze, powtarzam, że nie przeszliśmy na ty. - co dziwne, nie było słychać w jego tonie irytacji. - Po drugie co masz na myśli, mówiąc "wieszczkę"?
-Znam przeszłość i przyszłość wielu osób. - powiedziała poważnie. - A jestem tu, bo chce pomóc tym którym mogę.
-Jak dużo wiesz o mnie? - spojrzał pytająco na dziewczynę.
-Severusie, lepszym pytaniem jest, czego o tobie nie wiem. - zaśmiała się radośnie.
Nagle po ręce Lucy zaczęła spływac ciepła ciecz, wtedy dziewczyna przypomniała sobie, że miała o patrzeć rany. Spróbowała ukryć cieknącą krew, lecz przez to zwróciła uwagę profesora. Który zmarszczył brwi i zapytał.
-Co ci się stało?
-To nic. - uśmiechnęła się niezręcznie, chowając rękę za plecami.
-Pokaż. - wydał jasne polecenie.
-Nie, naprawdę to nic.
Dziewczyna chciała wyjść do łazienki, aby zatamować krwawienie, ale Snape złapał ją za nadgarstek i zatrzymał, po czym podciągną rękaw szlafroka.
-Czy to jest sectumsempra? - spojrzał na rękę dziewczyny. - Głupia dziewczyno, mogłaś się wykrwawic. - wyszeptał zaklęcie - Vulnera Sanentur.
Pod wpływem zaklęcia rany dziewczyny zagoiły się po jakimś czasie. Snape usiadł spowrotem na fotelu, naprzeciwko Lucy i spojrzał jej w oczy.
-Czemu to zrobiłaś? - zapytał chłodno.
-Znasz to uczucie, gdy nie ważne jak się starasz, nic ci nie wychodzi? Jest się wtedy tak bezsilnym. - dziewczyna spojrzała na swoją rękę. - Jedni radzą sobie z tym wyżywając się na innych i pijąc w samotności. Drudzy dają pozory dziecięcej radości, a jeszcze inni radzą sobie z tym tak jak ja.- Lucy wstała z fotela. - chyba profesor powinien już pójść.
Snape chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz nie zdążył, dziewczyna poleciała wprost na niego, mężczyzna złapał ją by nie upadła, po czym wziął na ręce, zaniósł do jej sypialni i położył.
CZYTASZ
𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔
FanfictionDziewczyna, która zmienia wszystko. Lucy Destino potrafi podróżować między rzeczywistościami ale również w czasie, pojawia się w Hogwarcie wyłącznie ze względu na jedną osobę. Dziewczyna z pewnością nie pozwoli by stała mu się krzywda ale czy on jes...