Wspaniały Chłopak

99 11 6
                                    

Lucy wparowała do swoich komnat roztrzęsiona i zapłakana, rzuciła się odrazu na łóżko i zaczęła krzyczeć w poduszki. Jej rozpacz była tak ogromna, iż po jej skórze zaczęły przepływać wyładowania, które próbowały się wydostać z jej ciała. Była jak w transie, całe jej oczy zaszły magią, stały się blado błękitne, nie wiadomo co by mogło się wydarzyć, gdyby pukanie do drzwi nie wybudziło jej z tego stanu. Ocknęła się jak ze snu i znów usłyszała pukanie, zwlekła się z łóżka i otarła twarz z łez. Otrzepała swoje pogniecione szaty i otworzyła drzwi.

-Co ci się stało? - zapytał młody ślizgon, widząc podpuchnięte i czerwone oczy blondynki. - Znów ten stary nietoperz znęcał się nad uczniem na szlabanie. - oburzył się  chłopak. - To przezemnie, sprowokowałem go.

-Nie Michael, to nie twoja wina w żadnym wypadku. - mówiła spokojnie ale jej myśli błądziły nadal wokół gabinetu profesora i tego co się tam wydarzyło.

-Chodź. - objął blondynkę ciepło, próbując ją pocieszyć. - Nie martw się. - dziewczynie niestety wcale się nie poprawiło. - Koniec tego, idziemy do Hogsmeade.

-Nie mam humoru. - mruknęła.

-Nie interesują mnie twoje wymówki. - powiedział stanowczo z przyjaznym uśmiechem. - Lepiej się poczujesz. - złapał ślizgonkę za dłoń i wyciągnął z komnat, biegł z nią korytarzami w półmroku. - Tylko cicho, żeby nikt nas nie przyłapał. - powiedział szeptem chowając dziewczynę za rogiem, po chwili byli już poza terenem zamku i kierowali się do wioski. - Co on musiał ci zrobić, że tak bardzo popsuł ci humor?

-Nic, nie chcę o tym mówić. - próbowała wyminąć temat.

-Zrobił ci krzywdę? - zapytał zaniepokojony.

-Nie, coś ty. - oburzyła się ale natychmiast się opanowała. - Naprawdę nie chce o tym rozmawiać. - chodzili w milczeniu po Hogsmeade, dopóki chłopak nie przerwał niezręcznej ciszy.

-Może się czegoś napijemy?

-Myślę, że to dobry pomysł jak na dziś. - uśmiechnęła się niemrawo,  czuła się przygnębiona.

-Co się z tobą ostatnio dzieje? - patrzył na dziewczynę, która błądziła palcem po kieliszku z winem. - Ostatnio wogule nie widziałem cię w pokoju wspólnym

-Miałam dużo nauki.

-Ja rozumiem, że masz w tym roku SUMy ale uwierz one nie są takie trudne. - zapewniał szczupły czarnowłosy. - Z resztą znając ciebie i tak wiesz już wszystko co potrzebne, a pewnie nawet więcej.

-Chyba mnie przeceniasz. - blondynka zalała się rumiencem, który palił jej policzki.

-Naprawdę jesteś najlepsza. - kącik jego ust uniósł się ku górze, ślizgonka zawstydziła się na dźwięki komplementów. - Jesteś najlepszą czarownicą. - chłopak złapał ją za rękę i zaczął na niej rysować okręgi.

-Dziękuję. - skryła wzrok za swoimi blond kręconymi włosami.

-Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną. - przysunął się do niej i złożył subtelny pocałunek na jej ustach, po czym dłonią ujął jej twarz, gładząc delikatnie i patrząc prosto w oczy.

-Ja nie mogę. - odjęła jego rękę od twarzy. - Naprawdę cię lubię ale...

-Ale co? - posmętniał. - Nie podobam ci się?

-Nie o to chodzi, jesteś bardzo przystojny, po prostu...

-O co chodzi Lucy? - znów chwycił jej dłonie, przyciskając do swojego serca. - Boisz się, że cię zranię? Nigdy w życiu bym tego nie zrobił. - deklarował się czarnowłosy. - Nie chciał bym widzieć cię chociażby smutnej, a gdybym cię zranił pękło by mi serce.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑯𝒂𝒍𝒇-𝑩𝒍𝒐𝒐𝒅 𝑷𝒓𝒊𝒏𝒄𝒆𝒔𝒔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz