Wiatry były niespokojne, zupełnie jakby wyczuwały jej emocje. Magia wewnątrz niej zaczynała się burzyć, jak każdej jesieni. Tylko czekała na zimę, żeby połączyć się z żywiołem, z którego powstała.Ale tym razem nie było już rękawiczek, w których mogłaby ją uwięzić. Skóra świerzbiła ją w miejscach, gdzie satynowe szwy, które zrosły się z nią przez lata, pozostawiły niewidzialne blizny.
Elsa zacisnęła i rozprostowała palce wokół balkonowej balustrady. Nie — poprawiła się w myślach. Nie Elsa. K r ó l o w a Elsa. E l i s a b e t . Nią właśnie teraz była, od chwili, kiedy biskup Irgens uderzył jej skronie koroną – a nawet jeszcze przed tym, od czasu, gdy trzy lata wcześniej uklęknęli przed nią najważniejsi mężczyźni w kraju, składając jednocześnie kondolencje i hołd.
Przestała być księżniczką koronną, nie była już tylko siostrą, nigdy nie mogła być po prostu Elsą.
Teraz to Anna była następczynią tronu, tak lekką, jaką ona nigdy nie potrafiła.
— Wrzuciłaś mnie jak śliwkę w kompot! — zawołała do niej z dołu. Rozpuszczone włosy falowały wokół jej twarzy jak płomienie. Dlaczego ich nie upięła? — Mogę tak w ogóle powiedzieć? Bo – popatrz, razem wyglądamy jak śliwki! — Anna przyłożyła rękę do ramienia munduru kapitana straży. Miała bluzkę w kolorze ostatniej sukni, w jakiej Elsa widziała matkę. — No popatrz! Elsa, nie patrzysz!
Elsa w końcu spojrzała. Ona pomyślała raczej o godle Arendelle: fiolet, zieleń i złoto – i o tym, że księżniczka czesze się jak dziewczynka, a królowa jak chłopka, i że ktoś na pewno zacznie g a d a ć , bo wszyscy zawsze to robią...
Ale to, ze wszystkiego na świecie? To było niedorzeczne.
Przez chwilę uśmiech wydawał się nic nie ważyć. Kąciki jej ust same powędrowały w górę, a jej twarz wcale od tego nie pękła – zadziwiająco łatwo było się zaśmiać i sprawić Annie przyjemność. Z nią wszystko było lekkie.
Ale później siostra jej pomachała i zabrała całą tę lekkość ze sobą. Uśmiechanie się przestało być możliwe.
Elsa widziała, jak odchodzi, z kapitanem straży pełne szacunku trzy kroki za sobą. Nawet z tej odległości umiała wyobrazić sobie pistolet kołyszący się delikatnie przy jego udzie. Wszyscy strażnicy je mieli. Więc dlaczego — dlaczego mnie wtedy nie obroniłeś? Dlaczego nie chroniliście j e j ?
Próbowała odnaleźć tę racjonalną cząstkę siebie, która spędzała niezliczone godziny w gabinecie ojca i słuchała starego generała Sørensena, i która przypomniałaby jej teraz, jak źle proch reaguje na wilgoć.
Tylko co z szablami? Pięściami?
Co ze starą klątwą, która wciąż szemrała w koniuszkach jej palców, w rytm każdego podmuchu wiatru? Powietrze dookoła pachniało jesienią, a ona czuła poruszenie wokół siebie, w e w n ą t r z siebie.
Słyszała to już – w noc swojej koronacji, nad fiordem.
Na grzbietach fal, pod powierzchnią lodu, który pojawiał się i pękał pod jej pantoflami, w strzelistych graniach otaczających Lodowy Wierch. Wtedy myślała, że to on ją wzywa – teraz wydawało jej się, że sięga dalej, samych korzeni gór, serca ziemi, z której wyrastały.
Moc – tak nazywała to matka. Fápmu w zakazanym języku, którego nie wolno było już używać w Arendelle – tak jak nie powinno używać się t e g o .
W wieku dwudziestu dwóch lat nie czuła się ani o krok bliżej panowania nad własnymi zdolnościami niż wtedy, gdy była tylko dziewczynką. Co z tego, że umiała zmienić zamkowy dziedziniec w lodowisko, skoro ceną za to było drugie, w jej własnej sypialni, do którego budziła się rano?
— Wasza Królewska Mość...
Elsa wzdrygnęła się, słysząc za plecami te trzy słowa. To od nich zaczęło się dla niej prawdziwe życie.
Znów poczuła na gardle uścisk kości i metalu. Zrobiło jej się niedobrze.
— Przychodzę nie w porę? — Baron Gyldenløve był uzbrojony w cierpliwy, pobłażliwy uśmiech i, co do tego nie miała wątpliwości, nowe zadania.
Elsie wydawało się, że w swój zawoalowany sposób daje jej do zrozumienia, że powinna wziąć się w garść i wrócić do swoich obowiązków zamiast gapić na horyzont – chociaż poprzedniego dnia wydawał się wstrząśnięty, kiedy zamiast zejść na obiad między jednym spotkaniem a drugim, poprosiła tylko, żeby przyniesiono jej do gabinetu kanapkę.
— Nie — skłamała. Gdyby zaczęła mówić prawdę, nie starczyłoby im na to jesieni. — O co chodzi?
— Lord Bjorgman właśnie się zjawił.
— Kto? — wyrwało jej się, zanim zdążyła się zastanowić.
Udręczone towarzystwo księcia Magnusa zatruło jej cały poranek. Który z nich tym razem? Gorączkowo próbowała w myślach odtworzyć nazwiska na kopertach wszystkich listów z propozycją małżeństwa, które piętrzyły się na biurku w gabinecie oj... w j e j gabinecie.
Było tyle imion, tyle nazwisk...
Todderud zapowiadał, że muszą polecieć głowy – i poleciały. Zmienił się kapitan straży, przybyło służących. W ostatnich miesiącach na zamku pojawiło się tyle nowych twarzy, podczas gdy ona nie zdążyła jeszcze nauczyć się wszystkich starych.
— Nadworny Dostawca Lodu, Wasza Królewska Mość?
— Och! — Ten góral od Anny, który zawsze, zamiast ją pocałować, po męsku ściskał jej dłoń. — Oczywiście, już idę.
Ale coś kazało jej się zatrzymać.
Zapatrzyła się w majaczące w oddali szczyty gór, które znów zaczęły do niej śpiewać.
Ah-ah-ah-ah...
Gdzieś tam, za nieprzejrzystą białą kurtyną był Lodowy Wierch – i jej pałac? Stał tam jeszcze? – a dalej, gdzie od zachodu ciemność zawsze przełamywały drobne punkciki światła, tłoczyły się pewnie kolorowe drewniane domki Wioski Wydobywców.
Coś szarpnęło się jej w piersi na ten widok. Po raz pierwszy od czasu, gdy bramy zamku zostały otwarte, poczuła tak gwałtowne, rozpaczliwe pragnienie wyrwania się z pułapki jego murów i pójścia... t a m .
Ah-ah-ah...
— Ty... też to słyszysz? — wyszeptała do Gyldenløvego.
Poczuła ciepło jego oddechu, tak cudownie ludzkie, kiedy delikatnie pochylił się w jej stronę.
— Co?
Z mieszaniną ulgi i zakłopotania zauważyła, jak pod jej nagimi dłońmi tworzy się szron. Zanim zdążyła zastanowić się nad odpowiedzią, dźwięk umilkł.
— Nic, nieważne — ucięła i oderwała dłonie od balustrady, a później ruszyła za ochmistrzem do środka, nie oglądając się już za siebie.
CZYTASZ
Heimr Árnadalr
أدب الهواة„Przeszłość ma w zwyczaju powracać. A gdy to nastąpi... musimy być przygotowani". Brzemię klątwy królowej zaczyna ciążyć całemu królestwu. Księżniczka musi walczyć o swoje szczęśliwe zakończenie z dawnymi demonami. Na wydobywcę lodu zostają nałożone...